Volkswagen Phaeton drugiej generacji. Tak miał wyglądać. Znamy projekt
Z okazji rocznicy, Niemcy pokazali, jak by wyglądał Volkswagen Phaeton drugiej generacji. Anulowali ten projekt, a byłby dość ciekawy.
Nie będę ukrywał, że Volkswagen Phaeton jest dla mnie jednym z ciekawszych aut, które powstało. Bardzo go lubię, mimo że "to takie A8 tylko z innym znaczkiem". Choć prawdą jest, że w związku z ambicjami dr Piecha, Phaetonowi w wielu aspektach bliżej było do Continentala Flying Spur. Obecnie nieco wyśmiewany i bardzo tani w zakupie, to wciąż ciekawy pomysł na bardzo stonowaną limuzynę.
Z okazji dwudziestych urodzin modelu Volkswagen pokazał prototyp drugiej generacji Phaetona. Produkcję pierwszej zakończono w marcu 2016 roku.
Genewa 2016. Volkswagen Phaeton debiutuje publicznie.
Tak mogłoby to wyglądać. Patrząc na to, co udostępnił Volkswagen, wygląda jak to gotowy pojazd i wcale bym się nie zdziwił, gdyby Phateon drugiej serii został anulowany "na ostatnią chwilę", kiedy już był gotowy. Co go ubiło? Oficjalnie? Dieselgate i przejście na elektryki. Nieoficjalnie - niewielka sprzedaż w Europie. Chiny dostały Phideona, ale na Starym Kontynencie i w USA niewiele osób decydowało się na Volkswagena za grube setki tysięcy. A koszty produkcji były wysokie.
Przyjrzyjmy się jednak drugiej generacji. Wyraźnie widać, że nowy Volkswagen Phaeton czerpałby (a w zasadzie zwiastował) z nowego Touarega. Pierwszy rzut oka na zdjęcia spowodował, że w głowie zapaliła mi się lampka "gdzieś już widziałem tę sylwetkę". Oczywiście - w przypadku długiej limuzyny (platforma MLB Evo) trudno o coś nowego, ale tutaj widać Audi A8 serii D5. Ma tylko nieco bardziej tradycyjną linię dachu i szyb.
I bardzo ładnie to zostało połączone. Jak na prototyp, zadziwiająco dokładnie pokazano też wnętrze. Znowu, mieszanka elementów, które potem zobaczyliśmy w Audi i Touaregu, z wielkim "telewizorem" Innovision na czele. I znów wyszło to bardzo dobrze. Jasne wnętrze, ładna trójramienna kierownica, drewniane wstawki połączone z jasną tapicerką z aluminiowymi dekorami, to wnętrze może do siebie przekonywać. Z tyłu mamy dwa indywidualne fotele, obowiązkowy system rozrywki i podłokietnik z rozbudowanym panelem sterowania.
Szkoda, naprawdę szkoda, że ten projekt nie ujrzał światła dziennego. Ewidentnie było blisko. Z drugiej strony, cieszymy się, że w końcu go pokazano, nawet jako pojedyncza sztuka udostępniona do rocznicowej sesji zdjęciowej.