Ten Rolls-Royce Silver Cloud II potrafi zniknąć w prawdziwej chmurze dymu

Silver Cloud czyli srebrna chmura. Ten Rolls-Royce Silver Cloud II potrafi zniknąć w chmurze dymu, nie tracąc przy tym perfekcyjnej elegancji.

Biały Rolls-Royce Silver Cloud II pochodzi z 1961 roku i na pierwszy rzut oka wygląda, jakby na targi SEMA zaplątał się zupełnie przypadkowo. To jeden z najładniejszych projektów marki z tamtego okresu. Mniejszy od Phantoma, ale wciąż potężny, elegancki i dystyngowany. Nie ma co w nim poprawiać. Na szczęście Ringbrothers zabrali się do tej przeróbki zupełnie od innej strony.

Rolls-Royce Silver Cloud zmienił się nie do poznania

Przynajmniej mechanicznie.

O ile z zewnątrz nie poznamy "co było robione", to samochód jest zbudowany niemalże od zera. Konstrukcja spoczywa skonstruowanej specjalnie do tego samochodu stalowej ramie. Zawieszenie zmieniono na układ wielowahaczowy z tyłu, a za amortyzację odpowiada gwintowany układ Foxa (Fox RS SV).

I choć samochód stoi troszkę niżej, to nie zobaczycie, że coś tu się zmieniło. Będzie tak samo dobrze wyglądał pod pałacem Blenheim, w Vegas, jak i pod rezydencją ekscentrycznego milionera.

No i na torze do wyścigów. Ringbrothers uznało, że Rolls-Royce Silver Cloud ma silnik nad wyraz kulturalny i pracujący jedwabiście, ale... nudny.

Rolls-Royce Silver Cloud

Jego miejsce zajęła również potężna jednostka. V8-ka ma 6,2 litra i oznaczenie LT4. GM-owski silnik ma też sprężarkę mechaniczną, która pozwala na osiągnięcie 650 KM i 860 Nm. Moc idzie na karbonowy wał napędowy przez 10-biegową skrzynię automatyczną Bowler Tru Street.

Oryginalny Silver Cloud również 6.2 V8, ale o mocy ok. 190 KM.

Wszystko to okraszono dość gustownym wnętrzem, które jest bliskie seryjnemu. Dodano tylko "gwieździstą" podsufitkę, jak we współczesnych Rollsach.

Czy taka modyfikacja jest profanacją? Rolls-Royce Silver Cloud zaczyna powoli zyskiwać na wartości. Auto ma ponad 60 lat i nawet u nas wyrwało się trochę z etykietki "samochodu do ślubu". Jest wspaniałe tak "jak jest".

Ale nie potrafię nie docenić tej przeróbki. Może i nie brzmi tak aksamitnie i nie pracuje tak gładko jak oryginał, ale ten wielki ponton napędzany ponadsześćsetkonnym silnikiem LT ze sprężarką musi robić fantastyczne wrażenie, zwłaszcza przy seryjnym wyglądzie.

Szanuję takie projekty.