Volkswagen Scirocco 2.0 TSI BMT 220 KM DSG

Z Volkswagenem Scirocco łączy mnie wyjątkowa znajomość - ten model to prawdziwy powiernik moich motoryzacyjnych wspomnień z młodości. Dlatego właśnie po sześciu latach ponownie zakładam czarną skórzaną kurtkę i znów chcę się poczuć jak drogowy chuligan. Tylko czy to jeszcze możliwe?

Wyobraźcie sobie taką sytuację. Jest rok 2009. Ciepłe sierpniowe popołudnie. Siedzę wygodnie w jednym z ogródków piwnych, sącząc resztki toniku z lodem. Temperatura powietrza to optymalne 24 stopnie Celsjusza. Resztki upału skwarzą parasol o zachodzie słońca. Z wnętrza pobliskiego baru wydobywa się przyciszony głos telewizora. To komentator sportowy miarowym tonem przerywa szum stadionowych trybun. Znajomi, z którymi rozmawiam przy stoliku, wysłuchują końcówki nieudolnie opowiedzianego żartu. Po puencie z grzeczności kwitują mój "występ" lekkimi uśmieszkami... No cóż - nie wyszło mi. Nic nowego... Ale czy czuje się głupio? Nie. Jestem wesoły, wręcz szczęśliwy... Odwracam głowę w prawo i spoglądam na starego Volkswagena Scirocco, zaparkowanego tuż za fotelami ogródka piwnego.

Hmmm, wersja Scala, rocznik 1987. Poszerzane progi i zderzaki. Wielka gumowa lotka przecinająca klapę bagażnika z charakterystycznie zagiętą tylną szybą. Kolor Heliosblau Metallic - granat wpadający w fiolet... Cholera, ten wóz jest taki kanciasty! Jest taki piękny. Jest.... mój! Kosztował zaledwie 3,5 tys. złotych i pozwolił mi poczuć się przez chwilę "złym chłopakiem" - tym, który kupił używane 22-letnie coupe ze sportowym tłumikiem.

Dopijając tonik, odsuwam szklankę na brzeg stołu i rzucam do zebranych kolegów i koleżanek lakoniczne "muszę lecieć". Po czym wskoczywszy w Volkswagena, ruszam z fasonem, częstując ulicę niewiarygodnym hukiem z wydechu, połączonym z piskiem opon dartych przez zawieszenie ze źle ustawioną zbieżnością. Minutę później do naszego stolika podchodzi chwiejnym krokiem jeden z gości baru oglądających mecz. Oznajmia znajomym: przekażcie koledze, żeby się tak nie popisywał, bo następnym razem dostanie po ryju.

No tak... Tego rodzaju historyjki chodzą mi po głowie, gdy wspominam Volkswagena Scirocco. Siła tych wspomnień jest niesamowita, ale one same nie przeniosą nas do dawnych czasów. Tu potrzeba czegoś więcej. Dlatego dziś trzymając w ręku kluczyk do nowego Scirocco zastanawiam się, czy odnajdę w nim choć trochę dawnego szaleństwa, które zapewniał mój poczciwy Volkswagen, kupiony lata temu od handlarza gdzieś pod Rzeszowem.

Myśląc o wieku owego pojazdu dochodzę do wniosku, że nowy model to też tak naprawdę trochę "stary" samochód. Oczywiście nie dosłownie, ale w przenośni. Obecnie produkowana generacja, która przeszła ostatnio facelifting, na rynku jest od dobrych sześciu lat. W międzyczasie Golf, na którego podwoziu bazuje, zdążył już ewoluować do kolejnych wcieleń.

Współczesne Scirocco montowane w portugalskich zakładach nie jest już samochodem segmentu coupe. Pomimo fajnych, cholernie ciężkich drzwi i pozbawionych obramowań szyb (są prawdziwym utrapieniem na parkingach), ma bryłę rozpłaszczonego hatchbacka. W tym sensie blisko mu do Megane Coupe, Astry GTC czy choćby... Kii Pro_Cee'd. Kolejnym elementem pozwalającym zaliczyć Scirocco do zwykłych kompaktów jest pozycja za kierownicą (tę zapożyczono z Golfa GTI). Fotel kierowcy nawet w najniższym ustawieniu znajduje się ciut za wysoko. W moim starym "sciro" z 80-tych lat miałem podobny problem. Występował jednak tylko dlatego, że poprzedni właściciel (ewidentnie myślący dziwną częścią ciała) postanowił zamontować "kubły" RECARO. Te wymagały specjalnych mocowań, co popsuło niskie usytuowanie fabrycznych siedzeń, dających namiastkę klimatu sportowego wozu.

Cóż - powiedzmy sobie otwarcie, tej namiastki brakuje też w nowym Scirocco. Oddając sprawiedliwość faktom, trzeba przyznać, że siedzenia testowanego Volkswagena są całkiem wygodne. Twarde, z niezłym trzymaniem bocznym. Wyglądają trochę jakby mogły znajdować się w ekstremalnie szybkim samochodzie. Zestaw wskaźników wyrastających ze środka wysoko poprowadzonej linii deski rozdzielczej dodatkowo sugeruje potęgę maszynerii ukrytej pod "skórą" Scirocco. W Volkswagenie twierdzą, że 3 specjalne zegary (termometr oleju, stoper i miernik ciśnienia doładowania) mają stanowić nawiązanie do starego modelu, w którym podobna aparatura znalazła się na konsoli środkowej, obok radia. Cóż, mój samochód takich akurat gadżetów nie posiadał, więc ten detal nie budzi we mnie nostalgicznych wspomnień. Tak czy owak...

Przekręćmy stacyjkę i przekonajmy się, co czeka na nas pod maską niemieckiego pseudo-coupe. Silnik zaskakuje z charakterystycznym dla jednostek TSI "furknięciem" i już wszystko jasne. Do akcji budzi się turbodoładowana, 220-konna dwulitrówka, przeszczepiona do Scirocco z Golfa GTI. Zapowiada się nieźle, choć brakuje dreszczyku emocji związanego z włączaniem silnika. Mój stary Volkswagen miał pod maską 90-konny gaźnikowy motor o pojemności 1,8 l. Moc i osiągi były oczywiście żałosne, ale sposób uruchamiania... Łezka kręci mi się w oku, gdy wspominam ten rytuał. Jęk rozrusznika i odpowiednie dawkowanie gazu. Odpalić, ale nie zalać go benzyną... To była sztuka! Kiedy już silnik zaskoczył i przewalił się niezdarnie po połowie skali obrotów, wiedziałeś, że czeka Cię emocjonująca podróż. Czy taka jest też jazda nowym Scirocco?

Wydech z podwójną końcówką na dzień dobry dudni złowieszczo, zwiastując chuligańskie zapędy samochodu. Tłumik i elementy dolotu starają się wydobyć z auta choć cząstkę tego "jadu", którym dysponował mój "staruszek". A było tego sporo, bowiem decybeli wystarczało mi na to, by w parkingu podziemnym włączać alarmy zaparkowanych obok samochodów... Cóż, zabawne historyjki na bok. W nowym Scirocco - jak to w nowych samochodach bywa - wszystko dzieje się niesamowicie płynnie i kulturalnie. Nawet agresja, z którą mocny silnik dysponujący 350 niutonometrami momentu obrotowego (aż o 70 Nm więcej od poprzedniej wersji tego motoru) zabiera się do roboty, nie wzbudza w kierowcy strachu czy eksplozji endorfin.

Groźny, buczący ton jednostki napędowej wyraźnie słyszalny jest przy ok. 2 tys. obr./min i maksymalnie otwartej przepustnicy. Samochód gotuje się wtedy do prawdziwego "wyskoku". Później dźwięk blednie, a emocje opadają. Mało tego: koniec końców, pomimo dobrych osiągów (6,5 sek. do "setki") podróż nowym Scirocco jest w jakiś dziwny sposób... beznamiętna. Nie wiem, czy to dobre słowo, ale nawet chwilowe gubienie trakcji, które na wilgotnym asfalcie jest normą, przy wbitym trzecim biegu (!) w Volkswagenie nie ekscytuje... Błyskanie kontrolek i wejście do akcji systemów antypoślizgowych załatwia sprawę, podobnie jak 6-stopniowe DSG, szybko zapinające kolejne przełożenia.

Obecność dwusprzęgłówki na pokładzie testowanego egzemplarza pozwala na przyspieszanie bez utraty ciągu, ale osobom zaznajomionym z innymi nowoczesnymi "automatami" reakcje Volkswagenowskiej przekładni wydadzą się nie do końca zadowalające. Szarpanie przy ruszaniu i możliwość "oszukania" diabelskiej szybkości skrzyni nietypowymi manewrami powodują, że nie każdy będzie zachwycony DSG, za które Wolfsburg każe sobie dopłacać ok. 8 tys. zł.

Osobiście stojąc przed dylematem kupna nowego Scirocco nie brałbym pod uwagę wariantu z dwusprzęgłówką. 220-konny, trzydrzwiowy hatchback to w końcu esencja atawistycznej motoryzacyjnej głupoty, która jest tak piękna w swym bezsensie, że aż grzech kaleczyć ją nowoczesnymi wynalazkami eliminującymi klasyczny lewy pedał. W tym kontekście, chwała za to Volkswagenowi, że w przypadku Scirocco nie popełnia tego samego błędu, co w Golfie GTI i nie zmusza klientów do zakupu auta wyposażonego w elektromechaniczny hamulec postojowy. W tego rodzaju wozie zwyczajnie zaciągany "ręczny" będący przedłużeniem wiadomej części ciała to po prostu niezbędny element wyposażenia.

W szpanerskim samochodzie (a takim niewątpliwie Scirocco chce być) niezbędnymi elementami są też odpowiednio ustawione zawieszenie i układ kierowniczy. Niestety, tutaj można trochę ponarzekać. W moim starym Volkswagenie zawieszenie w zasadzie nie posiadało amortyzatorów, zaś w przeddzień sprzedaży zorientowałem się, że śruba trzymająca jeden z przednich wahaczy była do połowy odkręcona. W testowanym aucie takich "atrakcji" oczywiście nie doświadczyłem. Przyszło mi jednak zmierzyć się z amortyzatorami o regulowanej twardości. Te zaś, nawet przestawione w najbardziej radykalny tryb "sport", zapewniają sporo komfortu. To pozwala na normalną miejską jazdę bez obawy o stan kręgosłupa.

Kij ma jednak dwa końce. Scirocco przyciskane do szybciej pokonywanych łuków wydaje się mniej stabilne od Golfa GTI siódmej generacji. Szczególnie tył samochodu, prowadzony na częściowo aluminiowym wielowahaczowym zawieszeniu, przejawia tendencje do zmiany obranego toru jazdy. Nie jest to nic niebezpiecznego, ale warto o tym wiedzieć, tym bardziej jeśli zastanawiacie się, czy Volkswagen nie przesadza próbując sprzedawać Scirocco bazujące na starszym Golfie w cenie nowego modelu kompaktowej klasy, wyposażonego w tak samo mocną jednostkę napędową...

Pomimo wieku konstrukcji testowanego samochodu dość ciekawie prezentuje się jego układ kierowniczy. Brakuje mu "sportowego" oporu, który pasowałby do tego rodzaju wozu, ale i tak jest łatwiejszy do wyczucia od jego odpowiednika stosowanego w aktualnie produkowanym bratnim Golfie GTI siódmej generacji.

Na koniec czas zadać sobie jeszcze pytanie: czy za kółkiem Scirocco rzeczywiście można poczuć się "niegrzecznym chłopcem"? Bo przecież takie są po trochu założenia tego samochodu... Niestety odpowiedź brzmi: nie. Scirocco 2.0 TSI to całkiem szybki, fajnie wyglądający i nieźle skomponowany Volkswagen. Mając 6 lat stażu rynkowego wciąż trzyma się w miarę świeżo, ale kiedy pomyślę sobie, że za zbliżoną kwotę można nabyć znacznie ciekawszego w prowadzeniu 200-konnego Peugeota RCZ, to robi mi się zwyczajnie przykro...

Podsumowanie
Od momentu prezentacji "wskrzeszonego" Scirocco żałowałem, że Volkswagen nie poszedł na całość. Spłaszczone nadwozie typu hatchback pozwoliło zachować klientelę dla Audi TT, ale będę się upierał, że jest na rynku miejsce dla obu tych aut ubranych w szaty coupe. Volkswagenie, zwróć nam prawdziwego "sciro" dla niegrzecznych chłopaków! Czekam...

Dane techniczne

NAZWA Volkswagen Scirocco 2.0 TSI BMT 220 KM DSG
SILNIK benzynowy, turbo, R4, 16 zaw.
TYP ZASILANIA PALIWEM wtrysk pośredni/bezpośredni
POJEMNOŚĆ 1984
MOC MAKSYMALNA 220 KM (162 kW) przy 4500 - 6200 obr./min
MAKS. MOMENT OBROTOWY 350 Nm przy 1500 - 4400 obr./min
SKRZYNIA BIEGÓW zautomatyzowana dwusprzęgłowa DSG, 6-biegowa
NAPĘD przedni
ZAWIESZENIE PRZÓD kolumny MacPhersona
ZAWIESZENIE TYŁ wielowahaczowe
HAMULCE tarczowe went./tarczowe
OPONY p: 225/40/R18 / t: 225/40/R18
BAGAŻNIK 312/1006
ZBIORNIK PALIWA 55
TYP NADWOZIA hatchback
LICZBA DRZWI / MIEJSC 3/4
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) 4256/1810/1406
ROZSTAW OSI 2578
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ 1394/461
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM -/-
ZUŻYCIE PALIWA 8,1/5,3/6,4 (test: średnio 9,0)
EMISJA CO2 148
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h 6,5
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 244
GWARANCJA MECHANICZNA 2 lata bez limitu km
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER 12 lat/3 lata
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE według wskazań komputera
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ 1.4 TSI BMT 125 KM : 90 190
CENA WERSJI TESTOWEJ 116 990
CENA EGZ. TESTOWANEGO 150 210