Seat Leon 2.0 FSI Stylance
Honda Civic zbyt kosmiczna. VW Golf zbyt konserwatywny. Taki dylemat może mieć wielu potencjalnych klientów aut segmentu C. Złotym środkiem może okazać się Seat Leon. Łączy on bowiem dwie cechy: atrakcyjną i uwodzicielską stylistykę nadwozia oraz sprawdzoną, solidną technologię.
Pamiętacie może serial z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku pt. "Tulipan" o największym podrywaczu w PRL-u? Opisywał on dzieje Jerzego Juliana Kalibabki, który rozkochiwał w sobie i uwodził rzesze kobiet, by potem je okraść i porzucić. Ten lowelas stosował niezliczone sztuczki, by dopiąć swego.
Podobną taktykę stosuje Seat Leon. Najpierw uwodzi wyglądem. Z tą jednak różnicą od Kalibabki, że płeć nie ma dla niego znaczenia. Auto przykuwa uwagę dynamiczną i sportową linią. Chcąc zdobyć czyjeś serce na dłużej, ważniejsze jest to, co w środku. Kalibabka szeptał do uszu kobiet czułe słowa, miłosne wiersze. Był szarmancki za dnia i namiętny nocą w alkowie. Leon też czaruje emocjami. Choć wnętrze nie jest już tak atrakcyjnie skrojone jak nadwozie, to jego praktyczność i poprawność skusi z pewnością tych, dla których futurystyczne wyświetlacze Civica są zbyt awangardowe. Za to właściwości jezdne hiszpańskiego kompakta i odczucia mu towarzyszące potrafią rozkochać w sobie najbardziej opornych na uroki powierzchowności. Przed Wami Leon z silnikiem 2.0 FSI o mocy 150 koni mechanicznych.
Najbardziej włoski Hiszpan
Seat Leon drugiej generacji zbudowany jest na tej samej płycie podłogowej, co Volkswagen Golf V i Audi A3. To wystarczająca rekomendacja. Ale podobieństw z Golfem jest więcej. Ten sam układ napędowy, te same silniki. Aż trudno uwierzyć, że opakowanie obu aut jest tak diametralnie różne. Sprawa staje się jasna, gdy spojrzymy do dokumentacji technicznej Leona. Pod jego projektem podpisał się nie kto inny, jak sam Walter de'Silva. To on natchnął Seata świeżością i dynamizmem linii. Twórca przepięknych projektów Alfy Romeo nie daje o sobie zapomnieć. Nijakie do niedawna auta hiszpańskiej marki emanują za jego sprawą erotyzmem, lekkością i sportowym duchem. Leon jest kwintesencją tego, co pokazała już Altea i Toledo. To on wieńczy dzieło i jest zdecydowanie najbardziej atrakcyjny wizualnie z całej trójki.
Mimo reklamowego hasła Seata - "niemiecka technologia, hiszpański temperament" trzeba do tego międzynarodowego grona dodać jeszcze jedną nację. Leon bowiem, czerpie pełnymi garściami z włoskiej filozofii samochodowej sztuki wzorniczej. Gdyby nie wielkie "S" na masce samochód śmiało mógłby zawitać do salonów Alfy Romeo i raczej nikt by się temu nie dziwił. Ale to komplement dla Leona, bo jeśli uczyć się, to tylko od najlepszych stylistów.
De'Silva narysował kształt Leona jakby jedną linią. Auto jest czymś pomiędzy jedno - a dwubryłowym nadwoziem. Linia dachu opada łagodnie w kierunku przodu już od środka. Przechodzi spokojnie w przedni słupek, który z kolei integruje się z profilem maski. Jest łagodnie, ależ ile w tym jednocześnie charakteru. Najbardziej charakterystyczny element z boku auta, to wrażenie obcowania z samochodem typu coupe. Wszystko za sprawą klamki drzwi tylnych ukrytej pod listwą okalającą szybę. To znany motyw stosowany od blisko dekady przez Alfę Romeo czy ostatnio przez Hondę w Civiku.
Dynamizmu i charakteru nadaje przetłocznie ciągnące się od krawędzi łezkowatych w kształcie lamp przednich. Krawędź ta opada stopniowo w dół i traci swą ostrość przy tylnym nadkolu. Brak listew ochronnych z pewnością nie burzy stylistycznej równowagi łuków, elips czy krawędzi. Jednak w praktyce parkowanie w ciasnych parkingach może objawić się niepożądanymi rysami na nadwoziu. Design górą.
Sportowy duch
Małe powierzchnie szyb bocznych sprawiają, że wnętrze wydaje się być na początku jak dżinsy po pierwszym praniu. Nieco przyciasne, ale po kilku godzinach nic nam już nie przeszkadza. Szczególnie z przodu zadbano o wystarczająca swobodę dla podróżujących. Testowa wersja Leona wyposażona została w skórzaną tapicerkę foteli. A te są po prostu wspaniałe. Posiadają wszechstronną regulację i są idealnie wyprofilowane, zachęcając tym samym do ostrej jazdy.
Kształt deski rozdzielczej nie porywa wyglądem jak nadwozie, ale też trudno jej poza tym coś zarzucić. No może jedynie fakt braku konsekwencji w kreacji kształtu nawiewów wentylacji. Stylowe okrągłe boczne tuby są w opozycji do zwykłych żaluzjowych po środku. Poza tym jest rzeczowo, prosto i schludnie. Kokpit otacza miękki materiał o fakturze karbonu. To miły detal. Niestety kłóci się z nim jakość tworzywa konsoli środkowej. Wyłożono ją szarym i twardym plastikiem o powierzchni 1 ha. Łatwo osiada na niej kurz, a jej rozmiar sprawia, że małe przyciski sterowania radiem i nawiewami wydają się wręcz filigranowe. Plastiki spasowano poprawnie, ale na brukowej nawierzchni do uszu dochodził odgłos drżących drzwiczek schowka przed pasażerem przedniego fotela. Generalnie jakość wykończenia Leona trochę rozczarowuje. Miękki i ładny materiał w części kokpitu to za mało. Konkurencja potrafi w tej dziedzinie więcej, np. wspominana już wcześniej Honda Civic.
Obsługa wszelkich urządzeń jest dziecinnie łatwa i intuicyjna. Nic nie rozprasza kierowcy, jakby chciano przekazać mu sygnał, że jazda jest tu najważniejsza. Teorię tę zdaje się potwierdzać sportowo ukształtowana i świetnie leżąca w dłoniach multifunkcyjna kierownica oraz zegary główne. Te ostatnie są bardzo czytelne, a centralne miejsce zarezerwowano dla obrotomierza. Dziwi trochę, skądinąd przyjazne dla oczu, białe podświetlenie wskaźników przed kierującym, w stosunku do czerwonego wyświetlacza komputera, klimatyzacji oraz systemu audio. Pomiędzy fotelami umieszczono m.in. sterowanie elektrycznie ustawianymi i podgrzewanymi lusterkami, uchwyty na napoje oraz wyjście AUX, do którego można podłączyć wiele urządzeń multimedialnych. Brakuje tylko podłokietnika, ale w aucie o sportowych aspiracjach można przymknąć na to oko. Monotonne czarno-szare wnętrze próbują ożywić dywaniki w kolorze lakieru auta. Czy to ładne? Kwestia gustu.
Z tyłu także siedzi się wygodnie i równie nisko jak z przodu. Nad głową wystarczy miejsca dla osób o wzroście do 185 cm. Bagażnik pod względem pojemności nie należy do rekordzistów w klasie, ale Seat nie ma tu powodów do wstydu. 340 litrów to przyzwoity wynik. Gorzej, że aby dostać się do niego trzeba pokonać wysoki próg, co ogranicza jego funkcjonalność. Łatwo natomiast składa się oparcie kanapy, ale podłoga nie jest idealnie płaska, gdyż powstaje niewielki uskok.
Mistrz krętych dróg
O niedociągnięciach w wykończeniu wnętrza czy aranżacji bagażnika łatwo zapomnieć. Wystarczy przekręcić kluczyk i ruszyć Leonem w trasę. Tu pokazuje swój kunszt i możliwości. Konstruktorzy Seata wreszcie stworzyli pojazd, w którego żyłach płynie prawdziwa hiszpańska krew. Jednostka napędowa jest znana z innych modeli koncernu Volkswagena, ale właśnie w Leonie zdaje się sprawdzać najlepiej.
Na papierze 150 koni brzmi nieźle. Bezpośredni wtrysk zapewnia autu wystarczającą dynamikę, a przyspieszenie do stu kilometrów na godzinę w 8,8 sekundy nie rozczarowuje. Zachwyca elastyczność silnika - nawet na szóstym biegu można dynamicznie przyspieszać z prędkości rzędu 80 km/h. Co prawda nie jest to torpeda, ale silnik lubi wkręcanie na wysokie obroty. Drugi oddech łapie po przekroczeniu 4 tysięcy obr./min, a przyrost mocy czuć aż do wartości oznaczonej cyfrą "6". Wówczas we wnętrzu robi się dość głośno, ale amatorzy sportowego brzmienia wydechu powinni być usatysfakcjonowani. Dźwignia skrzyni biegów chodzi z lekkim oporem, ale to cechuje właśnie przekładnie o sportowym zacięciu. Skok lewarka jest krótki, a biegi wchodzą perfekcyjnie.
Niestety silnik FSI nie jest tak oszczędny jak obiecuje producent. W mieście podczas normalnej jazdy z łatwością spali 12 litrów benzyny na sto kilometrów. Poza tym preferuje 98 oktanową ciecz, więc trzeba liczyć się z tym, że dynamiczna jazda okupiona zostanie znacznymi wydatkami. Szczególnie, że apetyt podczas ostrzejszego traktowania gazu w trasie wzrasta nawet do ponad 15 l/100 km.
Dynamiczny motor, choć przyzwoity, nie dorasta i tak do pięt możliwościom układu jezdnego i zawieszenia. Leon w tej dziedzinie to prawdziwy zawodowiec. Prowadzi się z niezwykłą lekkością i wyczuciem. Układ kierowniczy należy do najlepszych w klasie i jest czuły jak baskijska kochanka. Seat kocha każdy zakręt, każdą nawierzchnię. Prowadzi się nienagannie i posiada tak duże rezerwy bezpieczeństwa, że system ESP nawet przy ostrym wchodzeniu w zakręty pozostaje najczęściej bezrobotny. Jeśli już zadziała jest mało nachalny. Cechuje go też wyjątkowa inteligencja. Współpracuje bowiem z układem Drive Steering Recommandation, który wykrywa nadsterowność i samoczynnie zakłada kontrę, co stabilizuje auto. Potrafi też skrócić drogę hamowania o 5-10 proc. oraz niweluje poślizgi, gdy jedną stroną auto wyjedzie na pobocze. System hamulcowy jest bardzo wydajny i nie traci nic ze swego działania po ostrym rozgrzaniu tarcz.
Jeśli chodzi o komfort jazdy Leon, jak wiele aut z grupy Volkswagen-Audi, nie rozpieszcza w tym względzie. Mimo to, zawieszenie skutecznie wybiera większość nierówności. Auto nie podskakuje nerwowo i nie wychyla się na zakrętach. Chociaż zastosowano niskoprofilowe opony, w niewielkim stopniu cierpi na tym wygoda pasażerów. Seat zaaplikował Leonowi najlepszy układ jezdny, jaki do tej pory przyszło mi testować w rodzinie kompaktów. Wielkie ukłony dla inżynierów z Martorell!
How much?
Od 2002 roku Seat wchodzi w skład Audi Brand Group, gdzie tworzy się auta o sportowym zacięciu. Nowy Leon zbliżył się w pewnych elementach do tej prestiżowej marki, choć pod względem jakości wykończenia detali sporo mu jeszcze brakuje. Testowana wersja kosztuje niemało, bo blisko 105 tysięcy złotych, ale wyposażono ją naprawdę bogato. Są tam m.in. świetne biksenonowe reflektory skrętne, tempomat, skórzana tapicerka, 17-calowe aluminiowe felgi, ESP, TCS, komplet ośmiu poduszek powietrznych, szyberdach, czujnik deszczu, świateł, czy samościemniające się lusterko wsteczne. Podstawowa wersja Leona z silnikiem 2.0 FSI, która dostarcza takiej samej frajdy z jazdy, to wydatek (po udzielanym przez firmę rabacie) blisko 73,5 tysiąca złotych. Lepszym wyborem od testowanego silnika FSI wydaje się być dostępny od niedawna model 1.8 TSI z mocnym, 160 konnym motorem. Przyspiesza o blisko sekundę lepiej do "setki" i wg danych producenta spala nawet o jeden litr paliwa mniej. Można wyjechać nim z salonu już za niewiele ponad 80 tysięcy złotych. Kusząca propozycja?
Słynny polski podrywacz o ksywie Tulipan, gdy już uwiódł swoje kochanki okradał je i porzucał. Leona też można określić mianem złodzieja. Potrafi skutecznie zawrócić w głowie i obedrzeć z ostatniego grosza, by tylko go zdobyć na własność. A gdy już będzie twój, wtedy rzuci cię... ale na kolana. Bo prowadzić go, to prawdziwa rozkosz dla zmysłów.