Mamy złe wieści. Rynek motoryzacyjny jeszcze się nie odbije od dna
Wszyscy liczyliśmy na to, że przyszły rok przyniesie widoczną zmianę w kwestii dostępności nowych samochodów. Tak się jednak nie stanie. Rynek motoryzacyjny czekają kolejne lata wyzwań, a wszystko to za sprawą obecnej sytuacji geopolitycznej. Jej zmienność sprawia, że zachowanie odpowiednich łańcuchów dostaw jest niekiedy fizycznie niemożliwe. Producenci szukają jednak atrakcyjnych alternatyw, aby poprawić ten stan rzeczy.
Na początku 2021 roku pojawiły się pierwsze przesłanki dotyczące problemów z dostępnością półprzewodników. Honda zasygnalizowała wówczas, że rynek motoryzacyjny może być mocno dotknięty tym problemem. Nikt nie spodziewał się, że te słowa będą aż tak prorocze.
Branża automotive dostała potężny cios, który kosztował łączną produkcją aut mniejszą o blisko 3,3 miliona pojazdów w tym roku. Do tego wiele marek wciąż nie może wyprodukować kompletnych pojazdów.
Ford na przykład gromadzi niewykończone samochody na specjalnych placach, gdzie czekają na uzupełnienie części. Problem w tym, że liczba aut zgromadzonych w jednym miejscu zaczyna sięgać 40 000.
Tak wygląda obecnie plac, na którym Ford trzyma niewykończone samochody. Jest to wręcz abstrakcyjny widok.
Rynek motoryzacyjny miał podnieść się w przyszłym roku. Nie ma jednak na to szans
Eksperci i przedstawiciele producentów mówią jednogłośnie, że ich optymistyczne estymacje dotyczące powrotu do normalności w 2023 roku już dawno wyrzucono do kosza.
Winna jest temu oczywiście obecna sytuacja geopolityczna. Inwazja Rosji w Ukrainie sprawiła, że wiele zakładów dostarczających części stanęło z dnia na dzień. Z kolei napięcia pomiędzy Chinami a Tajwanem również nie ułatwiają podejmowanie decyzji.
Wciąż dużym problemem jest także zapotrzebowanie na elektronikę, taką jak smartfony i laptopy. Walka o półprzewodniki trwa, a kolejne firmy sięgają po coraz to nowsze rozwiązania.
Volkswagen przykładowo mocno przebudowuje swój łańcuch dostaw. Dotychczas niemiecka marka polegała na dostawcach z Korei Południowej. Obecnie nacisk przesuwany jest na europejskie i tajwańskie firmy. Mowa tutaj między innymi o spółce STMicroelectronics, która jest wiodącym producentem półprzewodników na Starym Kontynencie.
Rynek motoryzacyjny jest w tarapatach, a to oznacza tylko jedno - dostępność aut pozostanie bardzo niska
Taki stan rzeczy oznacza też, że przychody firm będą niższe. To z kolei może przełożyć się na zwolnienia w fabrykach i inne cięcia, które dotkną tysiące, a może nawet dziesiątki tysięcy osób.
Wszystko to w połączeniu z rosnącą inflacją (nie tylko w Polsce) i dalszą niepewnością tyczącą się sytuacji na świecie nie wróży niestety niczego dobrego. Czekają nas czasy zaciskania pasa i poszukiwania alternatyw w postaci pojazdów używanych. A to z kolei oznacza, że auta z drugiej ręki również będą drastycznie drożeć.