Volkswagen Polano nie istnieje, nie zrobi Ci krzywdy. Także: Volkswagen Polano
Dzisiejszy kącik bezsensownych wiadomości sponsoruje Volkswagen Polano. Co to jest, skąd się wzięło i ile kosztuje? Zobaczcie sami.
Volkswagen Polo czwartej generacji od zawsze kojarzy mi się ze starszym człowiekiem, który w bardzo majestatyczny (powolny) sposób przesuwa się tym autem po jednej z głównych ulic w mieście. Choć wizerunek tego samochodu do najbardziej atrakcyjnych nie należał, to jednak samo auto było już bardzo udane. Solidne, niezawodne, wyposażone w przyzwoite silniki - czego więcej można chcieć?
Jak widać można. Na przykład właściwości terenowych, które pozwalają na zjazd z asfaltu. Dostępne w tej generacji Cross Polo do terenówek nie należało. Może i wyglądało bojowo, ale teren pozostawał dla niego obcą przestrzenią.
Tak więc narodził się Volkswagen Polano
Wybaczcie nam jakość zdjęć - pochodzą one z węgierskiej wersji portalu Facebook Marketplace i wykonane były przypuszczalnie tosterem lub żelazkiem. Niemniej widzicie na nich Volkswagena Polano, czyli pierwszą prawdziwą terenówkę tej marki, gotową wpakować się w naprawdę solidne błoto.
Cóż to za auto? Odpowiedź jest nieoczywista - Nissan Terrano. To właśnie ten model jest bazą dla przedziwnego połączenia japońskiej i niemieckiej myśli technicznej. Z Nissana wyciągnięto tutaj całą ramę i napęd, a całość połączono z nadwoziem i wnętrzem z Volkswagena.
Choć według sprzedającego jest to starsze Terrano, to jednak silnik najprawdopodobniej ma z nieco nowszego. To 3-litrowy diesel, który oferuje około 160 KM. Taka moc już w zupełności wystarcza do zapewnienia przyzwoitych osiągów, choć zawodność jednostki może być sporą przeszkodą.
Volkswagen Polano jest do kupienia - stoi w miejscowości Székesfehérvár
Nie wiem, czy ta nazwa to łamacz języków, czy też tajemnicze zaklęcie przywołujące boga rdzy i check-enginów, aczkolwiek właśnie tam ukryty jest najbardziej terenowy Volkswagen w tej części Europy. Cena zdaje się być zachęcająca - sprzedający oczekuje 890 000 forintów. Szybka wizyta u wujka Google podpowiada, że aktualny kurs forinta wynosi 0,013 zł. Oznacza to, że ten wynalazek kosztuje niecałe 12 000 zł. To całkiem niezła cena jak za auto, którym można pojechać na zlot fanów Volkswagenów, zahaczając po drodze o spotkanie terenowych Nissanów gdzieś w piaskarni lub na zapuszczonych drogach.