Ten Nissan Primera jest z 1989 roku, a ma wnętrze rodem z 2001 roku. To nie pomyłka
Od tego samochodu wszystko się zaczęło. Nissan Primera w koncepcyjnym wydaniu, z literą X w nazwie, zadebiutował w 1989 roku i zapowiedział nie tylko pierwszą, ale i po części... trzecią generację tego samochodu. Jak widać styliści tej marki potrafili myśleć przyszłościowo.
Niezmiennie uważam, że japońska motoryzacja z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych to jedna z najlepszych rzeczy, które powstały. Pędząca ekonomia dała rozpęd największym producentom, inwestującym absurdalne sumy w nowe technologie. Ich auta były przełomowe, nowatorskie i bardzo solidne. Prototypy zaś faktycznie dawały nam spojrzenie na to, jak zmienią się samochody. Nissan Primera X, czyli prototyp z 1989 roku, to idealny przykład.
Swoim wyglądem nawiązuje do pierwszej generacji, ale designerzy i inżynierowie przemycili tutaj rozwiązania, które de facto pojawiły się w... trzecim wcieleniu tego samochodu. Podobieństw nie brakuje!
Nissan Primera X ma aerodynamiczną sylwetkę i "nawigację" we wnętrzu
Zresztą to właśnie kokpit jest tutaj sporą niespodzianką. Podobieństw do trzeciej generacji nie brakuje. Zegary też ulokowano wysoko na desce rozdzielczej, bliżej centralnej osi auta. Na środku jest zaś wyświetlacz, który tutaj obsługuje "nawigację". Być może o tym nie wiecie, ale to Japończycy jako pierwsi wprowadzili takie rozwiązanie w swoich samochodach.
Co więcej, Primera X ma nawet kamerę cofania, a także wyświetlacz ciekłokrystaliczny z obsługą dotykową. I to wszystko pojawiło się już w 1989 roku oraz zapewniało pełną funkcjonalność!
Warto też spojrzeć na nadwozie. Choć mierzy zaledwie 4,52 metra długości, to sprawia wrażenie większego. Do tego zoptymalizowano je pod kątem aerodynamiki, uzyskując współczynnik oporu powietrza na poziomie 0,25. Pomogły w tym łagodne linie i osłony części tylnych kół.
Świetnie prezentuje się też przeszklenie kabiny, zwłaszcza przy bagażniku. Całość cały czas wygląda świeżo - na dobrą sprawę po kilku poprawkach można byłoby sprzedawać ten projekt jako jakiegoś nowego futurystycznego elektryka.
Tutaj pod maską był oczywiście silnik spalinowy
Mowa o dwulitrowej jednostce benzynowej, która generuje 150 KM i 181 Nm. Nie jest wybitnie mocna, ale aerodynamika staje się przyjacielem. Prędkość maksymalna sięgała 230 km/h, a niska masa wpływała na dobre przyspieszenie i niewielkie zużycie paliwa. Szkoda, że w 2024 roku nie potrafimy wrócić do takich założeń w nowych samochodach. To przyniosłoby same korzyści - a chętnych na takie auta zdecydowanie by nie zabrakło.