Volkswagen Taigo wjeżdża do Europy. Tak, to znowu SUV
Volkswagen Taigo jest gotowy do rynkowego debiutu. Nowy SUV marki z Wolfsburga to dość dziwne dopełnienie oferty, kierowane do konkretnej grupy odbiorców. Co więcej, niemiecka marka ma już auto w tym segmencie.
Kolejny SUV? Tak, inaczej być nie mogło. Miejsca na klasyczne hatchbacki, sedany czy kombi jest już coraz mniej. Volkswagen Taigo to nowy model z segmentu B, który ma przyciągnąć do siebie klientów dynamiczną sylwetką.
Ale zaraz zaraz, Volkswagen Taigo przecież wchodzi na podwórko modelu T-Cross
Nic bardziej mylnego. Co więcej - jest to ten sam samochód. Taigo to nic innego jak usportowiona wizualnie wersja, wyróżniająca się opadającą linią dachy w tylnej części nadwozia. Jest to coś na kształt bardzo skurczonych modeli pokroju BMW X4 i X6 czy Renault Arkana.
Do tego Taigo jest już oferowane za oceanem. Tam nazywa się Nivus i osiąga niezłą sprzedaż. Europejski wariant zyska szereg mian, głównie wizualnych. Nowa nazwa wynika z kolei z ujednolicenia nazewnictwa wszystkich SUV-ów w Europie.
Póki co wiemy tylko, że Taigo trafi na rynek w drugiej połowie roku. Dostaliśmy też pierwsze grafiki, które przedstawiają jego sylwetkę.
A jeśli nie chcecie grafik, to tutaj macie zdjęcia Volkswagena Nivusa
Zmiany jak widać nie będą porażające. Oczekujcie nowych zderzaków i delikatnie przestylizowanego pasa tylnego. Dyskretne zmiany mogą zajść także w kokpicie. Co więcej, modyfikacje stworzone dla Taigo mogą być zalążkiem liftingu modelu T-Cross.
Co dostaniemy w Volkswagenie Taigo?
Na pewno nie będzie w nim napędu na cztery koła. Platforma MQB A0 nie uwzględnia możliwości wykorzystania takiego rozwiązania. Oznacza to, że wszystkie wersje silnikowe będą klasycznymi przednionapędówkami.
Silniki? Dwie konstrukcje są pewniakiem. To 1.0 TSI (95 i 115 KM) oraz 1.5 TSI (150 KM). Mocniejsze wydania połączone zostaną też z dostępną w opcji automatyczną skrzynią biegów DSG.
Pod znakiem zapytania stoi jedynie słabsze wydanie silnika 1.0. Taigo może być pozycjonowany minimalnie powyżej T-Crossa, a tym samym zyska bogatsze wyposażenie standardowe, mocniejszy silnik w bazowym wydaniu i oczywiście nieco wyższą cenę.
Czy takie auto jest potrzebne Volkswagenowi?
Choć pewnie wiele osób spodziewa się odpowiedzi "nie", to jednak zmartwię Was - to może być strzał w dziesiątkę. T-Cross zyskał ogromną popularność w Europie, a segment B-SUV rozwija się w abstrakcyjnym tempie. Dodatkowy model o nieco ciekawszej stylistyce to sposób na przyciągnięcie klientów stosunkowo niskim dla producenta kosztem. Wilk syty, owca cała, wszyscy się cieszą.
Czekamy więc na zdjęcia produkcyjnej wersji i na informacje dotyczące cennika i oferty. Te powinniśmy poznać już niebawem.