Volkswagen Golf A59 pobiłby BMW M3 E36. Historia unikalnego projektu
Był pieruńsko szybki, niezwykle skuteczny w zakrętach i wyglądał jak rasowy sportowiec. Volkswagen Golf A59 mógł stać się legendą, a wylądował w kącie magazynu marki. Poznajcie historię tego szalonego projektu.
Choć teraz słowa Volkswagen i Motorsport zaczynają budzić raczej uśmiech politowania, to jednak kiedyś imponowały i cieszyły. Niemiecki koncern zaciągnął ręczny i wycofał się z wielu kategorii (choć chce za to wejść do Formuły 1). Blisko 30 lat temu w Wolfsburgu rodziły się jednak kolejne plany na podbój rajdów i torów wyścigowych. Potrzebny był do tego jednak odpowiedni samochód, a takowego w gamie zdecydowanie brakowało. Tak oto narodził się pomysł budowy unikalnej maszyny, którą stał się Volkswagen Golf A59.
Volkswagen Golf A59 może być nazywany dalekim protoplastą Golfa R32
Niezmiennie twierdzę, że Volkswagen Golf IV R32 to jest już klasyk z krwi i kości, którego wartość będzie jedynie rosła. Warto jednak pamiętać, że historia szybkich Golfów nie ograniczała się do debiutu "czwórki" do modeli GTI.
Już druga generacja tego auta oferowana była w unikalnej wersji Rallye, w której pod maską znalazł się silnik G60. Tak, słynne 1.8 ze sprężarką mechaniczną może i nie należało do niezawodnych, ale za to oferowało świetne jak na tamte czasy możliwości. Wersja Rallye zachwycała też napędem na cztery koła i bojowym wyglądem przedniego pasa.
Po wprowadzeniu następcy Golfa II, czyli trzeciej generacji tego auta, Niemcy postanowili stworzyć kolejne wcielenie "topowej" wersji. Volkswagen chciał wówczas wrócić do WRC, a konkretniej do grupy A i N. Tym samym pojawiła się konieczność stworzenia samochodu, który można byłoby wyprodukować w liczbie 2500 egzemplarzy - niezbędnych do homologowania konstrukcji.
Do współpracy zaangażowano SMS AG Schmidt Motorsport, wieloletniego partnera grupy Volkswagen Motorsport. Na bazie seryjnego Golfa zaczął powstawać projekt, który ze standardową wersją wspólny miał tak naprawdę tylko logotyp na pokrywie bagażnika.
Cała reszta została stworzona na potrzeby tego samochodu
Przede wszystkim SMS AG zabrało się za przebudowę podwozia, w którym tylną belkę zastąpiono wielowahaczową konstrukcją. Volkswagen z kolei dostarczył nową dwulitrową jednostkę, nie mającą odpowiednika w standardowej gamie. 86 milimetrowy skok i średnica cylindra w połączeniu z turbosprężarką Garrett T3 pozwoliły na wykrzesanie z tej konstrukcji 275 KM i 370 Nm. Moc była więc tutaj zauważalnie wyższa niż w przypadku wersji VR6, która do tej pory królowała w Golfie.
To jednak był tylko przedsmak możliwości tego auta. Wyczynowa wersja bez problemu wyciskała 400 KM, a według autorów projektu uzyskanie 500 KM również nie sprawiłoby problemu.
Moc wędrowała tutaj na wszystkie cztery koła za pośrednictwem specjalnie przygotowanego napędu. Wykorzystywał on centralny i tylny mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu, co oznaczało fenomenalną trakcję - zarówno na asfalcie, jak i na luźnych nawierzchniach.
Auto też wyróżniało się zupełnie innym wyglądem. Poszerzone nadwozie budziło respekt, a agresywna stylistyka zderzaków sugerowała, że nie mamy do czynienia ze standardowym samochodem. W nadkola wciśnięto też 16-calowe felgi Speedline.
W kabinie z kolei pojawiły się lekkie fotele kubełkowe Recaro A8, zaś tylną kanapę wyżłobiono w taki sposób, aby wygospodarować dwa miejsca z dobrym trzymaniem bocznym. Zastosowano też tutaj dużo kewlaru i karbonu, aby obniżyć masę auta. Ta jednak i tak była dość wysoka - wynosiła 1370 kg.
Nie przeszkodziło to jednak w uzyskaniu fenomenalnych osiągów. Volkswagen Golf A59 rozpędzał się do setki w 4,2 sekundy i był tym samym na głowę chociażby BMW M3 E36.
Volkswagen Golf A59 przegrał z rzeczywistością
W latach 1992-1993 powstały dwa jeżdżące egzemplarze i kilka makiet, które testowały różne rozwiązania stylistyki nadwozia i organizacji kabiny.
Projekt finalnie wyrzucono jednak do śmietnika. Winowajcą jest tutaj Skoda. Niemcy kupili wówczas czeską markę i postanowili zainwestować w popularne modele, aby poprawić kondycję finansową grupy. Zabawy w motorsport byłby wówczas zbędnym wydatkiem. Poza tym wyliczono, że Volkswagen Golf A59 musiałby kosztować co najmniej tyle, ile BMW M3. Pojawia się więc pytanie: ile osób realnie skusiłoby się na taki samochód?