Volkswagen T-Roc 2.0 TSI DSG 4MOTION Premium | TEST
W prężnie rozwijającym się segmencie niewielkich crossoverów jest obecnie spory tłok. Czy Volkswagen potrafi stworzyć auto wpasowujące się w to modne i kolorowe towarzystwo?
Odpowiedź w postaci egzemplarza, jaki dostaliśmy do testu, wydaje się być ironiczna. Szary lakier, ciemne wnętrze, gdzieniegdzie czerwone detale dające nadzieję, że może gdzieś pojawi się szczypta szaleństwa. Logo 4MOTION na klapie bardzo szczątkowo opisuje poruszający się na 19-calowych kołach samochód, nie dający po sobie poznać potencjału.
Trzeba przyznać, że T-Roc wykracza nieco poza klasyczne schematy, w obrębie których zwykle poruszają się projektanci modeli Volkswagena. Trudno tu mówić o szaleństwie rodem z Hyundaia Kony, czy finezji w stylistyce niczym w Maździe CX-3, ale ktoś wyraźnie zużył o jeden ołówek więcej niż przy kreśleniu choćby Polo, czy Tiguana.
Chłodny prysznic
I nawet po zerknięciu do kabiny dostrzegamy, że coś jakby poszło odrobinę lepiej niż zwykle. Niby wciąż proste linie i znane kanty, wspólne dla kilku producentów koncernu VAG, a jakby lekko tchnięte duchem. Otaczający oparcie i siedzisko jasny materiał przypomina średniej jakości „ceratę” znaną z Leona Cupry, ale wspólnie z czerwonymi przeszyciami stara się nieco ożywić kabinę. Nie jest źle.
Problem zaczyna się w chwili, gdy uświadomimy sobie, że auto kosztujące w tej wersji co najmniej 125 tysięcy złotych powinno oferować we wnętrzu coś więcej niż w miarę solidny montaż (skrzypiące uchwyty drzwi zaniżają nieco ocenę) i dobre spasowanie. I nie mówię tu wcale o tapicerce z naturalnej skóry, czy fotelach z masażem i wentylacją. Chodzi o materiały, z jakich składa się kokpit.
A te, w porażającej większości, są po prostu bardzo twarde. Ani grama miękkiego tworzywa nie znajdziemy na desce rozdzielczej, czy tunelu środkowym, choć to drugie specjalnie nie powinno dziwić. Przepychu nie uświadczymy również oglądając boczki drzwi, których jedynym miękkim fragmentem jest obszyty materiałem podłokietnik, na szczęście obecny także w drugim rzędzie siedzeń.
Jeśli chodzi o powierzchnie, z którymi stykamy się na co dzień, jest już o wiele lepiej. Kierownicę i gałkę przekładni DSG pokryto przyjemną w dotyku skórą. W kwestii wykończeń schowków, których we wnętrzu znalazło się sporo, znów możemy odrobinę ponarzekać. Nie licząc miękkiego dna szuflady pod fotelem pasażera i antypoślizgowego dna półki z ładowaniem indukcyjnym, wszystkie skrytki są po prostu „śliskie i błyszczące”. I pewnie bym o tym nie wspominał, gdyby nie fakt, że cały czas rozmawiamy o aucie wartym zdecydowanie więcej niż sto tysięcy złotych.
Prosto i poprawnie
Praktyczność, przestronność i wygoda stoją ogólnie na niezłym, choć niespecjalnie zaskakującym poziomie. Nawet w przedniej części kabiny czuć, że T-Roc jest po prostu miejskim crossoverem i może mieć spory problem, by konkurować pod tym względem choćby z podobnym cenowo, ale znacznie lepiej wykończonym Golfem. Podobnie jest z tyłu – to raczej środek stawki, jeśli chodzi o miejsce dla pasażerów.
Całkiem dobrze wygląda za to pojemność „kufra”. W testowanej wersji z napędem na cztery koła, choć bez obecnego w naszym egzemplarzu koła zapasowego, bagażnik powinien pomieścić 392 litry bagażu. Jeśli zdecydujemy się na napęd jedynie na przednią oś (2.0 TSI wtedy odpada), objętość wzrośnie nam do 445 litrów. Wartości po złożeniu tylnej kanapy to kolejno 1237 i 1290 litrów.
O Volkswagenach zwykło się mówić, że to auta do których po prostu się wsiada i jedzie. Nie inaczej jest w przypadku T-Roca, w którym zajęcie miejsca za kierownicą, znalezienie odpowiedniej pozycji, uruchomienie silnika, czy choćby radia, to czynności dziecinnie proste. Obsługa sprawnie działającego ekranu dotykowego, jak i komputera pokładowego, nie wymagają od użytkownika specjalnej nauki, z kolei panel klimatyzacji pozostał w całości na swoim miejscu, tuż pod systemem inforozrywki.
Podstawowe parametry, takie jak obecność systemu Start/Stop, czy tryby jazdy, obsługujemy przyciskami na konsoli środkowej oraz pokrętłem umieszczonym na tunelu. Nic prostszego. Przekonajmy się, czy z równie dużą łatwością będziemy w stanie poruszać się po drogach. Zestaw napędowy wydaje się być obiecujący.
Pewnie, przewidywalnie i lekko
I obietnicy dotrzymuje. Dwulitrowa jednostka napędowa wytwarzająca maksymalnie 190 KM i 320 Nm bardzo żwawo pociąga kompaktowe nadwozie do przodu, oferując porządny zapas momentu obrotowego niemal przy każdej pozycji wskazówki obrotomierza. T-Roc z dwulitrową turbobenzyną potrafi też sprawnie wystartować z miejsca (nieco ponad 7 sekund do „setki”), dzięki czemu może złoić tyłek niejednemu hothatchowi „spod świateł”.
Jest przy tym stosunkowo ekonomiczny, choć zużycie paliwa mocno wzrasta wraz z mocniejszym wykorzystaniem potencjału silnika. To żadna nowość – benzynowe jednostki napędowe z wydajnym turbodoładowaniem muszą się przecież czymś „karmić”. Spalanie przy normalnej, niespecjalnie oszczędnej jeździe w mieście waha się między 10,5 a 11 l/100 km, co należy uznać za poprawny wynik. Lepiej wygląda perspektywa dłuższej podróży drogami krajowymi, bo przy prędkościach w okolicy 100 km/h zużycie jest naprawdę niskie.
Zużycie paliwa: | Volkswagen T-Roc 2.0 TSI DSG 4MOTION |
---|---|
przy 100 km/h | 5,2 l/100 km |
przy 120 km/h | 6,8 l/100 km |
przy 140 km/h | 8,7 l/100 km |
w mieście | 10,7 l/100 km |
Wróćmy jednak do tematu napędu. 4MOTION oparty na sprzęgle typu Haldex działa dość neutralnie i „bezpiecznie”, choć – tradycyjnie dla aut z grupy VAG – z tendencją do wyjeżdżania z toru jazdy przodem, ale w akceptowalnym stopniu. W normalnych, wiosenno-letnich warunkach jest oczywiście przede wszystkim czynnikiem wpływającym na bezpieczeństwo jazdy, a nie czerpanie typowej frajdy. Zimą może okazać się inaczej, co zasugerował podczas jazd po śnieżnej pokrywie redaktor Kuchno.
Na suchej nawierzchni, prowadzenie T-Roca jest z gatunku tych wyjątkowo prostych. Auto sprawia wrażenie lekkiego, łatwego do przewidzenia i zachowującego spokój niezależnie od sytuacji na drodze, a dołączany napęd tylnej osi do spółki z szybko pracującą dwusprzęgłową przekładnią dają poczucie niezłej kontroli nad autem. Tradycyjnie, przeciętnym elementem tej układanki jest układ kierowniczy, który ma w sobie trochę „gumowatości”, choć sile jego działania, jak i przełożeniu, nie mogę zbyt wiele zarzucić.
Lekki minus należy się za to wspomnianej skrzyni biegów, która w zdecydowanej większości przypadków pracuje gładko i bardzo szybko, jednak przy odrobinie kombinacji z naszej strony potrafi się w dziwny sposób pogubić. W ten właśnie sposób kilka moich wdepnięć pedału gazu „w podłogę” zakończyło się wysłaniem momentu obrotowego i sporej dawki paliwa gdzieś „w kosmos”. Przekładnia albo nie wiedziała co zrobić w momencie wykonania kickdownu, albo chwilowo obumierała w momencie zmiany z pierwszego na drugi bieg, a następnie szarpała, gdy już złapała bieg.
Poza skrajnymi przypadkami, T-Roc to jednak auto przyjazne użytkownikowi, oferujące właściwe resorowanie nawet na 19-calowych kołach, dobrze wyciszone i pewne w prowadzeniu. Wygodne są również fotele, choć tym w testowanym egzemplarzu brakowało regulacji lędźwiowej (która nie jest konieczna). No właśnie, takich dziur w wyposażeniu jest nieco więcej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Drogo
I nie mówię tu wcale o aucie bez dodatków, a o mocno doposażonym egzemplarzu za ponad 150 tysięcy złotych. Nie znajdziemy w nim między innymi systemu bezkluczykowego, kamery cofania, adaptacyjnego zawieszenia, progresywnego układu kierowniczego, czy podgrzewania kierownicy, które pojawia się u tańszej konkurencji. Wspomniana kwota sprawia, że konkurencją T-Roca zaczynają być auta z klasy premium lub po prostu większe, na tle których wypada on trochę gorzej.
Podstawowa odmiana z bazowym wyposażeniem, litrowym silnikiem o mocy 115 KM, manualną skrzynią biegów i napędem na przednią oś, rozpoczyna cennik kwotą 78 390 złotych, co też nie jest specjalną okazją. Optymalną opcją wydaje się być wybór 150-konnej jednostki 1.5 TSI, która w pakiecie wyposażenia Advance wymaga dopłaty 3 700 złotych w stosunku do wspomnianego litrowego motoru. Takie auto kosztuje odpowiednio 89 890 złotych lub 98 390 złotych, w zależności od wyboru skrzyni biegów.
Podsumowanie
Volkswagen T-Roc to auto do bólu poprawne. Miejscami ociera się o przeciętność (wykończenie), by w innych aspektach zapulsować (dynamika i pewność w zachowaniu na drodze), w większości kategorii będąc jednak solidnym, choć nie zaskakującym crossoverem. W testowanej wersji z silnikiem 2.0 TSI, napędem 4MOTION i skrzynią DSG jest propozycją bardzo drogą i wciąż wymagającą dorzucenia sporej liczby dodatkowych opcji. Od auta za taką kwotę można by oczekiwać nieco więcej charakteru, lepszego wyposażenia lub po prostu bardziej przytulnego klimatu we wnętrzu. Czyli – w skrócie mówiąc – czegoś, co pozwoliłoby lepiej usprawiedliwić wysoką cenę.
Dane techniczne
NAZWA | Volkswagen T-Roc 2.0 TSI DSG 4MOTION Premium |
---|---|
SILNIK | benzynowy, turbo, R4, 16 zaw. |
TYP ZASILANIA PALIWEM | wtrysk bezpośredni |
POJEMNOŚĆ | 1984 |
MOC MAKSYMALNA | 190 KM (140 kW) przy 4200-6000 obr./min. |
MAKS. MOMENT OBROTOWY | 320 Nm przy 1500-4180 obr./min. |
SKRZYNIA BIEGÓW | automatyczna, 7-biegowa |
NAPĘD | 4x4 |
ZAWIESZENIE PRZÓD | kolumny MacPhersona |
ZAWIESZENIE TYŁ | wielowahaczowe |
HAMULCE | tarczowe went./tarczowe |
OPONY | 225/40 R19 |
BAGAŻNIK | 392 (bez koła)/1237 |
ZBIORNIK PALIWA | 50 |
TYP NADWOZIA | crossover |
LICZBA DRZWI / MIEJSC | 5/5 |
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) | 4234/1819/1573 |
ROZSTAW OSI | 2590 |
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ | 1490/450 |
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM | 740/1900 |
ZUŻYCIE PALIWA | 8,4/5,7/6,7 |
EMISJA CO2 | 153 |
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h | 7,2 |
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA | 216 |
GWARANCJA MECHANICZNA | 2 lata |
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER | 12 / 3 lata |
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE | co 30 000 km lub wg wskazań komputera |
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ | 1.0 TSI: 78 390 |
CENA WERSJI TESTOWEJ | 125 090 |
CENA EGZ. TESTOWANEGO | 150 080 |