Genialny plan Stellantis. Teraz to koncern technologiczny, którego zyski wzrosną dzięki dodatkom
Stellantis przedstawiło swój rewolucyjny plan na przyszłość. Ten producent samochodów chce się stać gigantem technologicznym - i ma na to sposób. To szaleństwo, czy świetnie przemyślana strategia?
Wczorajsza konferencja koncernu Stellantis wywołała niemałe poruszenie. Gigant motoryzacyjny przedstawił swoje plany na najbliższe lata. Wśród nich jedna linijka w prezentacji wzbudziła wiele emocji. Chodzi o przychód, który w 2030 roku ma wynosić rocznie 20 miliardów dolarów.
Tak, to nie błąd - Stellantis chce wygenerować 20 miliardów dolarów przychodu rocznie, stając się jednocześnie koncernem technologicznym
Oczywiście w tym powiedzeniu jest nieco przesady, ale doskonale zawiera ono koncepcję rozwoju koncernu.
Z reguły marki motoryzacyjne opierają się w dużej mierze na outsorcingu. Wiele znanych firm, takich jak Valeo, Continental czy Bosch przygotowuje nie tylko konkretne komponenty, ale i całe oprogramowanie do samochodów. Teoretycznie pozwala to na redukcję kosztów i przyspieszenie procesu rozwojowego.
Amerykańsko-włosko-francuski koncern staje zaś w opozycji do takich założeń i idzie całkowicie pod prąd. Stellantis za wzór bierze koncerny produkujące smartfony i to z nich czerpie przykład. Dlatego też największą rewolucją będzie tutaj rezygnacja z wielu poddostawców na rzecz wewnętrznego tworzenia rozwiązań do nowych samochodów. Do tego nawiązano trzy strategiczne współprace, które pozwolą na przyspieszenie tego procesu.
Mów mi Stella. Stella Brain
Stellantis pracuje aktualnie nad czterema nowymi platformami, które oznaczone są kodem STLA i ich wielkością. STLA nie jest jednak zlepkiem liter, a akronimem słowa STELLA.
Każda z tych platform połączona będzie z STLA Brain, czyli architekturą oprogramowania i elektroniki będącą "mózgiem" każdego samochodu. Rozwiązanie to wyposażone będzie w sztuczną inteligencję, co pozwoli na lepsze "uczenie się" zachowań kierowcy przez samochód.
Z STLA Brain współpracować będą dwa kolejne systemy. Pierwszy to STLA SmartCockpit. Pod tą nazwą kryje się cały zestaw rozwiązań, które mają połączyć system multimedialny z usługami e-commerce.
Tak, dobrze przeczytaliście. Stellantis chce zarabiać na aplikacjach, które zwiększą użyteczność samochodu. Co to znaczy? Zapewne możemy spodziewać się możliwości odblokowania poszczególnych funkcji za stosowną opłatą lub decydując się na subskrypcję. Oczywiście nie zabraknie tutaj także zaawansowanej nawigacji i obsługi głosowej.
Trzecim składnikiem mózgu będzie STLA AutoDrive. To system autonomicznej jazdy trzeciego stopnia, który opracowywany będzie wspólnie z BMW. Co ciekawe działanie tych systemów w obydwu koncernach będzie nieco inne, aczkolwiek "rdzeń" będzie taki sam.
Stellantis podaje rękę Foxconnowi i Waymo
Chiński Foxconn będzie głównym partnerem w zakresie produkcji mikroczipów i kontrolerów całej elektroniki. Ma to zabezpieczyć przyszłość produkcji modeli grupy w trudnych czasach.
Grupa Waymo także dołoży swoją cegiełkę do rozwoju Stellantis. O ile z BMW opracowywana będzie technologia autonomii trzeciego stopnia, o tyle wraz z Waymo rozwijany będzie kolejny, czwarty stopień. To jednak temat dużo bardziej odległy i wymagający sprostania większym wyzwaniom.
Przy okazji Stellantis pokazało auto... przyszłości?
Jest nim Chrysler Airflow EV. Ten samochód zaprezentowano już kilka miesięcy temu podczas wydarzenia o nazwie EV Day. Wówczas zarysowano jedynie wstępny plan rozwoju grupy.
Tymczasem okazuje się, że Chrysler Airflow jest już bliski produkcji. Ma to być nowoczesne auto, które wykorzysta "Stellę" jako pierwsze. Ten crossover celuje teoretycznie w Mustanga Mach-E, głównie za sprawą swoich wymiarów.