Ford Mondeo Hybrid Titanium
Dość zabawnym faktem jest to, że z prądem jesteśmy za pan brat. Płynie w naszych ścianach, zasila kuchenki, piekarniki, lodówki, telefony, aparaty i masę innych urządzeń codziennego użytku. Gdy jednak przychodzi do wpuszczenia go do motoryzacji wszyscy “fani” czterech kółek zaczynają głośno tupać uważając, iż elektryczność zabije charakter samochodów.
Z technicznego punktu widzenia rynek oferuje nam aktualnie dwa typy pojazdów, które odpychają się za pomocą uporządkowanego ruchu ładunków elektrycznych. Jedne używają go jako głównego i jedynego źródła, inne zaś jako wsparcia dla konwencjonalnych motorów. Te pierwsze wciąż są rozwijane, choć jakby nie patrzeć stopień zaawansowania technologicznego tego rozwiązania osiąga już bardzo wysoki poziom. Ot, wystarczy spojrzeć na produkty Tesli, aby zrozumieć temat. Druga grupa z kolei osiąga powoli poziom perfekcji w dziedzinie idealnego połączenia tych dwóch, teoretycznie całkowicie różniących się od siebie źródeł napędu.
Ten bardzo oczywisty wywód ma jeden prosty cel - postawienie pytania dlaczego tak naprawdę boimy się - w dużej mierze - aut, które wykorzystują prąd do napędu? Jest to zagadka, z którą nawet starożytni greccy myśliciele mieliby duży problem. Weźmy dla przykładu Toyotę Prius. Owszem, nie jest to pojazd, który wysłalibyśmy na konkurs mister universe. W zależności od generacji wygląda nijako lub dziwnie - czyli przeskakujemy ze skrajności w skrajność. W praktyce jednak okazuje się, iż to brzydkie kaczątko jest niezwykle niezawodne, mało pali i okazuje się świetnym wyborem do codziennej eksploatacji - zwłaszcza w momencie, gdy większość naszego przebiegu produkujemy na terenie miasta. Dopiero kilka lat temu rozpoczęła się ekspansja “zwykłych” modeli wyposażonych w napęd hybrydowy. Lexusy, Toyoty, Hondy - wszyscy Ci producenci zaczęli chować pod maski swoich “standardowych” aut kombinacje silników benzynowych i elektrycznych.
Koniec drzemki
Europa nieco zaspała. Producenci ze starego kontynentu dopiero teraz zaczynają uzbrajać swoje samochody w hybrydowe rozwiązania. Trudno powiedzieć, czy jest to kwestia osiągnięcia wspomnianej wcześniej sprawności technologicznej, czy też coraz bardziej wymagający rynek zaczął oczekiwać od nich tego typu źródeł napędu. W tym miejscu warto przedstawić nasz testowy samochód - Ford Mondeo Hybrid. Na pierwszy rzut oka wygląda jak każde inne Mondeo, które widujecie codziennie na ulicach. Sympatyczna sylwetka najnowszej generacji z łatwością może wpaść w oko. Ostro zarysowany przód, “Astonowy” wlot powietrza, kawał przestrzeni dla pasażerów i zgrabnie uformowana tylna część nadwozia okazały się receptą na sukces - zarówno na europejskim jak i amerykańskim gruncie, gdzie nasze Mondeo występuje pod nazwą Fusion (nie mylić z naszym starokontynentalnym minivanem na bazie Fiesty). Jak zapewne się domyślacie, w Polsce większość klientów wybierających Mondeo patrzy na diesle - oszczędne, dynamiczne, stosunkowo bezawaryjne. Część osób weźmie jeszcze pod uwagę świetne jednostki EcoBoost, doskonale radzące sobie z tym masywnym autem. Hybryda w tym towarzystwie pozostaje niestety na marginesie - nie dość, że występuje tylko w nadwoziu sedan, które swoją drogą poza tą odmianą nie jest w ogóle oferowane na naszym rynku. Dodatkowo nie najniższa (teoretycznie) cena (czyli wyjściowo 130 500 zł) odstrasza potencjalnych nabywców. Jest to jednak spory błąd. Dlaczego?
Pod prąd
Otóż Mondeo Hybrid daje kierowcy bardzo dużo - naprawdę dobrą dynamikę i przyzwoite, niskie spalanie. Te dwie rzeczy nie idą jednak w parze. Jakby nie patrzeć, to kupując hybrydę Forda dostajemy dwa auta w cenie jednego. Pierwsza twarz ujawnia się w ruchu miejskim, gdzie możemy wykorzystać sto procent jego ekologicznego charakteru. Mondeo nie należy jednak do grupy “zaawansowanych technologicznie”. Po pierwsze - mała pojemność baterii (wynosząca 1,4 kWh) pozwala przejechać w czysto “elektrycznym” trybie zaledwie kilka kilometrów. Dodatkowo niska wydajność silników elektrycznych (zwłaszcza przy niższych temperaturach, tak jak podczas naszego testu) zmusza do bardzo delikatnego traktowania gazu. Kiedy jednak nauczymy się pracy systemu z pewnością będziemy zadowoleni z wyników spalania, które możemy uzyskać podczas jazdy miejskiej. Rekord? Równo 3,8 litra na sto kilometrów. Jest to wartość daleka od obietnic producena, ale patrząc na wymiary i wagę auta - w pełni satysfakcjonująca. Sposób na takie "cyferki" jest prosty - równa jazda z dokładnym przewidywaniem reakcji innych kierowców. Bez wyrzeczeń w postaci wyłączonej klimatyzacji, radia i podgrzewanych siedzeń (z przodu i z tyłu!), które przy niskich temperaturach okazywały się być świetnym ratunkiem dla zmarzniętego człowieka.
Całkowicie “zwyczajna” jazda z kolei owocowała wynikami rzędu od 5 do 7 litrów. Krótko mówiąc - całkiem nieźle. Zwłaszcza jeśli spojrzymy dokładnie na napęd hybrydowego Mondeo. Dwulitrowa jednostka benzynowa oraz dwa silniki elektryczne produkują łącznie 187 koni mechanicznych i 175 Nm momentu obrotowego. Jakby nie patrzeć są to wartości, które powinny gwarantować całkiem przyzwoite osiągi. Tak też jest w praktyce - choć ciężko to odczuć. Dlaczego? Winowajcą jest skrzynia eCVT, czyli krótko mówiąc, powszechnie nienawidzona bezstopniowa przekładnia. Negatywne emocje kierowane pod jej adresem faktycznie mogą być argumentowane specyficznym sposobem działania. Wciskamy gaz - jedziemy, hałasujemy niezmiennie na wysokich obrotach. Odpuszczamy, toczymy się, wskazówka obrotomierza (cyfrowego) zjeżdża do dolnych wartości, trzymając się ich kurczowo niczym koala swojego eukaliptusa. Tak jak wspomniałem nieco wcześniej, sekretem na osiągnięcie sukcesu po prostu zrozumienie działania tej całej mechaniki i zaprzyjaźnienie się z nią.
Odpowiednie dozowanie gazu oszczędzi uszy kierowcy i pasażerów (choć te i tak są dobrze zabezpieczone przez świetne wygłuszenie kabiny). Lekkim zdziwieniem może kazać się jednak obserwacja przyspieszenia, zwłaszcza na autostradzie. Dociskając prawą stopą pedał gazu do oporu wprowadzimy silnik w zakres zapewniający maksymalne wykorzystanie mocy. Dźwięk wejdzie w okolice wysokiego C i w takim stanie pozostanie do momentu “odpuszczenia” przez kierowcę. Zaskoczenie pojawia się w momencie podążania wzrokiem za wskazówką prędkościomierza - nie ważne, czy gaz wcisnęliśmy do oporu przy 50 czy 150 kilometrach na godzinę - Mondeo Hybrid zaczyna stosunkowo sprawnie przyspieszać nie wykazując przy tym względnego zmęczenia, bez problemu osiągając licznikowe 200. Ile w praktyce jedziemy - trudno powiedzieć, ponieważ powyżej tej wartości kończy się zakres prędkościomierza. Na cyfrowy - w komputerze pokładowym - nie ma co liczyć. Tak czy siak jest szybko i sprawnie. Wracając jednak do polskich limitów na trasach szybkiego ruchu ponownie rozpoczniemy zabawę w czysto ekonomiczno-ekologiczną jazdę - tym bardziej, że do około 130-135 km/h możemy spokojnie poruszać się na samym prądzie, oczywiście w granicy możliwości baterii.
Ku uciesze fanów prowadzenia Fordów, hybrydowe Mondeo zachowało naprawdę dobre właściwości jezdne. Nie jest to oczywiście auto sportowe, co warto mieć na uwadze. Nie wiedzieć czemu, niektórzy utożsamiają dobre prowadzenie ze sportowymi doznaniami. Mondeo zapewnia dobre czucie pracy kół, a odpowiednia siła wspomagania (elektrycznego) układu kierowniczego zapewnia duży komfort operowania kierownicą. Praca zawieszenia jest z kolei bardzo harmonijna - nie odczujemy tutaj zbędnych przechyłów czy też innych nieprzewidzianych zachowań ze strony podwozia. Dodatkowo sprężysta amortyzacja pozwala oszczędzić bólu na naszych dziurawych drogach. Swoje trzy grosze w tym temacie mają także koła - hybryda Forda występuje bazowo z 16-calowymi felgami obutymi w oponę w rozmiarze 215/60. Solidny zapas "balona" może i nie należy do najpiękniejszych, ale z pewnością doskonale współgra z krawężnikami i wyrwami w jezdni.
Kokpit praktycznie niczym nie różni się od każdego innego Mondeo. Lekko pochylona deska rozdzielcza zapewnia komfortową obsługę, choć małe przyciski od obsługi klimatyzacji mogą nieco irytować - zwłaszcza przy “klikaniu” w rękawiczkach. Największą różnicą pomiędzy standardowymi odmianami a wersją hybrydową są zegary. W odmianie z silnikami elektrycznymi w centrum postawiono analogowy prędkościomierz, otoczony dwoma małymi ekranami komputerów pokładowych. Sterowane są one niezależnie przyciskami na kierownicy. Trzeba przyznać, że upchnięto tam naprawdę dużo informacji, lecz udało się je ułożyć w wyjątkowo logiczny sposób, dzięki czemu obsługa nie sprawia większych problemów. Po lewej stronie możemy podglądać pracę silników elektrycznych, jednostki spalinowej, aktualne spalanie oraz wszystkie rzeczy związane z pracą napędu. Prawy ekran z kolei pokazuje jak bardzo “eko” jesteśmy, lecz także obsługuje komunikaty z nawigacji, systemu inforozrywki i telefonu. Dużym plusem są bardzo przyjemne fotele, komfortowe i dobrze uformowane bez problemu pozwalają na połykanie kilometrów bez zmęczenia i bólu kręgosłupa. Podobnie jest z tyłu - nie dość, że kanapa rozpieszcza pasażerów, to jeszcze ilość miejsca na nogi jest tak ogromna, że chyba tylko Shaquille O’Neal mógłby odczuwać lekki dyskomfort. Dużo gorzej wypada przestrzeń bagażowa. Ze względu na ułożenie baterii kufer zyskał bardzo nieregularny kształt oraz wyraźne schodki, przez co upchnięcie zwykłej walizki “kabinówki” może być bardzo trudne, o większym bagażu nie wspominając. Muszę przyznać, że strzałem w dziesiątkę dla Forda byłoby upchnięcie napędu hybrydowego w nadwozie kombi. Niestety, takiej wersji nie było i nie będzie w planach dla tej generacji - a szkoda, bo wówczas przyzwoite osiągi i niskie spalanie szło by w parze z sensowną pakownością użytecznością, zwłaszcza dla rodzin.
Mondeo nie jest jednak bez wad. Przy tygodniowym użytkowaniu udało mi się odnaleźć kilka defektów, które na dłuższą metę mogą być nieco irytujące. Po pierwsze - “świerszcze”. Tych nie brakowało. Trudno powiedzieć, czy ich źródłem były niskie temperatury czy też kiepskie spasowanie pojedynczych elementów. Podczas jazdy po nierównych nawierzchniach słychać było wyraźne skrzeczenie z okolic deski oraz prawych drzwi. Irytować mogą także plastiki - o ile góra deski rozdzielczej pokryta jest przyjemnym miękkim materiałem, o tyle boki i dół wykończono dość twardym tworzywem, które w bezpośrednim kontakcie okazuje się wyjątkowo nieprzyjemne w dotyku. Recepta? Nie tykać deski poniżej tunelu środkowego - dla własnego świętego spokoju.
Podsumowanie
Ford odrobił lekcję i tchnął w Mondeo nieco ekologicznego charakteru. Jednocześnie stworzył też ciekawą, choć wciąż nie idealną alternatywę dla diesli i klasycznych benzyn. Jeśli zamierzacie swoje auta użytkować głównie w mieście, to warto rozważyć propozycję Forda. Technologicznie jest spory kawałek za Toyotą, aczkolwiek japończycy nie oferują u nas spalonowo-elektrycznego Avensisa, co daję przewagę Fordowi na polu "dużych" hybryd.
Dane techniczne
NAZWA | Ford Mondeo Hybrid |
---|---|
SILNIK | benzynowy, R4, 16 zaw. + elektryczny |
TYP ZASILANIA PALIWEM | wtrysk bezpośredni + baterie |
POJEMNOŚĆ | 1999 |
MOC MAKSYMALNA | Całkowita moc systemu: 187 KM (137 kW) przy 6000 obr./min., |
MAKS. MOMENT OBROTOWY | 175 Nm w zakresie 1750-4000 obr./min. |
SKRZYNIA BIEGÓW | automatyczna, bezstopniowa (eCVT) |
NAPĘD | przedni |
ZAWIESZENIE PRZÓD | kolumny McPhersona |
ZAWIESZENIE TYŁ | wielowahaczowe |
HAMULCE | tarczowe wentylowane/tarczowe |
OPONY | 215/60 R16 |
BAGAŻNIK | 383 |
ZBIORNIK PALIWA | 53 |
TYP NADWOZIA | sedan |
LICZBA DRZWI / MIEJSC | 4/5 |
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) | 4867/1852/1501 |
ROZSTAW OSI | 2850 |
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ | 1504/746 |
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM | 750/1500 |
ZUŻYCIE PALIWA | 2,8/5,0/4,2 (TEST: 4,9/6,4/5,8) |
EMISJA CO2 | 99 |
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h | 9,2 |
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA | 187 |
GWARANCJA MECHANICZNA | 2 lata |
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER | 12/3 lata |
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE | co 30 000 km |
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ | (Mondeo Trend 1.0 EcoBoost 125 KM) 90 300 |
CENA WERSJI TESTOWEJ | (Mondeo Hybrid) 130 500 |
CENA EGZ. TESTOWANEGO | 176 500 |