Tak wygląda przyszłość marki Lotus. Trzy fotele, elektryfikacja, brak charakteru
Lotus zaprezentował swoją wizję przyszłości i niestety mam dla Was złe wieści. To nie wygląda dobrze.
Czym jest dla Was Lotus? Ja zawszę patrzę na tę markę przez pryzmat dwóch cech - lekkości i surowości. To nie jest producent, do którego przychodzi się w poszukiwaniu wygodnego samochodu. Owszem, Esprit był wyjątkiem, ale tak naprawdę to rodzynek w historii marki. Elise, Evora i wiele wcześniejszych produktów to pojazdy nastawione na wrażenia z jazdy i na najlepsze prowadzenie. Wyposażenie i komfort stanowiły drugorzędną wartość.
Nie trzeba było wielkiej mocy, aby dobrze się bawić. W Elise 120 KM wywoływało uśmiech od ucha do ucha, a na krętych drogach ten model nie miał sobie równych. Wszystko to za sprawą świetnego zawieszenia i lekkości.
Teraz Lotus pokazuje swoją wizję przyszłości. Ta nazywa się Theory 1 i pokazuje kierunek, w którym zmierzają Brytyjczycy - oczywiście pod skrzydłami Geely. Fani marki nie będą jednak zachwyceni.
Lotus Theory 1 jest lekki jak na elektryka, ale tutaj kończą się jego unikalne cechy
Sportowe samochody elektryczne mają problem - brak charakteru. Można to jakoś "zalepić" sztucznym brzmieniem, symulowaniem skrzyni biegów i szarpnięć w czasie jazdy. Wciąż jest to jednak stymulowanie kierowcy w syntetyczny sposób.
Mate Rimac, założyciel i szef marki o tej samej nazwie, a także "głowa" w Bugatti, zaskoczył jakiś czas temu opinię publiczną nietypowym stwierdzeniem. Powiedział wprost: klienci z grubym portfelem nie chcą elektryków. Oni chcą prawdziwych emocji i czegoś unikalnego.
A Lotus wchodzi na podwórko z samochodem, który ani nie wyróżnia się wyglądem, ani specyfikacją. Owszem, waży 1600 kilogramów, co jak na elektryka jest świetnym wynikiem.
Ale tutaj kończy się ten wyjątkowy charakter. 1000 KM nie robi już na nikim wrażenia, podobnie jak sprint do setki w 2,5 sekundy. Zasięg na poziomie 402 kilometrów (dzięki baterii o pojemności 70 kWh) wywoła jedynie dyskretny uśmiech na twarzy garstki osób i fascynację u pasjonatów elektromobilności. Oczywiście konstrukcja napędu będzie bardzo zaawansowana - wykorzysta architekturę 800V.
Poza dość generycznym wyglądem, dostajemy tutaj magiczne słowo LOTUSWEAR. Pod nim kryje się układ wnętrza znany z McLarena F1, który ma dawać każdemu w aucie dużo emocji z jazdy. Ciekawostką i niespodzianką może być fakt, że Brytyjczycy postawili na układ kierowniczy steer-by-wire, gdzie nie ma fizycznego połączenia między kierownicą i kołami. To może być zbyt odważny ruch w takim samochodzie.
...ale to tylko "teoria"
Ten samochód można traktować póki co jako zapowiedź nowego rozdziału w historii marki. Nim stanie się on rzeczywistością, na placu boju pozostaje Emira, którą uzupełnia SUV Eletre i czterodrzwiowe coupe Emeya. Na produkcyjny bazowy model poczekamy jeszcze co najmniej dwa-trzy lata. Cena, co dość oczywiste, będzie odpowiednio wysoka.