Szło im powoli, będzie jeszcze wolniej. Toyota też "obcina" produkcję samochodów elektrycznych

Kolejny koncern koryguje swoje plany. Samochody elektryczne również spadły z listy priorytetów Toyoty. O ile kiedykolwiek na niej były.

Jak donosi dziennik biznesowy Nikkei, Toyota Motor ogłosiła korektę w planie produkcji. Samochody elektryczne, które miały wyjechać z fabryk koncernu w liczbie 1,5 miliona sztuk, spadły na dalszy plan. Firma planuje wyprodukować znacznie mniej aut z tym rodzajem napędu.

Samochody elektryczne Toyoty: Milion zamiast półtora

Winna jest oczywiście dynamika sprzedaży. Dla Toyoty samochody elektryczne były tylko jednym z elementów układanki, którą mają na światowych rynkach. Potentat w produkcji hybryd nigdy nie "przestawił się" na pełną elektryfikację.

Niemniej jednak w planach jest wciąż utrzymanie produkcji na poziomie 1,5 miliona sztuk do 2026 roku oraz 3,5 miliona sztuk do 2030 roku. Tyle że, jak podają przedstawiciele koncernu, to "punkty odniesienia dla akcjonariuszy", a nie realne plany produkcji.

Nawet plan produkcji miliona aut elektrycznych może być jednak wyzwaniem. Toyota, która nigdy specjalnie nie naciskała na takie samochody, ma niewiele modeli w gamie i dotychczas sprzedała nieco ponad 100 tysięcy egzemplarzy (104 tys.), zarówno Toyot, jak i Lexusów. To mniej niż 1% rocznej sprzedaży samej Corolli.

samochody elektryczne

Tego ruchu mogliśmy się spodziewać. Akio Toyoda zakładał, że samochody elektryczne w ogóle nigdy nie będą stanowić więcej niż 30% ogólnej sprzedaży samochodów. I może mieć racje. Koncernowi dość łatwo się wycofać z założeń, które nigdy nie były w tym względzie ambitne.

Ale to już kolejny koncern, który rewiduje swoje plany. Dotychczas najpoważniejszymi "graczami", którzy postawili na elektromobilność było Volvo, Ford, Mercedes, czy General Motors. Każdy z nich jednak ostatnio zmienił swoje strategie, stawiając na hybrydy i kasując kolejne modele. Zwłaszcza te drogie, elektryczne, których opracowanie jest za drogie, jak na spadającą sprzedaż.

Kraje, które wycofały się z dopłat, są miernikiem tego, jak bardzo ludzie kupują te samochody "bo chcą". W Norwegii co prawda 94% nowych modeli to "elektryki" (w tym, o dziwo, sporo Toyot), ale w Niemczech ich sprzedaż spadła aż o 2/3. Nasi sąsiedzi zamierzają wrócić do dopłacania, aby pobudzić gospodarkę. To jest... aby uratować Volkswagena i Mercedesa. Tymczasem Toyota, myślimy, może spać spokojnie, nawet po korekcie planów. I planować kolejne sportowe modele.