Stellantis: nierentowne marki znikną z rynku. Także Stellantis: jednak nie
Zaczynam dochodzić do wniosku, że największym wrogiem grupy Stellantis staje się... grupa Stellantis.
Kilka tygodni temu Stellantis ogłosiło wyniki finansowe za pierwsze półrocze tego roku - i nie napawają one optymizmem. Piętrzący się "stock" w USA, słabnąca sprzedaż i spadek przychodów nie wygląda dobrze w raporcie. Ba, nawet udziałowcy pozwali Carlosa Tavaresa i Natalie Knight (dyrektorkę finansową) z tytułu ukrywania złej kondycji koncernu.
Chwilę później Carlos Tavares, podczas konferencji podsumowującej te wyniki, powiedział wprost - jeśli wybrane marki będą nierentowne, to je zamkniemy. Byłoby to jednak przeciwieństwem dla strategii, która zakładała, że wszystkie firmy w portfolio mają 10 lat na rozwoój i będą rozwijane w równomierny sposób.
Oczywiście to sprawiło, że pojawiło się wiele spekulacji, które Stellantis musiał prostować
Przede wszystkim na celownik trafiło Maserati, które notuje duży spadek sprzedaży względem ubiegłego roku. Nowe Grecale nie cieszy się dużą popularnością, a GranTurismo za sprawą ceny przegrywa z konkurentami. Z kolei nowe elektryczne modele pochłaniają ogromne nakłady finansowe.
W mediach przewijały się nagłówki o sprzedaży Maserati, między innymi Chińczykom. To oczywiście były spekulacje, którym włosko-francusko-amerykański koncern stanowczo zaprzeczył.
Później w podobnym tonie wspomniano o przywróconej do życia Lancii, czy o DS-ie. W ubiegłym tygodniu oliwy do ognia dolał Frank B. Rhodes, Jr., praprawnuk Waltera P. Chryslera, który wezwał inwestorów z USA do próby przejęcia Chryslera, Dodge'a i RAM-a, aby utworzyć nowe Chrysler Corporation. Dobrze jednak wiemy jak skończyła ta grupa przed fuzją z Daimlerem.
Teraz Stellantis twierdzi, że jednak nie ma opcji, aby którakolwiek z marek zniknęła z rynku
Chwila moment, co? Czyli jednak wcześniejsze słowa Carlosa Tavaresa nie były prawdą i stanowiły plasterek na zadrapania udziałowców? A może po raz kolejny zmieniono strategię i jednak jest gdzieś jakieś światełko w tunelu?
Jeśli mam być szczery, to zaczynam martwić się o przyszłość tej grupy. Kierunek rozwoju jest tutaj przedziwny, a równoległe rozwijanie tylu podobnych marek jest ogromnym wyzwaniem. Co więcej, w tym gronie są firmy, które w mojej opinii nie są mocnymi zawodnikami.
Mowa tutaj chociażby o DS-ie i Lancii. O ile ten pierwszy ma jeszcze względną pozycję na rynku, o tyle próba przywrócenia blasku Lancii za sprawą gruntownie przebudowanej 208-ki nie brzmi obiecująco. Obym się mylił, ale wygląda to jak dalsze brnięcie w ślepą uliczkę.
Wspomniany Chrysler jest cieniem samego siebie, oferując jeden model. Od lat nikt nie ma na niego pomysłu (i wszystko wskazuje na to, że nic się tutaj nie zmienia). Dodge z nowym Chargerem może przegrać z konkurentami. Jedynie RAM "dowozi wyniki", choć na rynku pickupów musi uznać wyższość Forda F-150.
Czy to małżeństwo przetrwa próbę czasu?
Na pewno nie bez większych lub mniejszych sporów i "siniaków". Mam wrażenie, że przesadna unifikacja kluczowych modeli i postawienie na bardzo kontrowersyjną paletę jednostek napędowych było pierwszym większym błędem. Kolejnym jest pośpiech z elektryfikacją w momencie, w którym mimo wszystko widać spowolnienie na rynku, choć wielu pasjonatów elektrycznej jazdy próbuje na to nie zwracać uwagi.
Stellantis musi położyć nacisk na najbardziej dochodowe marki i najważniejsze modele, stricte dopasowane do oczekiwań rynku. A tutaj, jak na tę chwilę, nie wychodzi to najlepiej. Dokładanie do tego wszystkiego "piętnastej marki" w postaci chińskiego Leapmotor, także nie działa na korzyść całej grupy.
Jestem ciekaw podsumowania trzeciego kwartału tego roku i później wyników za cały 2024 rok. To pokaże w jakiej kondycji jest ten koncern i na jakie ruchy będzie mógł sobie pozwolić w kolejnych dwunastu miesiącach.