Volkswagen Polo Classic. Marzenie polskich rodzin sprzed 25 lat. "Jak sprawdza się dzisiaj?"
W 1997 roku wiele polskich rodzin mogło pozwolić sobie jedynie na Poloneza. Sporo droższy Volkswagen Polo Classic był bliskim, ale marzeniem. Czy 25 lat później wciąż może kogoś "poruszyć"?
Choć już w drugiej połowie lat 90-ych mogliśmy na naszych ulicach oglądać sporo aut zachodnich, to większość polskich rodzin nie było na nie stać. Nawet nowe auto z salonu było poza zasięgiem wielu. Tym samym, poza używanym Passatem, triumf zaczęły święcić małe sedany segmentu B. Wystarczająco niedrogie, by dało się je jakoś "spiąć" w budżecie domowym i z dużym bagażnikiem, żeby pomieścić rodzinę. W naszym kraju triumfy święcił Fiat Siena, ale także Polo Classic, czyli "ten mniej urodziwy" bliźniak SEAT-a Cordoby. I konkurencja dla rodzimego Poloneza.
Czy po 25 latach warto w ogóle wracać do tego samochodu? Czerwony egzemplarz ze zdjęć ma nie tylko oryginalne tablice, ale również ma nieco ponad 60 tys. km, które przejechał najpopularniejszy wtedy silnik - 1.4 o mocy 60 KM. Sprawdzamy!
Volkswagen Polo Classic tani nie był
Polo Classic ze zdjęć kosztowało w końcówce 1997 roku 40 229 zł za podstawową odmianę. To blisko dwa razy tyle co Polonez Atu 1.6 GLi (22 900 zł). Volkswagen miał jednak nie tylko renomę, ale i bogatsze wyposażenie. Przynajmniej w opcji. Centralny zamek, dwie poduszki powietrzne, ABS i instalacja radiowa. W 1997 roku to było naprawdę coś. Pełni prestiżu dopełnia czerwony lakier Tornado (wymagający dopłaty) oraz spoiler na tylnej klapie.
Zajęcie miejsca w środku powoduje nagłe uświadomienie sobie, jak zmieniły się samochody w ciągu tych 25 lat. Polo Classic po prostu jest... małe. A przede wszystkim wąskie. Bo trudno coś zarzucić szeroko regulowanemu fotelowi (z volkswagenowską "kołyską" regulującą pochylenie siedziska) z kolorową tapicerką. Z tyłu niedużo miejsca, ale zaskakująco wygodna kanapa, która nie "udaje" przestrzeni na kolana krótkim siedziskiem. Tylko na szerokość jest naprawdę przeciętnie. Do tego lewy łokieć mam bardzo blisko cienkich drzwi.
Kiedyś się inaczej projektowało
Są za to wzorzyste obszycia boczków. Tej fantazji zdecydowanie zabrakło projektantom deski rozdzielczej. Jest smutna niczym polskie blokowisko, na którym będzie stał Volkswagen. Za to podobnie zaprojektowana. Innymi słowy - łatwo wszędzie trafić, dużo widać, trudno się zgubić. W tamtym okresie ergonomia produktów z Wolfsburga nie miała sobie równych, przykro nam. Tak, szło to w parze z brakiem jakiegokolwiek wzornictwa. No cóż, to w końcu Niemcy.
Za to Polo zaskakuje (jak wiele aut z tego okresu) świetną widocznością w każdą stronę. Duże szyby, cienkie słupki, wygodne w obsłudze lusterka (choć bez elektrycznej regulacji) i w miarę dobra widoczność do tyłu, mimo zadartego tyłu sedana.
No i ten sedan. O ile standardowe polo nie należało do pojemnych samochodów, to 455 litrów w modelu Classic działało już wtedy na wyobraźnię wielu rodzin. Subiektywnie, kufer jest jeszcze większy. To możliwe, bo pojemność mierzona była wg normy VDA, czyli prostopadłościennymi "kostkami". Pod sporą klapą mieści się naprawdę duża przestrzeń, którą dodatkowo można powiększyć składając kanapę. Polo sedan jest, jak na swój segment, bardzo pakowne.
Czy 60 KM może być szybkie?
Klienci z zasobniejszym portfelem mogli pozwolić sobie na Polo z 75-konnym 1.6, albo nawet z dieslem SDI. Ten samochód jednak kompletnie nie miał osiągów. Były też odmiany 90 KM (TDI) i 100 KM (1.6). Większość Volkswagenów na Polskim rynku wyjeżdżała jednak z jednostką 1.4 o mocy 60 KM. Silnik z wtryskiem i katalizatorem, prosty jak konstrukcja cepa, w którym nie za bardzo ma się co zepsuć.
Czytając tabelkę z danymi technicznymi (mamy taką do samochodu. Nie to co teraz), widzimy, że 100 km/h osiąga po 16 sekundach i rozpędza się do 157 km/h. No nie robi to wrażenia przy współczesnych autach. Z drugiej strony, Polo waży zaledwie tonę (niecałą, według dowodu rejestracyjnego), a całe 116 Nm mamy już przy 2800 obr./min. Może więc nie jest tak źle?
Nie jest!
Subiektywnie samochód rozpędza się całkiem żwawo. Reakcja na gaz jest nawet lepsza niż we współczesnych samochodach i w efekcie w ogóle trudno odczuć, że mamy tak niedużo mocy. W mieście Polo Classic 1.4 nie ustępuje reszcie ruchu drogowego i to nawet nie kalecząc kierowcy i pasażerów nadmiernym hałasem. Owszem, trzeba powachlować pięciobiegową skrzynią, ale ta na szczęście jest w miarę bezproblemowa. W trasie samochód "wytrzymuje" do 110 - 120 km/h. Potem robi się zarówno głośno, jak i nieznośnie wolno. No i zupełnie przestaje być oszczędnie. Jednostka 1.4 w ogóle nie należy do specjalnie ekonomicznych, ale średnio zużywa ok. 7,5 l/100 km.
Przy niższych prędkościach jest całkiem nieźle, ale pamiętajcie, że przy wyprzedzaniu trzeba redukować, a i tak nie będzie to błyskawiczny manewr.
Solidna niemiecka robota
Nie należy też specjalnie szaleć w zakrętach. Układ kierowniczy ze wspomaganiem jest całkiem niezły, ale nieduże kółka z oponami o wysokim profilu "wykładają się" na ciasnych, szybkich łukach. Poza tym jest całkiem stabilnie, choć Polo lubi sobie "podskakiwać" na krótkich nierównościach. Nawet nie trzeszczy przy tym bardzo, co jak na 25-letni samochód jest niezłym wynikiem. Faktem jest, że brak ruchomych elementów i rozbudowanego wnętrza to ułatwia. Tu nie ma co trzeszczeć.
Poza tym Polo prowadzi się dość pewnie i względnie komfortowo, jak na samochód tego typu.
Czy używane Polo Classic to... klasyk?
O ile konkurencja w postaci Poloneza, nawet z tego okresu, bez najmniejszego problemu wjeżdża na wszystkie zloty youngtimerów (czego absolutnie nie rozumiem), tak Polo wciąż jest niekochanym "gruzem", który albo trafia na złom, albo dojeżdża kresu swoich w różnych odległych miejscach.
Tymczasem brak jakiejkolwiek wartości kolekcjonerskiej powoduje, że wciąż jest to tani w zakupie samochód. A przede wszystkim, tani w eksploatacji.
Volkswagen ma bardzo popularny rozmiar opon (14"), części, które są dostępne niemalże w każdym sklepie i rzadko kosztują więcej niż 100 zł i konstrukcja, z którą poradzi sobie każdy mechanik. Trzeba tylko uważać na rdzę, która lubi te auta.
Do tego należy do samochodów, do których się "przychodzi, wsiada i jedzie". Trudno go zepsuć, a nawet jeśli coś nie działa, to on i tak będzie jechał. To sprawia, że jest idealny na dojazdy do pracy, albo jako "pierwszy samochód". Owszem, brakuje mu wielu współczesnych elementów, w tym np. klimatyzacji, więc nie jest dla każdego. Klima była w opcji i, jak sądzę, powodowała znaczący spadek dynamiki.
Ale Volkswagen Polo Classic dzielnie znosi próbę czasu i zaskakuje względną przyjemnością z jazdy.