Wybrałbym SUV-a zamiast kombi. Nowy Volkswagen Tiguan 2.0 TDI ma kilka asów w rękawie
Nigdy nie poczułem miłości do SUV-ów, ale w tym przypadku wybrałbym takie auto w ciemno, zwłaszcza mają alternatywę w postaci nowego Passata. Volkswagen Tiguan w wersji R-Line z silnikiem 2.0 TDI ma wszystko, czego potrzeba do szczęścia - i wreszcie wpada w oko.
Przez wiele lat nie mogłem zrozumieć ludzi wybierających w ciemno SUV-y. Zawsze fascynował mnie ten pociąg do wyższej pozycji za kierownicą i masywnego nadwozia, kryjącego często przeciętne pod kątem przestrzeni wnętrze. Z czasem jednak zacząłem rozumieć komfort, który niektórym daje taki samochód. Sam jednak niezmiennie wolałbym kupić duże kombi z napędem na cztery koła. Jest tylko jedna marka, w której zrobiłbym dokładnie na odwrót. Nowy Volkswagen Tiguan, zwłaszcza z silnikiem 2.0 TDI, przekonał mnie do siebie bardziej, niż Passat B9. Dlaczego? Już Wam wyjaśniam.
Volkswagen Tiguan 2024, czyli zmiany na lepsze. Tak po prostu
Mam wrażenie, że w ostatnich latach mało która firma potrafi rozwinąć swój popularny produkt w dobrym kierunku. Cięcie kosztów w połączeniu z upychaniem na pokładzie nowej elektroniki sprawia, że wiele nowych samochodów bardziej irytuje, niż cieszy zmianami.
Tutaj pierwszy raz od dawna mocno się zaskoczyłem. Zawsze uważałem Tiguana za jeden z najlepszych produktów Volkswagena. Ten samochód nigdy nie miał wybitnego charakteru, ale był praktyczny i nie rozczarowywał.
Czy czegoś mu brakowało? Przede wszystkim wyglądu. Poprzednia generacja na samym początku produkcji występowała w ciekawych odcieniach i miała ładne duże felgi na liście opcji. Później liczbę konfiguracji obcięto, zostawiając całą paletę nudnych szarości. Takie auta kojarzycie zapewne z dróg. Tych pierwszych uchowało się bardzo mało.
Nikt nie oczekiwał, że Volkswagen nagle stworzy coś zupełnie innego. Mimo wszystko Niemcy poszli w ciekawym kierunku, gdyż nadali Tiguanowi nieco atrakcyjniejszy wygląd, zwłaszcza w wydaniu R-Line.
Ciemne przednie lampy, które łączy ledowa listwa i duży wlot powietrza wyglądają tutaj zaskakująco dobrze. Co więcej, całość robi lepsze wrażenie niż ten uśmiechnięty front w nowym Passacie. To moja subiektywna opinia, ale myślę, że sporo osób się z nią zgodzi.
Linia boczna też nabrała charakteru. Wyraźnie podkreślone błotniki dodają masywności i sprawiają, że auto wygląda na większe, niż jest w rzeczywistości. Tu można się mocno zaskoczyć, gdyż nowy Tiguan ma niemal identyczne wymiary jak poprzednik. Rozstaw osi jest dokładnie taki sam, a długość zmieniła się o kilka centymetrów, głównie za sprawą zderzaków.
Pas tylny, nawiązujący do modeli ID, pasuje do całości, choć ja postawiłbym na klasyczne, a nie półprzezroczyste klosze lamp.
Wnętrze jest znacznie bardziej "zdigitalizowane"
Jeśli jeździliście nowym Passatem, to tutaj poczujecie się jak w domu. Kokpit Tiguana jest niemal identyczny, gdyż korzysta z tych samych "klocków".
Centrum dowodzenia w topowych wersjach (takich jak ta) stanowi 15-calowy ekran multimediów, któremu towarzyszy mniejszy wyświetlacz za kierownica. Na konsoli środkowej, poza dotykowym panelem sterowania temperaturą i głośnością (na szczęście tu od razu dostał podświetlenie), znajdziemy tylko nawiewy.
Dla mnie osobiście jest tutaj za dużo czarnych błyszczących elementów (zwłaszcza ta listwa ozdobna przez fotelem pasażera nie wygląda wybitnie), ale tego akurat w nowych Volkswagenach przeskoczyć się nie da. Designerzy tej marki lubią takie dodatki i nie chcą z nich rezygnować.
W wersji R-Line dostajemy sportową kierownicę z perforowaną skórą w miejscach chwytu, fotele ze zintegrowanymi zagłówkami i z kraciastą tapicerką, a także ładne obszycie boczków i deski rozdzielczej. Pod kątem jakości tworzyw ciężko jest się do czegoś przyczepić, choć niektóre elementy lekko trzeszczą pod naciskiem. W czasie jazdy na szczęście nie spotkałem niepożądanych dźwięków.
Mnogość schowków to plus
Ładowarka indukcyjna ma miejsce na dwa smartfony (2x35W), a nad nią ulokowano otwieraną półkę na portfel lub kluczyki. Przy podłokietniku są dwa uchwyty na napoje, a w samym podłokietniku jest dużo miejsca na różne przedmioty.
Pomiędzy tymi wszystkimi skrytkami znalazło się pokrętło, które jest odpowiednikiem rozwiązania znanego ze Skody - tam nazwano to Smart Dial.
Tutaj oferuje nieco mniej funkcji, ale i tak jest bardzo przydane - można nim przede wszystkim regulować głośność i zmieniać ustawienia zawieszenia DCC/trybów jazdy. Trzecią opcję stanowi funkcja zmiany "atmosfery" w samochodzie, czyli kolorystyki kokpitu. To akurat dziwny dodatek, ale być może klienci marki tego pożądali.
Warto dodać, że lewarek automatycznej skrzyni biegów, wzorem Passata i spokrewnionego Kodiaqa, powędrował za kierownicę. W Tiguanie w ogóle nie znajdziemy też manualnej skrzyni biegów, co pozwoliło projektantom lepiej zaaranżować przestrzeń we wnętrzu.
Na tylnej kanapie Tiguana nie brakuje przestrzeni
Jest tutaj dużo miejsca, nawet gdy siadam sam za sobą - a mam 185 cm wzrostu. W oparciu fotela ulokowano dwie kieszenie na różne małe przedmioty. Nie zabrakło też otwieranego podłokietnika z uchwytami na napoje i z przestrzenią na smartfona/tablet. Są też tutaj dodatkowe nawiewy i panel regulacji temperatury dla trzeciej strefy.
Minusem względem Passata jest niestety dużo gorsze wykończenie boczków drzwi. Są one wykonane z twardego plastiku, a jedynie podłokietniki obszyto miękkim tworzywem. Szkoda, że szukanie optymalizacji w kosztach produkcji nie pozwala na to, aby tutaj było nieco "przyjemniej".
Volkswagen Tiguan 2024 ma bagażnik o pojemności 650 litrów
Ta wartość podawana jest jednak zapewne z miejscem pod podłogą, które w tym egzemplarzu zajmuje koło zapasowe. Niemniej wciąż znajdziemy tutaj sporo przestrzeni, a sam kształt kufra jest bardzo ustawny. Nie zabrakło też zaczepów i haczyków. W wersjach z opcjonalnym hakiem na lewej ściance ulokowano przełącznik, który wysuwa hak spod tylnego zderzaka. Ręcznie trzeba go jedynie zablokować, dociągając go do górnej pozycji.
Jak jeździ ten samochód? W wersji ze 193-konnym dieslem 2.0 TDI ciężko jest znaleźć wady
Łatwo się domyślić, że flagowy diesel to idealny wybór do tego samochodu. Powód jest prosty - mamy tutaj nie tylko dużo mocy, ale też zapas niutonometrów. Tych jest aż 400. To wszystko w połączeniu z napędem na cztery koła sprawia, że dynamika nie rozczarowuje, a zużycie paliwa pozostaje na rozsądnym poziomie.
Oficjalnie setka pojawia się na zegarach w 7,7 sekundy, a prędkość maksymalna sięga 200 km/h. Cieszy też fakt, że w parze z tą dynamiką idą niezłe właściwości jezdne. Układ kierowniczy ma dobrze dobrane przełożenie i nie jest zbyt mocno wspomagany, a praca zawieszenia (tutaj DCC) zapewnia stabilność i pewność w pokonywanych zakrętach.
Co ciekawe nie ma też tutaj przypadłości znanej z Passata, czyli wszechobecnych stuków dobiegających z nadkoli. Warto to wziąć pod uwagę przy wyborze samochodu.
Volkswagen Tiguan jest też dobrze wyciszony - tutaj nic nie rozczarowuje. Nawet przy 140 km/h jest tutaj dość przyjemnie i nie poczujemy zmęczenia wywołanego wszechobecnymi szumami.
Zużycie paliwa także jest dużą zaletą Tiguana. W mieście, przy gęstym ruchu, osiągałem powtarzalny wynik na poziomie 8,2 litra. W trasie z kolei widełki sięgały od 4,4 litra przy 100 km/h do 7,3 litra przy 140 km/h.
Rzecz, do której warto tutaj dopłacić, to topowe światła IQ.Light LED MATRIX
Zastosowano w nich rozwiązania, które żywcem przeniesiono z flagowego modelu marki, czyli z Touarega. Mowa tutaj o "dywanie świetlnym" i doskonałym doświetlaniu przestrzeni dookoła drogi. Przyznam szczerze, że to jedne z najlepszych świateł w tym segmencie - i jeśli dużo jeździcie nocą, to są absolutnym "must have".
Ile kosztuje taki Volkswagen Tiguan R-Line 2.0 TDI z napędem 4MOTION?
Tu niestety wchodzimy w wysokie rejestry, gdyż mowa o kwocie nieznacznie przekraczającej 222 000 złotych. Do tego wszystkiego trzeba dorzucić kilka tysięcy w opcjach. Łącznie docieramy do ponad 240 000 złotych.
Sam Tiguan jest jednak tańszy. Tutaj cennik otwiera kwota 153 390 złotych za bazową wersję Tiguan. Złotym środkiem jest wariant Special Edition, który kosztuje 154 190 złotych, a ma wyposażenie warte około 22 000 złotych.
Dlaczego wybrałbym nowego Tiguana zamiast Passata?
Powody są trzy. Po pierwsze - wygląd. Ten szeroki uśmiech Passata po prostu mnie odrzuca i zupełnie nie przekonuje. Po drugie - przyjemność z jazdy. Nie wiem jak to określić, ale Tiguan jest bardziej zwarty i zwinny, niż nowa "B9-ka", która nawet usztywniona (przy zawieszeniu DCC) sprawia wrażenie strasznie rozlazłego samochodu.
Zresztą na drogach widuję już coraz więcej Tiguanów, a Passatów jakby nie przybywa. Myślę, że klienci także chętniej wybiorą ten model. Warto dodać, że w przyszłości dołączy do niego siedmioosobowa wersja. Ta jednak owiana jest nutką tajemnicy, gdyż prawdopodobnie zyska zupełnie inną nazwę.