Suzuki Swift 1.2 Hybrid jest bardzo oszczędne. I tyle - TEST, OPINIA
Suzuki Swift idealnie wpisuje się w słynne powiedzenie "koń, jaki jest, każdy widzi" z "Nowych Aten" Benedykta Chmielowskiego. To jedno z najzwyczajniejszych aut na rynku, wyróżniające się jedynie oszczędnym silnikiem. I tyle!
Są auta, które ciężko opisać. A Suzuki Swift zdecydowanie do takich należy. Aktualne wcielenie tego modelu dostępne jest na rynku od 2017 roku, czyli raptem cztery lata. Mam jednak wrażenie, że w salonach znajduje się "od zawsze", a premiera była blisko 10 lat temu. Może i brzmi to negatywnie, ale uwierzcie mi - dobrze, że są jeszcze takie auta.
Suzuki Swift jest przede wszystkim oszczędne
Pod maską pracuje tutaj znana i sprawdzona jednostka K12D Dualjet, która generuje okrągłe 82 KM i 107 Nm momentu obrotowego. Można powiedzieć, że to mało, ale pamiętajcie - kilka lat temu taka moc w segmencie B była standardem. Moc wędruje tutaj na przednie koła za pośrednictwem 5-biegowej manualnej skrzyni biegów. Wolnossący silnik wymaga obrotów do sprawnego odpychania się z miejsca, ale ogólne wrażenie jest tutaj bardzo dobre. Dynamiki nie brakuje, zwłaszcza w porównaniu z wolnossącą Fabią czy nieoferowanym już Clio 1.2.
Osiągi nie grają tutaj jednak żadnej roli - kluczowa jest ekonomia. A ta robi niesamowite wrażenie. Choćbyście kładli na pedale gazu słonia i jeździli korzystając wyłącznie z okolic czerwonego pola obrotomierza, to i tak nie zużyjecie dużo paliwa. Widać to zwłaszcza w mieście, gdzie przy dynamicznej jeździe Swift wciąga "szóstkę z hakiem", a przy lekkim traktowaniu gazu zjeżdża do "piątki, bliskiej czwórce". Ilekroć mam do czynienia z tym autem, tyle razy jest zaskoczony jego możliwościami.
W trasie nie jest gorzej. Przy autostradowych 140 km/h Swift nie sprawia wrażenia źle wyważonej pralki pracującej na najwyższych obrotach. Owszem, jest głośno, ale i znośnie. A ze zbiornika znika wtedy nieco ponad 7 litrów na każde sto kilometrów.
Zużycie paliwa: | Suzuki Swift Hybrid |
przy 100 km/h: | 4,3 l/100 km |
przy 120 km/h: | 5,2 l/100 km |
przy 140 km/h: | 6,8 l/100 km |
w mieście: | 5,3-6,8 l/100 km |
Suzuki Swift potrafi też zaskoczyć właściwościami jezdnymi
Mam wrażenie, że auto projektował ten sam człowiek, spod ręki którego wyszły generacje z lat 80. i 90. XX wieku. Lekkość jest tutaj wyczuwalna na każdym kroku, a zawieszenie momentami wręcz zachęca do solidnego przeginania granicy przyzwoitości.
Nie będę się jednak bawić w kierowcę wyczynowego. Tym razem trzeba wcielić się w typowego użytkownika małego Suzuki. Doceni on z pewnością przyjemną, acz momentami "sztywną" amortyzację nierówności i dobrą zwrotność auta. Układ kierowniczy pracuje lekko, ale jest komunikatywny. Skrzynia biegów także gładko skacze pomiędzy przełożeniami.
Wady? Jedna - praca sprzęgła. Jest tak lekkie w "obsłudze", że za każdym razem mam wrażenie, że wciskam nim łabędzia wykonanego z origami. Nic nie czuć, oporu brak, a zbyt szybkie poderwanie lewej nogi kończy się szarpnięciem i zgaszeniem auta. Z drugiej strony przez tę nieznośną lekkość można też nieco przypalić sprzęgło.
Suzuki Swift przeszło niedawno lifting
Uwierzycie? Przyznam szczerze, że po odbiorze tego auta musiałem otworzyć sobie nasz artykuł o zmianach w małym Suzuki, aby upewnić się, że odebrałem właściwy samochód. Jeden detal zdradzi Wam nowszą wersję. To chromowana listwa w pasie przednim.
Cała reszta została w zasadzie niezmieniona. Wciąż mamy więc świetne wizualnie zegary ukryte w tubach, do tego pięknie podświetlane. Między nimi znalazło się miejsce na duży ekran komputera pokładowego. Na konsoli środkowej dumnie prezentuje się ekran multimediów (wciąż irytujących w obsłudze) i prosty panel klimatyzacji.
I to wszystko. Więcej "dodatków" tutaj nie znajdziecie. Po lewej stronie pod kierownicą ukryto przełączniki odpowiadające za podstawowe systemy bezpieczeństwa, a na tunelu środkowym są włączniki podgrzewania siedzeń.
Siedziska nie należą tutaj do najlepszych - skoro już o nich mowa. Są bardzo japońskie, czyli wąskie i krótkie. Dla drobnych osób to nie problem, ale ja nie czułem się tutaj komfortowo. Kabina też nie rozpieszcza. Z tyłu w zasadzie nie ma przestrzeni, a bagażnik mający 265 litrów pojemności ustępuje konkurentom. Patrząc na plastiki też można odnieść wrażenie. że więcej jest w tym aucie segmentu A, niż B.
To dlaczego Macieju twierdzisz, że "dobrze, że jest takie auto"?
Odpowiedź jest banalnie prosta. Nie wszyscy oczekują wodotrysków, fajerwerków i bajerów na każdym kroku. Są ludzie poszukujący prostej i solidnej konstrukcji, łatwej w obsłudze i zapewniającej komfort podróżowania w mieście. I tutaj właśnie Suzuki Swift Hybrid idealnie się sprawdza. Prosta miękka hybryda nie zawiedzenie, a wolnossąca konstrukcja zniesie eksploatację na krótkich dystansach. Ogólna "solidność" tego samochodu może gwarantować wiele lat spokojnej eksploatacji.
I do tego niedrogiej. Serwis serwisem, ale zakup też nie wymaga wyczyszczenia portfela. Do wyboru mamy tylko ten silnik, a opcjonalnie można go spiąć z przekładnią CVT. Już w wersji Premium dostajemy zadowalające wyposażenie, a wszystko to kosztuje 54 500 zł.
Ten oto egzemplarz w wersji Elegance, czyli wyposażonej "pod korek", z adaptacyjnym tempomatem, radarem zbliżania, kamera cofania, automatyczną klimatyzacją i wieloma innymi dodatkami kosztuje 67 590 zł. A w tę cenę wlicza się już lakier metaliczny i czarny dach.
To jest ta największa zaleta. Za niecałe 70 000 zł dostajemy absolutnie wszystko w solidnym opakowaniu. U wielu konkurentów takie wyposażenie oznaczałoby cenę wyższą o minimum 10 000 zł, aczkolwiek tam zapewne dostalibyśmy tez więcej mocy. Tej jednak nie każdy potrzebuje.