Suzuki S-Cross Hybrid - TEST. Słuszna idea, ale fatalnie zrealizowana
Koncepcja wyposażenia Suzuki S-Cross w napęd hybrydowy była słuszna. Taka wersja byłaby strzałem w dziesiątkę i mogłaby zainteresować szerokie grono klientów. Szkoda tylko, że pod maską wylądował zlepek przypadkowych części, a nie dopracowany napęd. Gdyby tak o pomoc poproszono tutaj Toyotę, to ten samochód miałby bardzo dużo sensu.
Jakie jest Suzuki S-Cross - każdy widzi. Ten samochód pozostaje z nami od lat, choć teraz ukrywa się pod nowym wcieleniem. To jednak wciąż mocno odświeżona wersja konstrukcji, która na rynek trafiła 10 lat temu.
Upływ czasu jest tutaj widoczny w wielu miejscach. Moim zdaniem w przypadku tego samochodu nie jest to jednak przytyk. S-Cross po liftingu stał się atrakcyjniejszy wizualnie i ma nieco bardziej dopracowane wnętrze.
Poza tym to wciąż "solidny samochód z Japonii", projektowany i budowany według starej dobrej szkoły. Na fajerwerki nie ma co liczyć, ale komfort, przestrzeń i uniwersalność zadowolą każdą osobę, która szuka pewnego auta do przemieszczania się z punktu A do punktu B.
Suzuki S-Cross 2023 trafi w gusta osób, które cenią sobie japońską prostotę w starym stylu. Szkoda tylko, że silnik jest tutaj z zupełnie innej bajki
Toyota w tym roku obchodzi 25-lecie napędów hybrydowych. Przez ćwierć wieku ta marka dopracowała to rozwiązanie do perfekcji, choć w praktyce ogólna idea nie zmieniła się od samego początku.
Te lata pokazały, że działa ona doskonale i zapewnia idealną kombinację wydajności i oszczędności. Wielu innych producentów w mniejszym lub większym stopniu poszło śladami Toyoty, stosując podobne założenia w swoich napędach hybrydowych.
Suzuki tutaj ma dodatkową przewagę, gdyż jest w sojuszu z tą marką. Ta współpraca zaowocowała modelem Swace i Across, będącymi lekko zmodyfikowanymi modelami Corolla i RAV4 PHEV. W przypadku S-Crossa ta japońska marka zdecydowała się jednak pójść własną drogą, co niekoniecznie było trafionym pomysłem.
Wolnossący silnik, jednostka elektryczna z generatorem i skrzynia biegów, która znalazła się tam z przypadku
Na papierze specyfikacja tego samochodu nie wygląda źle. Połączono tutaj wolnossący silnik 1.5 DualJet z jednostką elektryczną (będącą też generatorem) i z małym akumulatorem o pojemności 840 Wh, pracującym pod napięciem 140V. Nie jest to więc high-tech z najwyższej półki, ale solidna baza do zrobienia oszczędnego auta.
I do tego wszystkiego, nie wiedzieć czemu, dopięto skrzynię ASG, czyli "zautomatyzowany manual". W tym miejscu przypomina mi się popularny mem z rysunkiem konia, gdzie połowa jest przepięknie wykonana, a reszta wygląda jak dorysowana przez dziecko.
Skrzynia biegów jest najsłabszym elementem w tym samochodzie - i tak naprawdę jedyną jego wadą
W mieście da się do niej przyzwyczaić. Zmiany biegów, jak to w zautomatyzowanym manualu, trawją chwilę i owocują lekkim szarpnięciem. Jeśli jednak delikatnie obchodzicie się z gazem, to unikniecie nieprzyjemnego kołysania.
Kiedy jednak miniecie tabliczkę oznaczającą koniec terenu zabudowanego i wciśniecie mocniej prawą stopę, to przeniesiecie się do krainy dyskretnych tortur. Przede wszystkim ten zestaw napędowy oferuje 116 KM, a to oznacza, że potencjał silnika spalinowego trzeba wykrzesać na wysokich obrotach.
To oznacza zwiększony hałas, ale nie jest on aż tak męczący. Najgorsze jest tutaj zachowanie skrzyni, która po prostu dramatycznie męczy podczas zmian biegów. Do tego przy jeździe na tempomacie widzi wszystkie górki jeszcze przed nami, co owocuje nerwowym skakaniem po kolejnych przełożeniach, najczęściej pomiędzy 5 a 6.
Ekonomia? W mieście nie jest źle, w trasie już nieco gorzej
Przede wszystkim trzeba tutaj zaznaczyć jedną rzecz - napęd Suzuki S-Cross posiada tryb ECO. Z reguły taki tryb nieco uspokaja reakcję pedału gazu i ewentualnie wpływa na wcześniejsze zmiany biegów.
Tutaj jednak w wyraźny sposób "aktywuje" do pracy cały układ hybrydowy. Dopiero włączając ECO silnik gaśnie po odjęciu nogi z gazu i pozwala na przejechanie kilkuset metrów na samym prądzie, przy bardzo delikatnym muskaniu prawego pedału.
Efekt? Średnie zużycie paliwa w mieście wahało się w granicach 5,3-6,4 litra. Nie ma szału, ale taki wynik nie rozczarowuje. W trasie z kolei wyniki zmieniały się jak w kalejdoskopie i kilkukrotnie na tym samym odcinku uzyskiwałem inne wartości. Uśredniłem je jednak po zrobieniu dłuższej trasy.
przy 100 km/h: | 5,1 l/100 km |
przy 120 km/h: | 6,3 l/100 km |
przy 140 km/h: | 7,8 l/100 km |
w mieście: | 5,3-6,4 l/100 km |
Dynamika jak na 116 KM i specyficzną skrzynię nie jest zła
Przyznam szczerze, że spodziewałem się dużo gorszych wrażeń zza kierownicy. Tymczasem S-Cross naprawdę zadowala swoją specyfikacją, choć trafi raczej w gusta osób jeżdżących dość spokojnie.
Zresztą nie jest to auto do szaleństw. Zawieszenie to bardzo przyjemny kompromis pomiędzy komfortem resorowania a prowadzeniem, choć większy nacisk postawiono tutaj jednak na pierwszą cechę. Układ kierowniczy jest mocno wspomagany, ale działa "po japońsku" i przypomina mi bardzo mojego Avensisa sprzed lat, rocznik 2003, którym jeździłem blisko dekadę temu.
Praktyczność jest tutaj na wysokim poziomie, podobnie jak i ergonomia (pomijając jedną rzecz)
Suzuki S-Cross 2023 względem poprzednia z dopiskiem SX4 różni się przeprojektowanym wnętrzem. Zadebiutowały tutaj nowe multimedia, które ulokowano na szczycie deski rozdzielczej. Reszta pozostała jednak bez zmian - wciąż mamy prosty panel klimatyzacji, wielkie przyciski i klasyczne analogowe zegary.
Pomimo lat narzekania, Suzuki uparcie pozostaje przy sterowaniu komputerem pokładowym za pomocą patyka w zestawie zegarów. Czemu? Tego nie wie chyba nikt - ale taką rzecz można poprawić ekspresowo i niskim kosztem.
W S-Crossie w wydaniu Elegance zyskujemy przyjemną tapicerkę z ekoskórą, podgrzewanie foteli, komplet systemów bezpieczeństwa, światła LED z przodu i kamery 360 stopni. Wszystko to dostajemy za 138 900 złotych, a do tej kwoty możemy doliczyć jedynie lakier metaliczny i opcjonalne akcesoria.
Za te pieniądze dostajemy praktyczny i solidny samochód dla mało wymagających osób. Szkoda tylko, że napęd rozczarowuje - moim zdaniem lepiej pozostać przy silniku 1.4 BoosterJet Mild Hybrid o mocy 128 KM. Problem w tym, że tam teraz nie dostaniemy już skrzyni automatycznej.
Suzuki S-Cross Hybrid - moja opinia i podsumowanie
Gdyby tak Suzuki podpatrzyło patenty ze Swace'a i połączyło nawet ten sam napęd ze skrzynią CVT, to wrażenia z jazdy byłyby lepsze. Oczywiście idealnym scenariuszem jest sytuacja, w której dostajemy tutaj większy akumulator i wydajniejszy napęd. Tego brakuje, ale już obecna specyfikacja nie jest zła.
Myślę, że gdyby ten samochód pod kątem silnikowym zbliżył się choć trochę do Toyoty Corolli, to mógłby z nią śmiało konkurować w roli auta rodzinnego, do pracy lub dla taksówkarzy.