Tymczasem w Berlinie: prawie całe miasto bez dostępu samochodów. Co Wy na to?

Berlin może zmienić się nie do poznania za sprawą aktywistów. Volksentscheid Berlin Autofrei walczy o wyeliminowanie aut w tym mieście - i wbrew pozorom mogą oni osiągnąć sukces.

Wyeliminowanie samochodów w określonej części miasta jest zrozumiałe. Inaczej wygląda kwestia wprowadzenia całkowitego zakazu użytkowania pojazdów w niemal całej stolicy Niemiec. Berlin ma szanse stać się miastem bez aut - a wszystko to za sprawą "Volksentscheid Berlin Autofrei", czyli "Społecznego ruchu dla Berlina bez samochodów".

Ta grupa aktywistów zebrała ponad 50 000 podpisów pod apelem o zamknięcie dla ruchu kołowego obszaru, którego rozmiar jest większy od Manhattanu. Mowa o przestrzeni zamkniętej ringiem kolejki S-Bahn. Byłby to nie tylko ewenement na skalę światową, ale też precedens w tej kwestii.

Berlin Aktywiści

Czy Berlin może być autem bez samochodów?

Volksentscheid Berlin Autofrei posuwa się do radykalnych kroków. W ich wizji samochody nie istnieją. Specjalne przepustki miałyby dostać taksówki, auta dostawców/zaopatrzeniowców, służb miejskich oraz policji, straży pożarnej i pogotowia. Poza tym osoby z ograniczonymi możliwościami poruszania się, polegające na samochodach, również miałyby możliwość korzystania z własnych pojazdów.

Berlin aktywiści

A co z resztą? Cóż, w wizji aktywistów nie ma dla nich miejsca. Według nich rowery, transport publiczny i chodzenie rozwiązuje problem. Na celownik trafił też carsharing, który jest przez nich mocno torpedowany. Według założeń grupy pomysłodawców, mieszkańcy mieliby limit 12 przejazdów rocznie w zamkniętej, do wykorzystania w specjalnych sytuacjach.

Brzmi to jak szaleństwo? Owszem, aczkolwiek pod taką wizją miasta podpisało się 50 000 osób. Tym samym propozycja trafi do głosowania przez radę miasta, a takowe odbędzie się już w lutym.

Oczywiście jest niemal pewne, że Berlin odrzuci ich propozycję

Aczkolwiek nie zamyka to drzwi aktywistom. Zbierając 175 000 podpisów pod swoim pomysłem wymuszą na radzie miasta organizację referendum, w ramach którego mieszkańcy wypowiedzą się na ten temat.

Berlin aktywiści

Volksentscheid Berlin Autofrei podkreśla, że auta zabierają 58% przestrzeni miejskiej, a często są one nieużytkowane lub jeździ nimi tylko jedna osoba. Oczywiście ich odpowiedzią stają się rowery, które mają być rozwiązaniem każdego problemu.

To utopia?

Nikt nie ma nic przeciwko ograniczaniu ruchu w określonych miejscach. Pomyślcie sobie, że jeszcze kilkanaście lat temu Krakowskie Przedmieście w Warszawie było ruchliwą arterią, a wcześnie Plac Zamkowy stanowił wielki parking i pętlę autobusową.

Zmiany są konieczne, ale wycinanie samochodów z miasta sprawi, że miasta umrą. I choć aktywiści wierzą, że ich pomysły są dobre, to jednak trafią one zaledwie do pewnej grupy podobnie myślących osób. Cała reszta jednak, ze względu na siłę przebicia walczących o zmiany, staje się jednak marginalizowana. Argumenty o ekologii, bezpieczeństwie i przede wszystkim o przestrzeni zaczynają grać pierwsze skrzypce, całkowicie przykrywając inne kwestie i potrzeby osób, które korzystają z aut na co dzień.

A Wy co o tym wszystkim myślicie?

Źródło: Arch Daily