Volkswagen szuka każdego gorsza i chce zamykać fabryki. To pierwszy taki przypadek od 87 lat
Przez 87 lat Volkswagen jedynie otwierał fabryki. Teraz może po raz pierwszy dojść do sytuacji, w której kilka zakładów zniknie z mapy tej marki. Wszystko za sprawą ogromnych cięć, które musi zrobić ten koncern. Taki ruch oznacza też walkę ze związkami zawodowymi.
Historia tej marki zaczęła się w wiadomy sposób. W 1938 roku Volkswagen nie był już planem, a faktycznie realizowanym projektem, z wielką fabryką w nowym mieście Wolfsburgu. Od tamtej pory ta marka (i koncern) tylko rosły, aczkolwiek przechodziły przez wiele burzliwych momentów. Nigdy jednak nie było sytuacji, aby turbulentne chwile wpływały na ogromną liczbę miejsc pracy - aż do teraz.
Niemiecka firma szuka oszczędności - i nie może ich znaleźć. Do tej pory unikano rozmów o najbardziej radykalnych działaniach, ale te teraz pojawiły się "na stole". Mowa tu oczywiście o zamykaniu fabryk. Liczba mnoga nie jest błędem - na celowniku są dwa zakłady.
Volkswagen może zamknąć dwie kluczowe fabryki. Związki zawodowe szykują się do batalii
Chodzi tutaj o fabrykę w Osnabruck (dawny zakład Karmanna) i o zakład w Dreźnie. To dwa specyficzne miejsca w portfolio tej marki. Osnabruck trafiło w ręce Volkswagena w momencie, w którym Karmann bankrutował.
Zarząd koncernu uznał, że uratuje zakład i jednocześnie skorzysta z jego mocy produkcyjnych. Tu przez lata powstawały wszystkie kabriolety marki. Teraz Osnabruck opuszczają tylko niszowe modele - Volkswagen T-Roc Cabrio i Porsche 718 Cayman oraz Boxster.
Drezno to z kolei słynna "szklana manufaktra", która powstała jako marzenie Ferdynanda Piëcha. Słynny niemiecki menadżer i wieloletni prezes Volkswagena stworzył tą fabrykę jako "wzorzec" do produkcji luksusowych pojazdów. To tutaj montowano wyjątkowego Volkswagena Phateona i przez pewien czas jego kuzyna z logotypem Bentleya.
Ze szklanej manufaktury w Dreźnie wyjeżdżają aktualnie Volkswageny z rodziny ID. Nie jest to jednak efektywna fabryka, do tego specyficznie położona. Wraz z Osnabruck stanowi problematyczny temat dla koncernu.
Oczywiście na takie cięcia nie zgadzają się związki zawodowe IG Metall, które zapowiadają stanowczą odpowiedź i radykalne protesty w obronie miejsc pracy. Jedno jest pewne - obie strony będą musiały ostro negocjować, a stawka w tej grze jest naprawdę duża.
Kto może skorzystać na tym zamieszaniu?
Odpowiedź jest prosta: Chińczycy. Nie jest tajemnicą, że największe grupy z Chin rozważają i planują budowę fabryk na Starym Kontynencie. Tutaj szczególną uwagę może przyciągnąć zakład w Osnabruck, który ma spore moce produkcyjne i jest dość dobrze przygotowany do montażu nowoczesnych aut. Można więc śmiało założyć, że w przypadku, w którym pojawi się furtka sprzedaży fabryki, ktoś z Państwa Środka niemal na pewno ustawi się w kolejce do rozmów.