BMW M550d xDrive Touring | TEST

Zwykło się mówić, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Dziś postaramy się obalić tę tezę, posługując się odważnie skonfigurowaną, rodzinną odmianą BMW serii 5.

Mając do dyspozycji około pół miliona złotych, możecie je wydać w dwojaki sposób. Jeśli zdecydujecie się rozdzielić kwotę na dwa auta, wciąż bez problemu pozostaniecie w klasie premium. Bazowe BMW 520d Touring z automatyczną skrzynią biegów kosztuje 237 200 złotych, z kolei mocniejsze 525d – nieco ponad 255 tys. złotych. Pozostałą część kwoty możecie wtedy przeznaczyć na przykład na Porsche Boxstera lub nieco tańszą „zabawkę”, dorzucając do garażu jeszcze jakiś miejski samochód, który wjedzie w każdą lukę – chociażby Smarta.

Na tym etapie warto się jednak zastanowić, czy ma to sens. Jeśli weekendowe „fun-cary” Was nie kręcą, a w mieście bez problemu dajecie sobie radę w większym samochodzie, lepszą decyzją okazać się może wybór jednego bardziej uniwersalnego auta. Pole manewru staje się nagle dużo większe, a Wy dorzucacie do swoich zachcianek kolejne elementy wyposażenia i cechy, które chcielibyście znaleźć w wymarzonym aucie.

BMW M550d xDrive Touring | fot. Dominik Kopyciński

Więcej mocy? Czemu nie. Do tego skuteczniejsze hamulce, kultowy emblemat „M” określający najmocniejszą odmianę trzylitrowego diesla i jeszcze kilka detali odróżniających ją od standardowych „piątek”. Cena winduje aż na 440 700 złotych, a w budżecie pozostaje jeszcze wolne kilkadziesiąt tysięcy, żeby skompletować wyposażenie. Nie jest to jednak takie proste.

Na ochłodę więc wspomnę, że testowana konfiguracja nie kosztuje tyle, ile zakładaliśmy we wstępie. Dokładną kwotę odnajdziecie w tabelce poniżej, a ja tymczasem przedstawię Wam w dużym skrócie to, co oferuje nasz egzemplarz i o czym możecie pomarzyć, trzymając się w pobliżu kwoty bazowej. Nie myślcie rzecz jasna, że niemiecka konkurencja ze Stuttgartu, czy Ingolstadt będzie się pod tym względem wyróżniać.

Wymarzona konfiguracja

Obok testowanego kombi z Monachium ciężko przejść obojętnie. Choć za sprawą kształtu nadwozia i dobrze wszystkim znanej stylistyki, ludzi oglądających się za przejeżdżającą „piątką” nie było podczas testu nadzwyczaj wiele, to tych zwracających uwagę na parkingach uzbierało się sporo. Ich uwagę niezmiennie przyciągał czynnik, który ożywiłby nawet najbardziej stonowaną stylistykę nadwozia.

BMW M550d xDrive Touring | fot. Dominik Kopyciński

Jest nim oczywiście lakier – w tym wypadku niebieski San Marino z palety Individual, który możecie kojarzyć z modeli M6, czy też M760Li. W pochmurne dni jest niemal granatowy, z kolei w pełnym słońcu – w zależności od kąta – przybiera bardzo mocny niebieski, a nawet lekko fioletowy odcień. Kolor to jednak nie wszystko.

Testowany egzemplarz postawiono na dwudziestocalowych kołach o pięciu podwójnych ramionach, które świetnie współgrają ze zgrabną sylwetką i sportowymi dodatkami bawarskiego kombi. Mimo zachowawczych linii, tak skonfigurowane auto wygląda naprawdę dobrze, pozostając przy tym nadal praktycznym i rodzinnym środkiem transportu.

BMW M550d xDrive Touring | fot. Dominik Kopyciński

Bardzo dobrze komponuje się z tym wszystkim jasne wykończenie wnętrza, którego jakość stoi oczywiście na wysokim poziomie – w moim odczuciu dużo bliższym serii 7 niż potrafiącej czasem zaskrzypieć serii 3. Mnie osobiście przeszkadza jedynie zbyt duża ilość czarnego fortepianowego wykończenia, które ani nie chwyta za serce, ani też nie jest zbyt praktyczne, jeżeli chcemy je utrzymywać w ciągłej czystości.

Poza tym, kabina „piątki” to wypełniona „umilaczami” (ze świetnym audio Bowers & Wilkins na czele) spora przestrzeń, w której nie bez znaczenia jest także praktyczność, szczególnie jeśli chodzi o przedział bagażowy. Poza licznymi schowkami we wnętrzu, kolejne znalazły się w podłodze za tylną kanapą, z czego jeden posiada teleskop. W zabezpieczeniu bagażu pomaga siatka oddzielająca go od przestrzeni pasażerskiej, z kolei dodatkowy dostęp od góry umożliwia oddzielnie podnoszona tylna szyba, której zastosowanie ogranicza niestety widoczność do tyłu (bardzo szerokie słupki).

BMW M550d xDrive Touring | fot. Dominik Kopyciński

Na każdą podróż

Wyjątkowo wygodny charakter to nie tylko wnętrze „piątki”, ale i sposób, w jaki pozwala pokonywać kolejne kilometry dróg – zarówno miejskich, jak i tych szybszych. W codziennym użytkowaniu od razu dostrzeżemy sporą jak na rozmiary auta zwinność, którą udało się osiągnąć między innymi dzięki adaptacyjnemu zawieszeniu M (dopłata wynosi ponad 18 500 złotych) oraz systemu skrętnej tylnej osi, której ingerencję przy niewielkich prędkościach czuć w nadwoziu kombi jeszcze bardziej niż w przypadku sedana.

Oprócz tego szczegółu, przy normalnej, a nawet i bardziej sportowej jeździe, nie odczujemy zbytnio różnic w stosunku choćby do testowanego przeze mnie modelu M550i. Mowa oczywiście o podwoziu, bo pod maską zmiany są już znaczne. Choć benzynowej „pół-emki” nie ma w tej chwili w ofercie (i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle będzie), warto jednak wspomnieć o różnicach w charakterze obu silników.

BMW M550d xDrive Touring | fot. Dominik Kopyciński

Niezaprzeczalną zaletą ośmiocylindrowej jednostki benzynowej było jej brzmienie – choć stłumione i w pewnych ustawieniach sztucznie wspomagane, to świetnie dopełniające luksusowy charakter auta. Kolejną kwestią jest przebieg momentu obrotowego, który tradycyjnie w dieslu powoduje wrażenie nieco większego wciskania w fotel, by chwilę potem odpuścić, wywołując konieczną zmianę przełożenia na wyższe przez bezbłędnie pracujący automat.

O ile w mieście różnica będzie prawie niezauważalna, o tyle przy prędkościach znanych z niemieckich autostrad odczuwalnie więcej werwy (mimo różnicy „zaledwie” nieco ponad 60 koni mechanicznych) okaże się mieć wersja benzynowa. Mimo to, gdybym miał ją wybrać zamiast testowanego diesla, zrobiłbym to w głównej mierze nie dla osiągów, a faktu posiadania „właściwego” silnika, który ma bardziej łagodną charakterystykę (choć różnice nie są znaczne) i od czasu do czasu umili mi nocny przejazd swoim brzmieniem. I po prostu nie zaklekocze, gdy otworzę szybę.

Jeśli jednak jeździcie odizolowani od świata zewnętrznego lub brzmienie trzylitrowego diesla (nieprzesadnie denerwującego, swoją drogą) zupełnie Wam nie przeszkadza, a mimo wszystko dość stonowana widlasta „ósemka” Was nie przekonuje, M550d powinno być lepszą propozycją. Głównie ze względu na fakt, iż nie wymaga tak częstych wizyt na stacji jak jej benzynowy odpowiednik. O ile w trasie różnice nie są druzgocące (około 1-1,5 litra przy prędkościach 100-140 km/h), o tyle spalanie w mieście w przypadku M550d deklasuje benzynową odmianę.

Zużycie paliwa: BMW M550d xDrive Touring
przy 100 km/h 4,9 l/100 km
przy 120 km/h 6,4 l/100 km
przy 140 km/h 8 l/100 km
w mieście 9,3 l/100 km

Wszystko sprowadza się oczywiście do liczby pokonywanych kilometrów, stylu i trybu jazdy, czy tego jak bardzo lubicie lub nie lubicie tankować. Jeśli w tym zestawieniu bardziej podoba Wam się M550i, niestety musicie swój wzrok skierować na topową odmianę M5, która jest już znacznie droższa, ale za to wciąż widnieje w cenniku. Albo zdecydować się na tańszą, ale i bardziej zwyczajną odmianę 540i. Wróćmy jednak do testowanego auta.

Nietrudno zauważyć, że komfort podróżowania gra tutaj większą rolę niż poczucie jedności z samochodem. Choć BMW wciąż używa sloganu „radość z jazdy”, hasło to w dzisiejszych czasach powinniśmy interpretować w zupełnie inny sposób niż miało to miejsce jeszcze kilkanaście lat temu. Producent z Monachium wciąż stawia na szybkość i efektywność, umieszczając w swoich autach kolejne systemy, powodujące, że będziemy nie tylko szybcy na prostej, ale i zakręcie, w który wejdziemy z zadziwiającą prędkością bez specjalnego „napięcia”.

M550i i M550d są kwintesencją tej tezy, oferując świetne właściwości jezdne, lecz charakteryzujące się kilkoma drobnymi szczegółami, stawiającymi je jednak pomiędzy bardzo wygodnymi i szybkimi autami, dokładnie w tej kolejności wymieniania cech, a nie odwrotnej. Przede wszystkim, nie spodziewajmy się jakiejś nadzwyczajnej łączności układu kierowniczego z nawierzchnią. Jego przełożenie, jak i sama siła działania, są idealnie dopasowane w każdym z trybów, jednak samo czucie, w porównaniu choćby do modelu M2 (który w wielu aspektach jest „wyjątkiem” w gamie), jest skrajnie inne.

BMW M550d xDrive Touring | fot. Dominik Kopyciński

Samo podwozie, mimo ogromnej zdolności do szybkiej zmiany kierunków jazdy i niesamowitej stabilności przy dużych prędkościach, cały czas daje nam do zrozumienia, że jego głównym zadaniem jest jednak umilanie podróży, a nie ciągłe podwyższanie poziomu adrenaliny u kierowcy. Przyznam szczerze, że prowadzenie obecnej generacji serii 5 bardziej przypadło mi do gustu niż jej poprzedniczki (F10), która z surowymi, typowo sportowymi wrażeniami także nie miała już zbyt wiele wspólnego, a w pozostałych aspektach została po prostu „przebita” przez nowy model.

Poza tym, M550d to wciąż świetnie wyciszone, zaawansowane technologicznie auto, które zadziwi nas choćby rozbudowanym systemem kamer ( w tym jedną z widokiem w podczerwieni), pozostając jednocześnie stosunkowo prostym w obsłudze, w dużej mierze dzięki dobrze zaplanowanemu systemowi inforozrywki. Mamy też na pokładzie napęd xDrive preferujący tylną oś, który pozwala (wspólnie z całkowicie odłączanym DSC) nieco zarzucić tyłem w zakręcie, choć nie w sposób spektakularny – przy tak znaczącej masie brakuje jednak nieco mocy, by „przekrzyczeć” moment obrotowy trafiający na przednią oś. Nie o to w tym jednak chodzi.

Podobnie jak M550i, M550d to przede wszystkim samochód, w którym postawiono na spokój, komfort i płynność podróżowania. Wysoki moment obrotowy i zwarty układ jezdny służą tu maksymalnie bezstresowej jeździe, a nie przekazywaniu niezapomnianych emocji z jazdy na granicy. Należy o tym pamiętać, jeśli podchodzicie do nowych modeli BMW z nadzieją, że jest inaczej. Z drugiej strony, auta z Bawarii nie są całkowicie pozbawione sportowych wrażeń. Dają je po prostu w zupełnie innej formie.

BMW M550d xDrive Touring | fot. Dominik Kopyciński

 

Podsumowanie

BMW M550d Touring to auto nie dające wrażeń rodem z topowej serii M, ale pod niemal każdym innym względem będące w absolutnej czołówce. To, czy wybierzecie je zamiast konkurencji, zależeć będzie nie od rażących wad, a indywidualnych preferencji i upodobań, które w tej klasie mają wyjątkowo duże znaczenie.

Dane techniczne

NAZWA BMW M550d xDrive Touring
SILNIK turbodiesel, R6, 24 zaw.
TYP ZASILANIA PALIWEM wtrysk bezpośredni Common Rail
POJEMNOŚĆ 2993
MOC MAKSYMALNA 400 KM (294 kW) przy 4400 obr./min.
MAKS. MOMENT OBROTOWY 760 Nm przy 2000-3000 obr./min.
SKRZYNIA BIEGÓW automatyczna, 8-biegowa
NAPĘD 4x4
ZAWIESZENIE PRZÓD podwójne wahacze poprzeczne
ZAWIESZENIE TYŁ wielowahaczowe
HAMULCE tarczowe went./tarczowe went.
OPONY 245/35 R20
BAGAŻNIK 570/1700
ZBIORNIK PALIWA 66
TYP NADWOZIA kombi
LICZBA DRZWI / MIEJSC 5/5
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) 4942/1868/1498
ROZSTAW OSI 2975
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ 1880/740
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM 750/2000
ZUŻYCIE PALIWA 7,6/6/6,6
EMISJA CO2 176
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h 4,6
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 250
GWARANCJA MECHANICZNA 2 lata
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER 12 lat/3 lata
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE według wskazań komputera
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ 518d: 211 400
CENA WERSJI TESTOWEJ M550d: 440 700
CENA EGZ. TESTOWANEGO ok. 640 tys.