Równo 75 lat temu na drogi wyjechała legenda. Bez tego auta motoryzacja byłaby inna
Dokładnie 8 marca 1950 roku bramę fabryki w Wolfsburgu opuścił pierwszy Volkswagen Transporter. Oficjalnie nazywał się Typ 2, mówiono także na niego Bulli. Przez 75 lat zmienił oblicze segmentu samochodów użytkowych, a najstarsze wcielenia są obecnie pożądanymi klasykami.
Dla wielu osób nazwa Volkswagen Transporter jest ucieleśnieniem idealnego "woła roboczego". Za dzieciaka, w latach dziewięćdziesiątych, obserwowałem te wszystkie ściągane z zachodu (z reguły jako "składaki") Volkswageny T3, a nawet T2, które pojawiały się na drogach obok Nysek, Lublinów i Żuków. Niektórzy po prostu chcieli przesiąść się do tej mitycznej niemieckiej maszyny i decydowali się na starszy pojazd z niepewna przeszłością. Zresztą jedna taka "T2-ka" obsługiwała mały prywatny sklep spożywczy, który był vis-a-vis bloku, w którym mieszkałem. Uwielbiałem oglądać to auto i słuchać charakterystycznego "terkotu" boksera.
Później do akcji wkroczyła T4-ka, montowana także w Poznaniu. To był już zupełnie nowy rozdział w historii Transportera, głównie za sprawą bardzo nowoczesnej konstrukcji auta. Zresztą do dziś mówi się, że "T4 na robocie nie klęka".
Historia Volkswagena Transportera ma już ponad 75 lat. Dokładnie 8 marca 1950 roku bramę zakładu w Wolfsburgu przekroczył pierwszy złożony Volkswagen Typ 2. Był to samochód, którego ludzie z RFN bardzo wyczekiwali.
Po wojnie na zachodzie rozkwitały mniejsze i większe biznesy. Aby mogły się rozwijać, potrzebne były takie samochody użytkowe. Volkswagen sięgnął więc po swojego "Garbusa" i wykorzystał go jako punkt wyjścia dla dostawczaka. Tak właśnie narodził się Transporter.
Zabawne jest to, że Volkswagen Transporter miał nazywać się Bulli. Ta nazwa była już jednak zarezerwowana przez inną firmę
W efekcie określenie "Bulli" stało się nieoficjalną nazwą tego samochodu, która do dziś pojawia się w ozdobnej formie na kolejnych generacjach Transportera.
Pierwsza generacja Transportera, o oznaczeniu T1, powstawała w latach 1950-1967. Miała 4,1 metra długości i oferowała przestrzeń ładunkową oferującą 4,5 m3 do wykorzystania. Początkowo za tylną osią krył się 25-konny silnik z Garbusa, a w kolejnych latach zastosowano mocniejszą, 44-konną jednostkę. Ta druga była dużą zmianą, gdyż dzięki niej prędkość maksymalna wzrosła do 105 km/h.
Tuż po premierze dostawczaka skupiono się na rozwoju kolejnych wersji. Z myślą o większych rodzinach opracowano kombi, zbudowano też "dokę", a także kultowy Samba Bus. Wyróżniało go przeszklenie dachu (w tym aucie są aż 23 okna) i charakterystycznie otwierane drzwi boczne. Dziś takie samochody sprzedają się za absurdalne pieniądze.
Od 1956 roku wszystkie użytkowe Volkswageny powstają w zakładzie w Hanowerze
Nową fabrykę zbudowano specjalnie z myślą o pojazdach użytkowych, dostosowując całą linię produkcyjną do specyfiki takich pojazdów. To zwiększyło możliwości marki, która mogła oferować jeszcze więcej takich samochodów za mniejsze pieniądze.
Już w 1962 roku Volkswagen zbudował milionowy egzemplarz, a licznik T1-ki zatrzymał się na liczbie 1,8 miliona. Przynajmniej w Niemczech, gdyż w Brazylii pierwszą generację budowano do 1975 roku.
W 1967 roku przyszedł czas na zmianę warty. T1-ka potrzebowała odświeżenia i dostosowania konstrukcji do rosnących wymagań rynku. Sprawdzony przepis był jednak zbyt zbyt dobry, aby całkowicie go modyfikować.
Realnie więc model T2 można nazwać gruntownym liftingiem, który wprowadził sporo kluczowych zmian. Przede wszystkim przeprojektowano pas przedni, stawiając na nową jednoczęściową giętą szybę i na charakterystyczne proste linie łączące się z okrągłymi światłami.
Platforma była taka sama, ale przebudowano zwisy z przodu i z tyłu, co pozwoliło na powiększenie auta o 20 cm. Rozstaw osi pozostał jednak na poziomie 2,4 metra. Model T2 produkowano w Europie od 1967 do 1979 roku. W tym czasie zakład w Hanowerze opuściło 2,2 miliona takich aut, a łączna liczba Transporterów na drogach (licząc z autami z Brazylii) przekroczyła 4,5 miliona.
Co ciekawe T2-ka w Ameryce Południowej pozostawała w produkcji jeszcze przez dekady. Klasycznego boksera chłodzonego powietrzem produkowano do 1987 roku. O 9 lat dłużej produkowano zaś wersję z jednostką chłodzoną cieczą. Z kolei klasyczny dostawczak, tak zwany Volkswagen Transporter T2c, opuszczał zakłady tej marki do... 2013 roku. Jego pożegnanie było naprawdę wielkim wydarzeniem dla tej marki.
W 1979 roku na drogi wjechał znacznie nowocześniejszy Volkswagen Transporter T3
Koncepcja znowu była ta sama, podobnie jak założenia techniczne. Volkswagen skupił się jednak na rozwiązaniach, które mogły wpłynąć na komfort użytkowania. Do tego stylistyka stała się kanciasta i zerwała z obłymi kształtami poprzedników.
W tej generacji zadebiutował po raz pierwszy kamper California (dziś notujący ogromne sukcesy), a także Multivan - czyli wygodna wersja osobowa. Obok benzynowych silników typu bokser, 50 i 70-konnych, chłodzonych powietrzem, pojawił się po raz pierwszy diesel. 50-konna konstrukcja chłodzona była cieczą.
Najprawdopodobniej już wtedy uznano, że chłodzenie powietrzem jest mało efektywne. W chwilę po premierze pojawiły się nowe benzynowe jednostki, właśnie chłodzone cieczą - oferujące 60, 78 i nawet 112 KM.
Co więcej, nie brakuje tutaj innowacyjnych rozwiązań. Na przykład w ofercie debiutuje wersja SYNCRO, z napędem na cztery koła. Ten powstał dzięki współpracy z firmą Daimler-Puch, a produkcja takich T3 odbywała się w fabryce w Graz. Tak, linia produkcyjna była tuż obok miejsca, w którym składano "Gelendy" Mercedesa.
Volkswagen Transporter T3 zyskał też diesla z turbodoładowaniem, a także katalizatory. Tym samym w ciągu 13 lat obecności na rynku zyskał szereg zaawansowanych modyfikacji, które mocno unowocześniły jego oblicze. Niemniej tutaj konieczna już była rewolucja.
A stał się nią Volkswagen Transporter T4. To była całkowicie nowa koncepcja dostawczaka
Nowa bryła, silnik z przodu, napęd na przednie koła, nowoczesny design i wiele rozwiązań z zakresu bezpieczeństwa. To wszystko przyniosła "T4-ka", która pojawiła się w 1990 roku. Zmiana projektu sprawiła, że Transporter zyskał dużo większą przestrzeń ładunkową i przestronniejsze wnętrze. Swoim designem nie odbiegał zaś od nowych osobowych modeli marki, co było dodatkową zaletą.
Jednocześnie Niemcy postawili na wszystkie najlepsze rozwiązania. Napęd Syncro pojawił się na liście opcji, podobnie jak i silniki z turbodoładowaniem. Ba, pod maską znalazła się nawet 2,5-litrowa benzyna, a później 2,8-litrowa konstrukcja VR6! Tylne zawieszenie wykorzystywało zaś wahacze wleczone, co przekładało się na dobre właściwości jezdne.
T4 to pierwszy model marki, który opuszczał "nową" fabrykę Volkswagena w Poznaniu. Niemcy przejęli dawny FSR i rozpoczęli w nim produkcję swoich popularnych samochodów dostawczych - T4 i Caddy. Z czasem zakład rozbudowano, a finalnie produkcję poszerzono o nową fabrykę we Wrześni.
W 2003 roku zaczął się rozdział, który trwał w zasadzie do tego roku
Mowa tutaj o modelach T5 i T6. Ten pierwszy czerpał z poprzednika pod kątem designu, ale był jeszcze większy i praktyczniejszy. T6-ka jest zaś dalszą ewolucją tego samochodu, z poprawioną stylistyką i z nowocześniejszym wyposażeniem. Ten model później odświeżono jeszcze raz, tworząc z niego generację T6.1.
Ta finalnie zniknęła z rynku kilka miesięcy temu, ustępując miejsca Transporterowi T7. Tym razem jednak nie mówimy tutaj o samochodzie, który opuszcza bramy zakładu w Hanowerze. T7-ka to nic innego jak zmodyfikowany Ford Transit Custom. Niemcy zdecydowali się na współpracę z "błękitnym owalem" i wykorzystali ich konstrukcję.
Tym samym można powiedzieć, że z jednej strony historia transportera trwa, ale z drugiej po 75 latach nie ma w niej już "pierwiastka Volkswagena". Ten zostaje teraz już tylko w innych użytkowych modelach - w elektrycznym ID.Buzzie, w Crafterze i w Caddym.