Stellantis trzyma ramę. Jest dla aut spalinowych, hybrydowych, elektrycznych i wodorowych
Jedna rama, dziesiątki zastosowań. Oto ostatni element w układance platform grupy Stellantis - STLA Frame. Zobaczcie co oferuje.
- Platforma STLA Frame jest bazą dla pickupów i aut użytkowych
- Jedna konstrukcja obsłuży auta spalinowe, hybrydowe, elektryczne i wodorowe
- Pierwszy model złapał już... opóżnienie
Rodzina konstrukcji z grupy Stellantis jest w komplecie. Do platform STLA Small, Medium i Large oficjalnie dołącza STLA Frame. Jak sama nazwa wskazuje, mówimy tutaj o klasycznej ramie. Ta jednak jest dostosowana do wielu samochodów - zarówno spalinowych, hybrydowych, jak i elektrycznych. Co więcej, opracowano ją także z myślą o wodorze.
Stellantis ma cztery kluczowe płyty podłogowe
Teoretycznie więc pokrywa zapotrzebowanie w każdym kluczowym segmencie. STLA Frame imponuje solidnością. W wersji dla elektryków ma ponad 6300 kilogramów uciągu na haku i 1225 kilogramów ładowności. Wykonano ją z bardzo wytrzymałej stali i opracowano w taki sposób, aby zachować nisko położony środek ciężkości.
Zadbano też o zdolności terenowe. Głębokość brodzenia w każdej wersji to co najmniej 610 mm, aczkolwiek poprawione offroadowe warianty pickupów z pewnością poradzą sobie także z trudniejszym terenem.
W elektrycznej wersji bateria ma oferować od 159 do 210 kWh pojemności. Całość "ożywia" 800-woltowa instalacja elektryczna, która zapewni bardzo szybkie ładowanie z mocą do 350 kW. Alternatywą będzie wariant z range-extenderem (spalinowym silnikiem), co przełoży się nawet na 1200-1400 km zasięgu na jednym ładowaniu i tankowaniu.
Wersje spalinowe i hybrydowe skorzystają głównie z silnika z rodziny Hurricane, czyli z 3-litrowej rzędowej szóstki. Poza tym Stellantis przygotowało też miejsce na butle z wodorem, aby zabezpieczyć się na poczet zapotrzebowania na takie samochody.
Platforma STLA Frame, choć opracowana głównie dla pickupów, trafi również do różnych pojazdów użytkowych. Tutaj w grę wchodzi także sprzedaż konstrukcji dla zewnętrznych firm, budujących różnego typu auta specjalne.
W Europie raczej jej nie zobaczymy
Nawet gdyby RAM Ramcharger trafił jakoś na Stary Kontynent, to w wersji z baterią 210 kWh wymagałby już innej kategorii na prawo jazdy, co automatycznie ograniczyłoby zainteresowanie takim samochodem. Dopóki więc baterie nie schudną, na tego typu modele w Europie nie ma co liczyć.