Są rzeczy niepewne. Są pewne. I jest Suzuki Carry, które po 12 latach przechodzi lifting

Jeden z samochodów, który zmotoryzował świat, zwłaszcza w biedniejszych regionach. Suzuki Carry wciąż żyje i ma się bardzo dobrze. Po kolejnym liftingu.

Pora na sobotnie wieści spoza naszej bańki motoryzacyjnej. A może nie? Jak zwykle stoję na stanowisku, że tego typu auta w Europie byłyby świetne (vide popularność Piaggio we Włoszech), ale przepisy i wyśrubowane normy im nie pozwalają. A w takiej, niezbyt przecież biednej i zacofanej (tu możemy dyskutować) Japonii Suzuki Carry i jemu podobne to trzon transportu miejskiego. Ten ostatni model, produkowany od blisko 65 lat, przeszedł właśnie kolejny lifting, swojej jedenastej generacji.

Suzuki Carry to przede wszystkim praktyczność oraz now(sze) technologie

Odświeżone Carry oraz Super Carry nie tylko wyglądają nowocześniej, ale, przede wszystkim, zyskały nowe technologie na pokładzie. W aucie, w którym liczy się przede wszystkim praktyczność, solidność i niska cena, to spora zmiana. Co trafiło na pokład?

Nowy przód to też nowe przednie światła. Teraz już w pełni w technologii LED. Poza tym wprowadzono system AEB (automatyczny hamulec awaryjny), alarm zjazdu z pasa ruchu, system rozpoznawania znaków oraz... czujniki parkowania.

I wystarczy. Poza tym Japończycy wprowadzili cyfrowe zegary oraz opcjonalny system multimedialny. Pojawiło się też kilka nowych uchwytów na kubki, schowków, poprawiony fotel pasażera, który dodatkowo można złożyć w stolik.

Suzuki Carry

Bez zmian w kwestiach napędu. Oczywiście, samochód mieści się w klasie Kei, więc ma silnik o pojemności 658 cm3. Trzy cylindry i brak doładowania pozwalają mu osiągnąć szalone 50 KM oraz 59 Nm. Skrzynia pozostała pięciobiegowa, choć w opcji można wybrać czterobiegowy automat. Wciąż czuję się, jakbym opisywał debiut z końcówki lat 90.

Niemniej, ten praktyczny van może być napędzany na tylną, lub na obie osie. Wersja na 4x4 ma blokadę tylnego dyfra oraz nową funkcję "ucieczka z błota" (nazwali to Mud Escape Assist). Samochód w lekkim terenie poradzi sobie nieźle, bo ma krótki rozstaw osi oraz prześwit na poziomie 273 mm.

 

Przy tym zachował wciąż dobrą ceną oraz bardzo szeroką gamę akcesoriów. Od nieco "uterenowionej" odmiany X Limited, przez bagażniki dachowe, dokładki, chlapacze, naklejki, aż po szeroką gamę nadwozi, w których już z fabryki może wyjechać nowe Suzuki Carry. Np. śmieciarka, czy mała chłodnia.

Ceny w Japonii startują od 1 172 600 jenów, a w pełni wyposażone Suzuki Super Carry X Limited AWD kosztuje 1 800 700 jenów.

Tak, to jest obecnie od 27 do 40 tysięcy złotych! Do tego dojdą niewielkie opłaty rejestracyjne i podatki, ale w sumie nie przekroczy on 45 000 zł.