Toyota już nic nie musi. Japończycy osiągnęli idealny poziom rozwoju
Tak, to prawda. Toyota osiągnęła już wszystko, co można było osiągnąć w świecie motoryzacji i teraz może spać spokojnie, odcinając kupony od sukcesu.
Kilka dni temu odbyłem dość ciekawą konwersację z moim znajomym. Regularnie pochylamy się nad szklankami z piwem i dyskutujemy o niuansach motoryzacji. I tak oto pomiędzy jednym a drugim pale ale przypadkiem zeszliśmy na temat samochodów rodziców wspomnianego kolegi. To mocno starsi ludzie, których można śmiało określić "dobrze usytuowanymi". Wiem, że gdyby chcieli, to bez problemu weszliby do salonu Mercedesa i wzięliby dwie Klasy S z solidnym wyposażeniem. Od ręki. Za gotówkę. Toyota.
I choć ojciec kolegi interesuje się motoryzacją, to od lat uznaje, że auto w garażu ma być po prostu solidne i komfortowe. Nie liczy się znaczek, cena, ani tym bardziej "przypisany społecznie prestiż", którym ocieka się wyjeżdżając na ulicę. Dlatego chociażby przez lata, obok ich rodzinnej perełki w postaci Mercedesa W123 (obecnego w rodzinie od 1992 roku), w garażu stały naprawdę zwyczajne auta. Ostatni zestaw składał się z nieco zmęczonej życiem Hondy Legend czwartej generacji i Jazza numer dwa.
Czas tych samochodów jednak dobiegł końca - i trzeba było wybrać godnych następców
Krótka wycieczka po salonach zaowocowała zakupem dwóch aut z jednego koncernu. Tak, to Toyota. Padło bowiem na Lexusa NX 300h i Toyotę Corollę Hatchback, w słabszym wariancie z hybrydową jednostką 1.8. Można powiedzieć, że to idealny wybór dla ponad 70-letniej kobiety (Corolla) i nieco starszego mężczyzny (NX).
Dlaczego padło na te auta? Cóż, nie chodziło o design, ani nawet o świetny napęd hybrydowy. Argumentem była po prostu jakość. Jakiekolwiek wpadki nie zaliczyłaby Toyota, to i tak ta marka zawsze będzie synonimem solidności. Wypracowany przez lata mit procentuje niezmiennie i przyciąga wiele osób do salonów - i już nie tylko starszych, ale i młodszych.
Może i nie jest piękna, ale a) jest b) ma grubo ponad 300 KM pod maską c) ma napęd na tył d) można ją kupić.
Decyzja była między innymi owocem rozmów z taksówkarzami, którzy chwalili się szalonymi wynikami w swoich Priusach i Aurisach. Kombinacja "hybryda+gaz" zdaje się być nie do zabicia, gdyż wiele aut ma przebiegi przekraczające nawet 700 000 km. I wciąż jeżdżą, dobrze wyglądają i nie chcą się poddać. A to zasługuje na szacunek.
Przy kolejnym piwie doszliśmy do wniosku, że Toyota osiągnęła wszystko
Wypracowana marka i synonim jakości? Można odkreślić. Atrakcyjny design, który powrócił w ostatnich latach? Także odhaczamy z listy. Atrakcyjne auta sportowe, będące jednymi z najciekawszych na rynku? Ciach, kolejny "ptaszek" postawiony przy Suprze czy GR Yarisie.
Do tego worka dorzucamy także zwycięstwa w motorsporcie (vide Le Mans), oraz nadchodzący supersamochód - będący może i dziełem stricte pod homologację bolidu do LMH, ale jednak namacalnym i możliwym do kupienia.
Ma powstać 10 takich aut. Szczęśliwcy, którzy je kupili, na pewno zacierają ręce.
Czwarte piwo zawróciło nam w głowie
Kiedy już lekko błędnym wzrokiem wodziliśmy po kolejnej szklance złotego napoju uznaliśmy, że cokolwiek Toyota by nie wypuściła na rynek, to będzie to sukcesem. Wyobraźcie sobie - marka ta uruchamia produkcję ziemniaków na skalę przemysłową. Jestem pewien, że zarówno w osiedlowym warzywniaku, jak i w jakimś jeszcze żywym "Piotrze i Pawle" (lub innych delikatesach premium) ustawiła by się kolejna po "pyry Toyoty".
W Polsce marka ta otaczana jest jeszcze większym kultem, właśnie przez starsze osoby, które pamiętają auta sprzedawane w Pewexach. Ależ to było marzenie - kupić za dewizy taką Corollę lub Carinę II z wolnossącym dieslem. Na osiedlu, gdzie mieszkają moi teściowe, od lat jeździ takie auto. Właściciel, choć w mocno podeszłym wieku, raczej szybko się z nim nie rozstanie. A nawet jeśli, to pewnie zmusi rodzinę do zakopania go 3 metry pod ziemią w japońskim żelastwie. Przebieg rośnie, a koła nie chcą odpaść.
Na koniec uznaliśmy, że w sumie poza granicami Polski jest podobnie
Póki palce nie odmówiły współpracy, a na telefonie dało się wystukać tekst "TOYOTA SPRZEDAŻ", zamiast "TOIODKA SPRZWDAŻ" sprawdziliśmy wyniki tej marki w innych krajach. I tak oto odkryliśmy, że Toyota Yaris jest w tym roku absolutnym numerem jeden. W okresie od stycznia do sierpnia, nawet pomimo koronawirusa, sprzedano 105 305 takich samochodów. Drugie miejsce zajmuje Renault Clio (niecałe 100 000 aut), a trzecie Golf (przegrał z Clio o 420 samochodów). Tuż za podium, na miejscu numer pięć, ulokowała się natomiast Toyota Corolla (85 500 samochodów).
Nie pałam miłością do tej marki
Przez wiele lat jeździłem Avensisem drugiej generacji, z nieszczęsnym silnikiem 2.0 D4, czyli 147-konną benzyną z bezpośrednim wtryskiem benzyny. Ta nawiedzona bestia może i była wygodna oraz przestronna, ale usypiała swoim widokiem, trzeszczała gorzej niż zdarta gramofonowa płyta i prowadziła się jak skrzyżowanie kanapy z mebli Bodzio z pontonem rzuconym na sztorm. No i lubiła strzelić focha, zwłaszcza w postaci awarii drogich jak pierun sond lambda.
O, dokładnie taka była. Szampańskie złoto, drewienko w środku, 2003-vibes mocno.
No ale Avensis to przeszłość. Teraz całkiem niezłe wyniki notuje Camry (nie jestem fanem, ale rozumiem fenomen) oraz naprawdę udana Corolla. Tak naprawdę gdyby nie jedna rzecz, czyli DRAMATYCZNE wygłuszenie kabiny, to bez wątpienia byłaby bliska kompaktowi idealnemu, zwłaszcza z dwulitrową hybrydą pod maską.
Tak więc droga Toyoto, Twoje zdrówko. Głównie za to, że w ostatnich latach stałaś się "jakaś wizualnie" i wciąż podbijasz serca osób, poszukujących "po prostu" samochodu.