Maserati GranTurismo Sport
Ponadczasowe piękno od Pininfariny. Grzmiące, wolnossące V8 od Ferrari przekazujące moment obrotowy na tylną oś. Kręto wijące się drogi wokół Bolonii. To tylko trzy spośród bardzo wielu powodów, dla których ten upalny dzień z Maserati GranTurismo Sport zajął specjalne miejsce w mojej pamięci.
Uno espresso per favore...
...mówię spokojnie do kelnerki, po czym udaję się na zewnątrz małej kawiarni, by usiąść przy stoliku i ustalić plan działania. Wciąż nie mogę się uspokoić po przesiadce z Superba do auta, o którym marzyłem od 2007 roku, śliniąc się do zdjęć i z gęsią skórką wsłuchując się w jego brzmienie. A teraz mam go do dyspozycji, czas więc wziąć się w garść i ruszyć przed siebie. Tak się składa, że akurat patrzyłem w kierunku Bolonii, której górzyste otoczenie może być powodem wielu przyjemnych chwil za kierownicą wyjątkowego Maserati GranTurismo Sport po przebytym nieco ponad rok temu faceliftingu.
Kształt marzeń
Od potężnego, charakterystycznego dla marki i ozdobionego wielkim trójzębem wlotu powietrza, poprzez płynną linię boczną z wyraźnie zaznaczonymi, muskularnymi nadkolami, aż po majestatyczny tył z owalnymi końcówkami wydechu i dużymi, nie do pomylenia z żadnym innym samochodem światłami, GranTurismo to popis kunsztu sławnego i utytułowanego biura projektowego Pininfarina. Jego proporcje to wzór prawdziwego GT - nazwa jest więc nieprzypadkowa.
Nie jest to wprawdzie projekt tak spektakularny jak zaprezentowany podczas tegorocznego genewskiego salonu koncept Sergio, ale... Ma w sobie coś wyjątkowego, dzięki czemu nigdy nie będzie częścią samochodowego tłumu, a to jedna z najważniejszych cech luksusowych aut. To wciąż dostępny w salonach samochód, którego dość słaba sprzedaż w Europie sprawia, że jest prawdziwą perełką na drogach, nawet we Włoszech. Dla producenta to nic dobrego, natomiast dla potencjalnego właściciela - jak najbardziej.
Facelifting objął przede wszystkim przód auta, który upodobniono do sportowego MC Stradale, a przednie światła zyskały LED-y do jazdy dziennej. Nowy zderzak kieruje również więcej powietrza w kierunku hamulców oraz jest standardowo wyposażony w czujniki parkowania. Z boku można zauważyć nowy wzór 20-calowych felg, większe otwory chłodzące komorę silnika oraz przeprojektowane progi. Tył najwyraźniej nie potrzebował większych zmian, skończyło się więc na 20-procentowym przyciemnieniu kloszy.
Jak najdalej
Wielka turystyka w Maserati to rzecz oczywista jak słońce na niebie - prędzej zgaśnie niż Włosi zbudują auto, którym pokonywanie długich tras nie będzie przyjemne. Ponad 300 km, które udało się nam pokonać, to jak na jedną przejażdżkę o 3000 za mało. Fotele zniewalają samym swoim wyglądem, a dłuższa wizyta na miejscu kierowcy pozwala jednoznacznie stwierdzić, że są wyjątkowo komfortowe, a przy tym zapowiadają świetne trzymanie boczne, chociaż na razie zupełnie tego nie potrzebujemy.
Wysoki komfort jazdy, nawet przy prędkościach przekraczających 200 kilometrów na godzinę, to dowód, że mamy do czynienia z czymś naprawdę solidnym i staranie wykonanym. Nie ma mowy o jakimkolwiek dźwięku poza delikatnym szumem szybko opływającego nas powietrza i stale obecnym basem jednostki napędowej, która w stanie spoczynku jest wystarczająco kulturalna, aby dało się z nią żyć na co dzień. Sprawa ma się dokładnie tak samo ze skrzynią biegów - działa bardzo płynnie, lecz niezbyt szybko, co przy spokojnej jeździe nie ma większego znaczenia.
I tak mógłbym podróżować cały dzień i noc, pokonując kolejne autostrady, błyskawicznie mijając miasta. Prędkość 230 km/h to żaden wysiłek zarówno dla auta, jak i dla kierowcy, którego absolutny brak nerwowości pięknego GranTurismo musi utwierdzać w przekonaniu, że wybrał idealne auto na podróż. Dużo miejsca dla wszystkich czterech pasażerów, dość zadowalający zasięg dzięki 86-litrowemu zbiornikowi paliwa i spalaniu rzadko przekraczającemu 15 litrów podczas szybkiej jazdy w trasie i nadający się do przewożenia walizek 260-litrowy bagażnik, a to wszystko zapakowane w nadwozie, za którym będą się oglądać w każdym kraju, do którego zdecydujemy się udać. Czy trzeba czegoś więcej?
Ze smakiem
Jadę powoli, rozkoszując się widokiem wykończonej wściekle czerwoną skórą kabiny. Jeśli kiedyś zapłacę za samochód ponad 700 tysięcy złotych, nie będę chciał oglądać wnętrza jak w jakimś pierwszym lepszym Volkswagenie czy Skodzie. Tu ma być ogień, bijąca po oczach wyjątkowość i zapierający dech w piersiach styl, z którym obcowanie będzie dawało przyjemność nawet po latach użytkowania. I tak właśnie jest. Włoskie auta są nie do podrobienia...
Wyposażenie stoi na najwyższym poziomie. Mamy oczywiście automatyczną, dwustrefową klimatyzację zdolną do walki z włoskimi upałami, najwyższej jakości skórę na desce rozdzielczej, kierownicy i głęboko profilowanych, czterech sportowych fotelach, tempomat, LED-y na dzień, biksenony potrafiące podążać za ruchem kierownicy w zakresie 10 stopni na noc oraz świetny system audio z wejściem USB oraz szeroką wtyczką do iPoda.
Jest jednak jeden element we wnętrzu Maserati, który zamiast zachwytu, wywołuje uśmieszek politowania. Wyświetlacz, system multimedialny oraz znajdujące się pod nim przyciski. Jest to tak naprawdę jedyna wskazówka, która mówi, że auto jest już na rynku kilka dobrych lat, chociaż i wtedy wyglądały dziwnie - jakby zespół odpowiedzialny za projekt całego auta zupełnie o tych elementach zapomniał. Takich rzeczy się nie robi, czego najlepszym dowodem jest zdecydowana wyższość funkcjonalna i wizualna systemu Columbus ze Skody, chociaż on też nie jest ani nowy, ani idealny. W Maserati razi niska rozdzielczość, mizerna płynność i opóźnienia wygłaszania komunikatów - a to i tak tylko niektóre z jego wad, które giną wraz ze wszystkimi innymi, kiedy wśród wzniesień Bolonii zaczyna grzmieć.
Moc burzy
Już czas. Włączmy tryb sport i przekonajmy się, co oznacza posiadanie pod maską uwolnionych wciśnięciem przycisku 460 koni mechanicznych, które po wciśnięciu pedału gazu bez najmniejszego opóźnienia trafiają na tylne koła. W tym trybie wszystko jest maksymalnie wyostrzone, silnik dysponuje pełną mocą, a gdy wyłączymy dodatkowo kontrolę trakcji... Cóż, może być bardzo gorąco. Szczególnie, gdy zupełnie przypadkiem do równania dołączą wspaniale gładkie, zadowalająco szerokie i fantastycznie wijące się raz w górę, raz w dół drogi, rozgrzany do przeszło 60 stopni asfalt oraz nagły poryw pewności siebie bez pomocy żadnych wspomagaczy - czas na pokaz wszelkich możliwości auta z wielkim tridente na osłonie chłodnicy.
Obszyta wysokogatunkową skórą, spłaszczona u dołu kierownica to wspaniałe narzędzie do kierowania samochodu w kierunku szczytów kolejnych zakrętów, a zmniejszona siła wspomagania pomaga w wyczuciu zachowania przednich kół, ale i bez tego czucie jest pierwszorzędne. Spośród ustawień 6-biegowej skrzyni automatycznej ZF wybieram tryb manualny, który w połączeniu z trybem sport pozwala o 40 proc. szybsze zmiany biegów za pomocą ogromnych łopatek przy kierownicy, launch control pozwala na katapultowanie ciężkiego Maserati do 100 km/h w 4,8 sekundy, a jeśli droga nie skończy się zbyt szybko, sprint skończy się na 298 km/h.
Zawieszenie Skyhook staje się zauważalnie twardsze, dzięki czemu łatwiej poradzić sobie z autem, które nie dość, że męczy tylne opony siłą 520 Nm, to jeszcze waży 1880 kg - szybka jazda czymś takim to nie przelewki, ale świetne wyważenie (48 proc. przód, 52 proc. tył) gwarantuje bardzo wysoki poziom kontroli, dzięki czemu bardzo szybko można zacząć jeździć bardzo szybko i bardzo widowiskowo. Przy każdorazowym przekroczeniu pułapu 3000 obr./min. zawory wydechu otwierają się, dźwięk silnika jest kierowany do końcówek krótszą drogą, na twarzy kierowcy pojawia się uśmiech, szampan leje się z nieba i wszystko jest wspaniałe. Aż do momentu, w którym nie przekroczymy pewnej granicy...
Za szybko
Moment, w którym kierowca dowiaduje się, że GranTurismo Sport nie jest wcale samochodem sportowym, przychodzi dość niespodziewanie. Kiedy rozpędzone blisko dwie tony mają nagle zmienić kierunek w ciasnym nawrocie, siła bezwładności może sprawić, że opony o rozmiarze 245/35 ZR20 z przodu i 285/35 ZR20 z tyłu mogą zwyczajnie nie sprostać zadaniu, a wtedy na nic wentylowane tarcze z sześciotłoczkowymi (czterotłoczkowe z tyłu) zaciskami od Brembo. Aby doprowadzić do tak niebezpiecznej sytuacji, trzeba oczywiście jechać w sposób zdecydowanie zaprzeczający zdrowemu rozsądkowi.
Tak, to dość dobrze opisuje wywołaną przez nas burzę składającą się z pisku opon i najcudowniejszego burczenia, wycia i parskania, jakie może generować silnik spalinowy. Odrobina doświadczenia i respektu pozwoli wycisnąć z GranTurismo znacznie więcej niż mogłaby na to wskazywać jego masa, a na pewno więcej niż da Wam jakiekolwiek inne auto o takim poziomie komfortu. A fakt, że auto nie prowadzi się samo, można w dobie wszechobecnych i niewyłączalnych systemów uznać za zaletę. Jazda nim to niesamowita przygoda, która nigdy się nie nudzi.
Zalety:
+ niesamowite brzmienie silnika
+ czas reakcji na gaz, wysoka moc i moment obrotowy
+ rozsądne obchodzenie się paliwem
+ piękno karoserii
+ wyjątkowy klimat wnętrza
+ idealne połączenie komfortu ze sportem
+ potrafi spełniać marzenia
Wady:
- całokształt archaicznego systemu multimedialnego
- nie jest mój
Podsumowanie:
Komfort przy pokonywaniu nawet najdłuższych dystansów. Fantastyczne właściwości jezdne i elastyczność adaptacyjnego zawieszenia Skyhook. Niebanalne i starannie wykończone wnętrze we włoskim stylu. Karoseria reprezentująca wszystko to, co kochamy w projektach Pininfariny. Wreszcie to, za co kochamy Maserati - niepowtarzalny dźwięk mocnego, wolnossącego silnika V8. To wszystko połączone w aucie za minimum 138 045 euro, które z całą pewnością należy podsumować często nadużywanym określeniem - wyjątkowe.