Rolls-Royce Wraith kryje się gdzieś pod tym bodykitem. Granica dobrego smaku została przekroczona

Środowy poranek zaczynamy od auta, które kilka dni temu narobiło sporo szumu w internecie. To Rolls-Royce Wraith po bardzo kontrowersyjnym tuningu, całkowicie niszczącym elegancką linię tego auta.

Jeszcze kilkanaście lat temu słowo "tuning" oznaczało coś zupełnie innego. Wszyscy pamiętamy złote czasy modyfikowania aut w Polsce i na świecie, gdzie wielką inspiracją była Ameryka, oczywiście za sprawą filmu "Szybcy i Wściekli". Przedłużanie masek celem zrobienia "bad looka", zaawansowane bodykity, lampy "lexus-looki" i oczywiście aftermarketowe felgi to był absolutny obowiązek. Teraz taki tuning wywołuje uśmiech politowania, a prawie nikt nie bawi się w podobne modyfikacje. Obecnie królują proste dokładki, lekkie poszerzenia i głównie zmiany mechaniczne, faktycznie poprawiające właściwości jezdne aut. Są jednak jeszcze tacy, którzy auta całkowicie przebudowują. Ten Rolls-Royce Wraith powstał w USA i delikatnie mówiąc przypomina nam o wczorajszym obiedzie.

Jakim cudem ten Rolls-Royce Wraith został tak skrzywdzony?

Cóż, jak widać mając gruby portfel i fantazję można zbudować coś "unikalnego", ale i przede wszystkim obrzydliwego. To oczywiście nie jest projekt stworzony przez markę, ani też przez żadną szanującą się firmę karosującą nadwozia. Według różnych źródeł ten konkretny Wraith wyjechał ze studia West Coast Customs (potwierdzają to także tablice), co w sumie nie powinno nikogo dziwić.

Inspiracją był oczywiście studyjny model 103 EX, czyli Rolls-Royce przyszłości. Ma on wiele ciekawych smaczków stylistycznych, które oczywiście nie mogą być wdrożone do produkcyjnego auta. Jak widać jednak dla chcącego nic trudnego. Zakryte koła? Tak, to można zrobić. Auto poszerzono, aby maskownice były odsunięte od samej felgi. Dzięki temu możliwy jest jakikolwiek skręt kierownicą.

Rolls-Royce Wraith Co tu się stało...

Całe nadwozie przebudowano w bardzo futurystyczny sposób, łącząc tutaj sportową stylistykę z motywami z modelu 103 EX. Masywne przetłoczenia ciągnące się od przednich błotników aż po tylne lampy ukrywają charakterystyczną linię Wraitha. Tył również poddano wizualnym torturom, przez co wygląda co najmniej kiepsko.

Czy Rolls-Royce Wraith powinien być tak tuningowany?

Każdemu według potrzeb, ale przede wszystkim szkoda świetnego samochodu, który w oryginalnym wydaniu ma wszystko, czego do szczęścia potrzeba. Tego typu przeróbki czynią z auta potencjalny śmieć. Nie jest to pojazd, który zagrzeje miejsce w kolekcji. Nie będzie też użytkowany przez lata. Z pewnością po krótkim czasie zostanie odstawiony "na bok", a potem skończy gdzieś na złomie, gdyż przywrócenie go do stanu fabrycznego będzie zbyt drogie lub po prostu nieopłacalne.

A jeśli zastanawiacie się kto tak skrzywdził ten samochód, to odpowiadam (niechętnie), że w West Coast Custom ten samochód zamówił najprawdopodobniej Justin Bieber. I to wszystko wyjaśnia.