Tani elektryk z Chin zmieni zasady gry. BYD Dolphin Surf w naszym pierwszym teście
W tym segmencie nie ma zbyt wielu zawodników. BYD Dolphin Surf wchodzi więc na polski i europejski rynek w optymalnym momencie, a jego największe zalety to cena, wydajność i przestrzeń. Jak radzi sobie ten chiński maluch? Sprawdziłem go i mam kilka spostrzeżeń.
Jeszcze kilka lat temu określenie "budżetowy elektryk" oznaczało samochód, którym trochę strach było jeździć. Idealnym przykładem jest tutaj Dacia Spring, która w mojej opinii nawet w nowym wydaniu ma wiele wad, które trudno wybaczyć. Dopiero Hyundai Inster pokazał, że da się zrobić samochód elektryczny o ciekawym wyglądzie, niskiej cenie i o zaskakującym wnętrzu. Teraz jednak wyrasta mu mocny rywal. To BYD Dolphin Surf, czyli auto, które ma namieszać na rynku.
Choć wygląda jak model Seagull, który w Chinach jest dostępny już od jakiegoś czasu, to tak naprawdę... nie ma z nim zbyt wiele wspólnego. Czym różnią się te auta i co potrafi europejski wariant? Już Wam wyjaśniam.
BYD Dolphin Surf ma niecałe 4 metry długości, a mimo to kryje przestronne wnętrze
Co jak co, ale w tej kwestii samochody elektryczne są trudne do pobicia. Większy rozstaw osi pozwala na rozciągnięcie kabiny. Nie trzeba też szukać przestrzeni na zbiornik paliwa, który jednak wprowadza pewne ograniczenia.
Chińczycy wykorzystali tutaj za punkt wyjścia model Seagull, aczkolwiek podobieństwo kończy się na wyglądzie. "Oryginalny" model jest krótszy, aczkolwiek ma taki sam rozstaw osi. Korzysta też z innych baterii i ma słabszy silnik.
Tutaj mamy samochód mierzący 3990 mm długości i 2500 mm rozstawu osi. Tym samym jest to półka Instera (BYD jest nieco większy), a więc mówimy o klasycznym przedstawicielu segmentu A.
W środku jednak dostajemy bardzo dużo przestrzeni. Mając 185 cm wzrostu siadam wygodnie sam za sobą, co jest dużym zaskoczeniem - choć Inster tutaj też nie zawiódł. Z przodu zaś jedyną wadą jest fakt, że mamy wysoką pozycję za kierownicą. Tym samym w linii wzroku mamy kawałek podsufitki. Z tym jednak da się żyć.
Jest bardzo pozytywnie zaskoczony jakością tworzyw i wykończeniem
Sam projekt deski rozdzielczej jest minimalistyczny, ale i przyjemny dla oka. Mamy miejsce na uchwyty na kubki (wygodne) i ogromną ładowarkę indukcyjną. Są złącza USB (A i C), a także kieszenie w drzwiach. Całość wykonano z twardych, ale przyjemnych i dobrze spasowanych plastików.
Jaśniejsze wstawki w szarym kolorze są miękkie i przyjemne w dotyku. Co więcej, BYD nie zapomniał o dodaniu gąbki na podłokietnikach - na drzwiach i na tunelu środkowym (tak, jest podłokietnik!). Za to należy się duży plus.
Multimedia korzystają z małego, bo liczącego nieco ponad 11 cali ekranu. Jest on jednak w zupełności wystarczający. Mamy komplet potrzebnych funkcji (a nawet więcej, bo jest łączność online, wgrany Spotify i wiele innych), a sam wyświetlacz można obrócić do pozycji wertykalnej. Tutaj jednak pojawia się problem, który mnie zaskoczył.
Otóż ekran nie ma osłony, która pozwalałaby korzystać z niego w okularach polaryzacyjnych. Tym samym w ustawieniu pionowym... stracicie obraz - jeśli oczywiście korzystacie z takich szkieł. To duże nieporozumienie.
Warto też zaznaczyć, że mamy tutaj garść fizycznych przełączników, które pracują w ciekawy sposób - "podwijają się" do góry. Standardowo dostajemy oczywiście klimatyzację, aczkolwiek nawet w najbogatszej wersji jest manualna. To akurat mały problem.
Nie sposób też nie wspomnieć o bagażniku, który według danych producenta ma 308 litrów pojemności. Te litry są jednak mocno wyimaginowane, a realnie jest to 180-200 litrów. Do miasta w sumie i tak więcej nie trzeba. Kanapa składa się w proporcjach 50:50, co może być przydatne.
Tu też jedna uwaga: podobnie jak i Hyundai Inster, BYD Dolphin Surf jest samochodem czteroosobowym. Koreański konkurent wprowadza jednak wersję pięcioosobową. Ciekawe, czy i taka pojawi się w tym modelu.
Wróćmy na chwilę do stylistyki. Ta jest specyficzna
Nie powiem, że Dolphin Surf jest brzydki. Ma kanciastą bryłę i przywodzi mi na myśl kei cara (wąski i wysoki). Proporcje są dziwne, ale całość nie jest zła. Niemniej jeśli styl ma grać pierwsze skrzypce, to Inster tutaj zdecydowanie wygrywa.
BYD Dolphin Surf - specyfikacja, bateria, zasięg i możliwości
Zacznijmy od garści danych technicznych. Nowe BYD na rynek trafi w trzech wersjach: Active, Boost i Comfort. Pierwsza, budżetowa i najtańsza, oferuje akumulator o pojemności 30 kWh i ma silnik generujący niecałe 90 KM (65 kW).
Wariant Boost korzysta z tej samej jednostki napędowej, ale ma już baterię o pojemności 43,2 kWh. W modelu Comfort, topowym, dostajemy największą baterię i zaskakująco mocny silnik - generujący 115 kW (156 KM). To przekłada się na sprint do setki w... 9,1 sekundy.
W moje ręce trafiła najbogatsza odmiana. Jak się sprawdza? Cóż, nie będę ukrywać - nie zawiodła mnie, ale nie jest idealna.
Właściwości jezdne są tutaj dość specyficzne. Układ kierowniczy ma dość nietypowe wspomaganie i wbrew pozorom trzeba włożyć nieco więcej siły w prowadzenie. Nie jest to jednak coś, co uznałbym za wadę. Trzeba też przyzwyczaić się do jego przełożenia i "czucia".
Samo zawieszenie to przyjemny kompromis pomiędzy komfortem a bezpieczną sztywnością. Dolphin Surf lubi przechylić się w zakręcie, ale robi to w bezpieczny sposób. Pokonałem nim sporo kilometrów i nawet w szybszych łukach nie czułem się niepewnie. To auto wyjeżdża też na solidnych oponach Hankook - za to duży plus.
Zużycie energii, jak to w przypadku aut z Chin, podawane jest w skali na 50 kilometrów. Realnie więc ciężko je ocenić, aczkolwiek z moich wyliczeń wyszło 15 kWh przy mieszanej jeździe (dużo obwodnicy, troszkę miasta, weekend). Obstawiam, że zejście do 12 kWh w mieście będzie możliwe.
Dolphin Surf ma dwa stopnie rekuperacji - Standard i High. Ta pierwsza pozwala na sensowne żeglowanie, drugi zaś szybko wyhamowuje auto, odzyskując przy tym dużo energii.
A co z ładowaniem?
Tu mamy niewielkie zróżnicowanie. Wersja z baterią 30 kWh ma maksymalną moc ładowania 65 kW w szczycie, zaś wersja 43,2 kWh 85 kW w szczycie. Moc ładowania prądem przemiennym (AC) to 11 kW dla obydwu wersji. W tej z mniejszym akumulatorem taki sposób ładowania może więc być dużo bardziej opłacalny.
Przejdźmy do kluczowej kwestii. BYD Dolphin Surf kosztuje 82 700 złotych w najtańszym wydaniu
I ta kwota naprawdę imponuje. Mowa tutaj właśnie o modelu z baterią 30 kWh i z silnikiem oferującym 65 kW mocy (około 88 KM).
- Active 30 kWh: 82 700 złotych
Uważam, że potrzebujemy małych elektryków - i to jest dobry kierunek
Prawda jest taka, że wiele osób nie chce lub po prostu nie może przesiąść się do auta elektrycznego. Auta pokroju Dolphina Surfa czy Instera są jednak świetną opcją dla osób, które mają już jeden samochód (na trasy i dłuższe wyjazdy) i poszukują czegoś małego do codziennego przemieszczania się po mieście i jego okolicach.
Tu BYD, głównie dzięki cenie, może być naprawdę dobrym wyborem. Co więcej, jego kolejni konkurenci, Renault Twingo, nowa Dacia Spring czy Volkswagen ID.1, pojawią się odpowiednio w latach 2026 i 2027. Tym samym Chińczycy póki co mogą dzielić się tortem z Hyundaiem i z obecnym wydaniem Springa.
Moim subiektywnym wyborem byłby tutaj Hyundai, niemniej BYD naprawdę nie rozczarowuje - i jest warte uwagi.