Skoda Superb 2024 to klasyka gatunku w nowym opakowaniu. Sprawdziłem trzy kluczowe wersje
Kiedy przepis jest dobry, eksperymentowanie z jego składnikami nie ma żadnego sensu. Można jedynie pobawić się z formą podania dania. Czescy szefowie kuchni wiedzą, jak gotować w taki sposób, aby ich klienci wyszli z salonu nasyceni i szczęśliwi. Skoda Superb 2024 jest wierna wszystkim dotychczasowym założeniom tego modelu, ale oferuje je pod płaszczem nowoczesności.
Zacznę od odważnego stwierdzenia: na rynku nie ma lepiej pozycjonowanego samochodu. Ten model od czasów pierwszej generacji jest wierny kilku kluczowym założeniom, takim jak praktyczność i uniwersalność z lekką dozą elegancji. Każdy z dotychczasowych modeli był im wierny, aczkolwiek interpretował je na swój własny sposób. Teraz przyszedł czas na czwarte, być może ostatnie spalinowe wcielenie. Skoda Superb 2024 na pierwszy rzut oka jest starym znajomym z nieco zmienioną twarzą, aczkolwiek to złudne wrażenie.
W tym aucie zaszła mała rewolucja, ukryta pod nadwoziem. I to ona gra tutaj pierwsze skrzypce, gdyż zmienia to, jak odbieramy ten samochód. Czy na lepsze? Bez wątpienia.
Skoda Superb 2024 w trzech aktach. Sprawdziłem kluczowe wersje napędowe w wersji liftback
Z tym samochodem, a w zasadzie samochodami, spędziłem trzy dni. Za kierownicą zrobiłem nimi ponad 500 kilometrów, co pozwoliło mi nie tylko na poznanie możliwości Superba, ale przede wszystkim na sprawdzenie trzech w mojej opinii kluczowych silników.
Jakie jednostki napędowe wybrałem? Zacząłem od silnika, który jest już w ofercie, ale w salonach pojawi się dopiero jesienią. Mowa o wersji 2.0 TSI, która oferuje 265 KM i napęd na cztery koła.
Moim drugim wyborem był diesel 2.0 TDI o mocy 150 KM, czyli klasyka gatunku. Spotkanie z tym samochodem zakończyłem 120-kilometrami za kierownicą wariantu 1.5 eTSI o mocy 150 KM.
Tutaj widać też od razu duży plus tego samochodu: gama jest szeroka i opiera się na ciekawych silnikach. Z salonu możemy wyjechać oszczędnym dieslem, ale i mocną benzyną. Nie jesteśmy ograniczeni do jednego silnika, do tego wyżyłowanego do granic możliwości. Poza wspomnianymi jednostkami napędowymi, w Superbie liftback jest też 193-konny diesel z napędem 4x4.
Kliknij tutaj, aby zobaczyć nasz wideotest nowego Superba
Hybrydy plug-in tutaj nie znajdziemy - ta jest zarezerwowana dla wersji kombi, przynajmniej na tę chwilę. Tym razem więc muszę ją pominąć, gdyż pod lupę wziąłem wyłącznie liftbacka.
Skoda Superb 2024. Jak ten model wypada na żywo?
Tutaj słowem przewodnim była "ewolucja", a nie "rewolucja" - oczywiście w kwestii stylistyki. Nowy Superb wygląda jak bardzo zaawansowany lifting poprzednika. Wiele elementów zachowało zbliżony charakter, aczkolwiek to złudne wrażenie.
Przeprojektowano tutaj każdy detal. Na przykład przedni grill jest znacznie szerszy, zderzak ma delikatniejszą linię, a światłą zbliżyły się kształtem do tych z Enyaqa. To samo tyczy się tyłu, gdzie nowe lampy z jednej strony przywodzą na myśl te z poprzednika, a z drugiej są zupełnie inne. Wyróżnia je także nowa sygnatura świetlna.
Ja osobiście jestem fanem takiego kierunku zmian. Poprzedni Superb wciąż wygląda dobrze, nawet po 9 latach od premiery, na której zresztą miałem okazję być. Od tamtej pory niezmiennie uważam, że Czesi poszli w dobrym kierunku ze stylistyką swoich aut.
"Wynajdywanie" koła na nowo nie miało większego sensu. W nowej generacji uproszczono niektóre przetłoczenia, postawiono też na aerodynamiczne felgi (stanową większość oferty) i dodano kilka ciekawych lakierów, takich jak Ice Tea Yellow. Kontrowersyjny odcień, ale zaskakująco udany.
Pod kątem wymiarów Skoda Superb 2024 robi wrażenie. Teraz ma blisko 5 metrów długości
A dokładnie 4912 mm. Rozstaw osi to 2841 mm, co jest gwarancją ogromnego wnętrza. I ta kwestia wciąż imponuje. Superb jest po prostu gigantyczny w środku, a jazda na tylnej kanapie to czysta przyjemność.
Po pierwsze - wciąż możemy tutaj jeździć z nogą założoną na nogę. Po drugie - nowa kanapa z dłuższym i lepiej wyprofilowanym siedziskiem daje wyższy komfort. Do tej pory było ono dość krótkie i mało przyjazne. Teraz ta pięta Achillesowa Superba zniknęła.
Niezależnie od tego, czy wybierzecie wersję kombi, czy też liftbacka, na bagażnik narzekać nie będziecie. W tym bardziej "eleganckim" wydaniu mamy 645 litrów do dyspozycji, z możliwością powiększenia do 1795 litrów.
Samo wnętrze jest bardzo udane. Mam tylko kilka małych zastrzeżeń
Design kokpitu jest zbliżony do koncepcji, którą zaprezentowano w nowym Kodiaqu. Mamy więc tutaj centrum dowodzenia w postaci dużego ekranu, trzy pokrętła odpowiedzialne za klimatyzację (i nie tylko, ale o tym za chwilę) i mnogość schowków.
Patrząc na tę deskę rozdzielczą widać, że Superb jest bliźniakiem Passata, głównie za sprawą rozmieszczenia poszczególnych elementów. Uważam jednak, że to Skoda wychodzi tutaj obronną ręką i bardziej cieszy oko projektem wnętrza.
Czeska marka dobrze rozwiązała trzy rzeczy. Pierwszą jest wspomniane klasyczne sterowanie klimatyzacją, za pomocą cyfrowych pokręteł. Środkowe, poza ustawieniami nawiewu, obsługuje też tryby jazdy, głośność i skalę mapy - Skoda nazywa to "SmartDials". To bardzo wygodny patent, który ułatwia obsługę samochodu.
Drugą kwestią jest kolorystyka, która w Skodzie jest dużo przyjemniejsza, niż w Volkswagenie. Do wyboru mamy tutaj kilka wariantów kolorystycznych, nazywanych "atmosferami". Każda z nich zmienia też zastosowane materiały wykończeniowe. Tak oto na przykład deska rozdzielcza może być obszyta tkaniną, ekoskórą lub materiałem imitującym zamsz.
Trzecia rzecz to komfort i pozycja za kierownicą. Nowe ergonomiczne fotele świetnie podpierają ciało, a znalezienie idealnego ustawienia za dwuramienną kierownicą to czysta formalność. Plusem jest też ukrycie wybieraka skrzyni biegów za kierownicą. Automat jest tutaj standardem w każdej wersji, a przestrzeń na tunelu środkowym wygospodarowano z myślą o schowkach i o ładowarce indukcyjnej.
Wady? Ja przyczepię się jedynie do dziwnej "budki" zegarów, pod którą i tak ukryto tablet, zresztą wystający poza jej obręb. Wygląda to dość dziwnie i sprawia wrażenie dopasowywanego na ostatnią chwilę.
Wskoczmy za kierownicę, czas na crème de la crème w ofercie Superba. 265 KM i napęd na cztery koła to zaskakująco przyjazny zestaw
Z reguły połączenie mocnej dwulitrowej benzyny i napędu na cztery koła to gwarancja wysokich wydatków, zwłaszcza na stacji paliw. Tutaj jednak tak nie jest - ale po kolei.
265-konna benzyna z napędem na cztery koła zamyka ofertę tego modelu. Dostajemy tutaj świetne osiągi (5,6 sekundy przyspieszenia do setki), dobrą trakcję i naprawdę przyjemną dynamikę. To wszystko nie jest okupione wysokim zużyciem paliwa. Przy autostradowych 130 km/h wynik na poziomie 7,3-7,4 litra uważam za bardzo dobry.
Na bocznych drogach, gdzie z kolei mocniej wyprostowałem prawą nogę, doceniłem napęd AWD, który faktycznie sprawdza się w zakrętach - przód nie wyjeżdża tak bardzo, jak w innych wersjach napędowych. Poza tym możemy tutaj liczyć na to, że na śniegu, lub na mokrej nawierzchni, poczujemy się bardzo pewnie.
Potem przesiadłem się do Skody Superb 2.0 TDI 150 KM
Klasyka gatunku w nowym wydaniu. Diesel radośnie klekocze po odpaleniu, ale ten dźwięk szybko znika i przestaje doskwierać po kilkunastu sekundach. 150 koni mechanicznych w tym aucie nie czyni z niego rakiety (do setki przyspiesza w 9,2 sekundy), ale za to odwdzięcza się niskim zużyciem paliwa.
Przy spokojnej jeździe bez problemu osiągniecie ponad 1200 kilometrów zasięgu, a realnie powtarzalnym wynikiem będzie 1000 kilometrów. To robi wrażenie.
Z wad? Na krętych górskich drogach, przy dłuższych podjazdach, przydałoby się nieco więcej mocy. Do tego przy napędzie na przednią oś czuć, że w szybciej pokonywanych zakrętach przyczepność kończy się znacznie wcześniej. Na szczęście elektronika reaguje szybko, skutecznie i w przyjemny sposób.
Jazdy zakończyłem za kierownicą Superba 1.5 eTSI
Mowa więc tutaj o 150-konnej benzynie z układem miękkiej hybrydy. Wielkich oczekiwań pod adresem tego auta nie miałem, gdyż taki silnik w dużym samochodzie oznacza raczej "akceptowalne" osiągi, często okupione wyższym zapotrzebowaniem na paliwo.
Co do dynamiki nie myliłem się, ale spalanie miło mnie zaskoczyło. Układ miękkiej hybrydy wyłącza silnik przy każdej okazji i pozwala na żeglowanie, co przydaje się przy dłuższych zjazdach, np. na autostradzie.
Efekt? Na dystansie 120 kilometrów (miasto, zwykłe drogi krajowe i autostrada), osiągnąłem zużycie paliwa na poziomie 4,6 litra na setkę. Co więcej, przez pewien czas utrzymywałem się poniżej 4 litrów.
Nie powiem, żeby był to mój wybór w tym aucie, gdyż przy komplecie pasażerów i bagaży osiągi będą ledwie wystarczające, aczkolwiek jeśli nie grają one pierwszych skrzypiec, to Superb eTSI może być ciekawym wyborem.
Skoda Superb 2024 ma wiele rozwiązań z wyższej półki
Na pokładzie tego samochodu debiutują zaawansowane systemy wsparcia kierowcy (w tym układ Travel Assist w najnowszym wydaniu), a na liście opcji są światła LED MATRIX. Tych nie miałem jeszcze okazji sprawdzić - na to trzeba poczekać do pełnego testu Superba w Polsce.
Fani technologii docenią nowe multimedia (bardzo łatwe i wygodne w obsłudze), a także szereg ciekawych rozwiązań systemowych. Jest to chociażby możliwość płacenia za parking z poziomu... samochodu. Kolejne firmy i miasta dołączają do tego systemu, co ułatwi parkowanie auta bez zmartwień o formę płatności.
Ile kosztuje nowy Superb?
Cennik liftbacka otwiera wersja Essence z silnikiem 1.5 eTSI, którą wyceniono wyjściowo na 149 900 złotych. Kombi jest nieco droższe i kosztuje 156 900 złotych.
Kliknij tutaj, aby poznać cennik Skody Superb
Oczywiście "im dalej w las, tym drożej". Przebicie granicy 200 000 złotych to czysta formalność, zwłaszcza przy połączeniu wersji Selection lub L&K z mocniejszymi silnikami.
Uważam jednak, że jest to auto warte tych pieniędzy. Dobrze wygląda, dobrze jeździ, oferuje świetne wyposażenie oraz ogrom przestrzeni, a przy tym nie jest SUV-em. To model, w którym jest mało wad i dużo zalet. Jeśli więc możecie przetrawić cenę, to z wyboru będziecie bardzo zadowoleni.