Tata Nano to najbardziej nieudany motoryzacyjny eksperyment. Miała być tanim hitem, nikt jej nie chciał

Tata Nano miała być najtańszym samochodem na rynku, który "zmotoryzuje" nawet najbardziej niedostępne regiony Indii. Finalnie jednak ten skrajnie budżetowy projekt okazał się być wielką wpadką. Co poszło nie tak?

Gdy w 2008 roku Tata Nano wchodziła na rynek, media dość chętnie pisały o tym samochodzie. Wcale mnie to nie dziwi, gdyż był to fascynujący na swój sposób projekt, nawet jak na tak nieodległe czasy. Indie to specyficzny kraj, w którym motoryzacja ma szczególną rolę. Duże dystanse i brak sensownej komunikacji zachęca wiele osób do posiadania własnych czterech kółek.

Tata uznała, że może wykorzystać swoją mocną pozycję na rynku, tworząc wyjątkowo tani pojazd. Miał zapewniać "absolutne minimum" - mieć cztery miejsca, dwie pary drzwi, kawałek bagażnika i prosty silnik. Indyjska firma przyjęła założenie, które stało się sloganem marketingowym - "samochód za 1 lakh rupii", czyli za 100 000 w ich lokalnej walucie.

Cały projekt ma też swoje korzenie w użytkowym pojeździe o nazwie Ace. Zaprezentowany w 2005 roku bardzo tani samochód użytkowy odniósł duży sukces w Indiach. Producent uznał więc, że podobnym bestsellerem będzie mały samochód osobowy. Cóż, to było błędne myślenie.

Tata Nano historia

Zdjęcie: Biswarup Ganguly (CC BY 3.0)

Tata Nano poległa z czterech powodów. Dwa kluczowe to zły marketing i kiepska jakość

Indyjska firma zrobiła wszystko, aby obniżyć koszty. Projekt nadwozia, częściowo współtworzony przez Polaka, Justyna Norka (ze studia I.DE.A), zakładał absolutny minimalizm. Nie było tutaj nawet pokrywy bagażnika, aby obniżyć koszt budowy całego nadwozia. Do mikroskopijnego kufra dostęp był tylko po odchyleniu tylnej kanapy.

Wykorzystano cienkie blachy, a poziom bezpieczeństwa był zerowy. Dwucylindrowy silnik 0,6 ulokowano z tyłu i spięto go z 4-biegową skrzynią manualną. Poza prędkościomierzem i regulacją nawiewu w kabinie nie było niczego.

Zarząd firmy Tata był przekonany, że rynek rzuci się na ten samochód. Przed premierą rozpoczęto więc wielką kampanię promocyjną, wyraźnie podkreślając cenę na poziomie 100 000 rupii. W idealnym scenariuszu po Nano mieli do salonów przyjść ludzie z mniejszych miast i "ze wsi".

Pierwszym problemem był jednak opóźniony start produkcji. Wszystko z powodu protestu rolników, którzy zablokowali budowę fabryki w pierwotnej lokalizacji. Po sporze zdecydowano się na przeniesienie produkcji w inne miejsce, aczkolwiek tutaj także konieczne było zbudowanie zakładu od zera.

Gdy finalnie Tata Nano ujrzała światło dzienne, a z fabryki wyjechał pierwszy egzemplarz, przyszło kolejne zderzenie z rzeczywistością

Tata może i ma mocną pozycję w Indiach, ale salony tej marki są głównie w dużych miastach. Do tego wiele osób uznało, że może i Nano jest tanie, ale za takie pieniądze wolą kupić starszy używany samochód. Zainteresowanie, według estymacji ekspertów, miało być ogromne. Ba, Tata przewidywała produkcję na poziomie 250 000 samochodów rocznie.

Chętnych jednak nie było aż tak wielu. Do tego rosnące koszty produkcji sprawiły, że pierwotnie reklamowana cena, która zapadła w pamięć ludziom w Indiach, szybko przeszła do historii, a Nano stało się dużo droższe.

Paradoksalnie debiut tego samochodu wpłynął za to na obniżenie cen samochodów używanych, co... wykorzystało wiele osób. Zamiast kupować fabrycznie nowy budżetowy produkt, woleli skusić się na bardziej sprawdzone Suzuki lub inny lokalnie wytwarzany samochód.

Tata Nano crashtest

Finalnie zamiast 250 000 samochodów rocznie sprzedano... ponad 275 000 aut w latach 2009-2018

Indyjska firma spuściła zasłonę milczenia na ten produkt, choć jeszcze w 2015 roku próbowała go nieco odświeżyć, tworząc wersję GenX z lepszym wykończeniem i wyposażeniem. Przez chwilę pracowano także nad europejskim wariantem, który w formie prototypu zadebiutował w Genewie. Tutaj jednak skończono wyłącznie na makiecie.