Służbówka Fernando Alonso dotarła do Polski. To lifting, który był bardzo potrzebny
Pełni rolę samochodu bezpieczeństwa w Formule 1, a służbowo jeździ nim Fernando Alosno. Nowy Aston Martin Vantage dotarł do Polski i miałem okazję poznać go z bliska. Zobaczcie jak się zmienił.
To bez wątpienia był zaskakujący pokaz. W czeluściach garażu pod hotelem Raffles Europejski wygospodarowano cichą przestrzeń, w której ukryto wyjątkowy nowy produkt firmy z Gaydon. Aston Martin Vantage przeszedł duży lifting, który zmienił go nie tylko wizualnie, ale i mechanicznie. Można wręcz powiedzieć, że poza garścią detali są to teraz dwa różne samochody. Nowy Vantage zadebiutował już jako samochód bezpieczeństwa w Formule 1, a Fernando Alonso promuje go na każdym kroku, jako kierowca zespołu F1 tej marki.
Teraz miałem okazję poznać go z bliska. Oto garść ciekawostek na jego temat.
Reklamuje go Fernando Alonso, swoimi możliwościami bije na głowę poprzednika. Oto nowy Aston Martin Vantage
Przede wszystkim nowe wcielenie tego modelu dostało zupełnie inny pas przedni. Choć na pierwszy rzut oka wygląda tak samo, jak w modelu DB12, to w praktyce te auta różnią drobne detale. Zwróćcie uwagę na kształt lamp (w DB12 mają wcięcie na górze, w Vantage'u są bardziej "jajowate"). Ciężko też przeoczyć ogromny wlot powietrza o typowym dla Astona kształcie.
Co jak co, ale linie tworzone przez Marka Reichmanna wciąż budzą wiele kontrowersji. Profil i tył na szczęście pozostały niezmienione - a to duży plus. Z nowości warto dodać zwiększoną o 30 mm szerokość nadwozia, a także przeprojektowany tylny zderzak z agresywnym wizualnie dyfuzorem.
Wnętrze to zmiana, na którą czekało wielu klientów
Pożegnano tutaj wreszcie dość specyficzny design i archaiczne multimedia. Teraz ich miejsce zajął nowy system (z ekranem dotykowym), a konsola środkowa zyskała charakterystyczną "leżącą" formę. Widzę tutaj pewne nawiązanie do Porsche, ale kierunek zmian jest dobry. Obsługa wreszcie stała się prosta, a kokpit cudownie otula kierowcę.
Oczywiście materiały wykończeniowe nie pozostawiają niczego do życzenia. Klienci mogą niemal dowolnie konfigurować ten samochód, dobierając wedle uznania kolory pasów, przeszyć, skóry i wykładziny.
Zmian mechanicznych tutaj nie brakuje. Najważniejsza zaszła pod maską
Wciąż mamy tutaj do czynienia z 4-litrowym V8 ze stajni AMG. Wzmocniono je do 670 KM, co oznacza ogromny przyrost mocy względem poprzednika. Brytyjczycy dopracowali też układ jezdny, dzięki czemu przeniesienie tej mocy na asfalt jest znacznie łatwiejsze.
O tym jednak póki co nie było dane mi się przekonać. Mogę Wam za to powiedzieć ile kosztuje ten samochód. Cennik otwiera kwota sięgająca 250 000 euro, ale to oczywiście dopiero rozgrzewka. Granica jest tam, gdzie ustawi ją kupujący - możliwości indywidualizacji wyglądu są tutaj ogromne. Za dystrybucję tych samochodów w Polsce odpowiada Auto Fus Group.