Volkswagen wciąż ma w ofercie najpopularniejszy w Europie kabriolet. I nie da mu kolejnej szansy
Volkswagen T-Roc Cabrio kolejny rok z rzędu jest najpopularniejszym samochodzie w swoim segmencie. Jednocześnie marka z Wolfsburga zamierza go pożegnać i nie planuje następcy. Gdzie sens, gdzie logika?
Odpowiedź brzmi: w portfelu. Nie od dzisiaj wiadomo, że czasy, w których producenci robili dziwne samochody z niszowych segmentów, są już dawno za nami. Takie wynalazki jak Opel Tigra, czy Ford Puma (jako coupe) nie mają szans na powrót na drogi. Volkswagen T-Roc Cabrio jest swego rodzaju ewenementem, gdyż jako jedyny SUV bez dachu podbił rynek.
I to w naprawdę efektowny sposób. Niemcy stworzyli auto, które sprzedaje się doskonale. T-Roc Cabrio kolejny rok z rzędu jest numerem jeden w swoim segmencie, o ile patrzymy na producentów bez metki premium. Jeśli dorzucimy do tego zestawienia samochody z nieco wyższej półki, to wyrasta nad nim tylko jeden konkurent - równie znany i ceniony. Mowa oczywiście o MINI.
Volkswagen T-Roc Cabrio znalazł 6110 nabywców
To spadek o ponad 22 procent względem pierwszego kwartału 2023 roku, niemniej wciąż przyzwoity wynik. W obecnych czasach to jednak zbyt mało, aby uzasadnić dalsze inwestowanie w taki samochód. Kabriolety stają się niszowym produktem, a nawet najwięksi gracze stawiają na nich krzyżyk.
Volkswagen T-Roc na pewno nie powróci w takim wydaniu w kolejnej generacji. Tajemnicą pozostaje więc to, czym zajmie się fabryka w Osnabruck, należąca niegdyś do Karmanna. Obecnie, poza "otwartym" T-Rociem, składane jest tam Porsche 718 w obydwu wariantach.
Volkswagen T-Roc Cabrio
MINI jest królem wśród aut bez dachu, Mazdę czekają trudne czasy
Brytyjsko-niemiecki kabriolet wciąż sprzedaje się doskonale. W tym roku mowa o 11 140 samochodach, które trafiły do nowych nabywców. To o 11,6% mniej niż przed rokiem, aczkolwiek wciąż niemal dwukrotnie więcej od Volkswagena.
Charakterystyczny wygląd MINI sprawia, że chętnych na ten samochód nie brakuje. Tajemnicą pozostaje jedynie przyszłość tego wariantu. Potencjalnie powróci on w odświeżonym wydaniu, aczkolwiek nie jest to jeszcze pewne.
Wiadomo jedynie, że elektryczna wersja, która przyjeżdża do Europy z Chin, na pewno nie zyska "otwartego" wydania. A szkoda, bo to jest połączenie, które tutaj bardzo pasuje.
Drugie miejsce w kategorii aut bez metki premium i bez dachu nad głową zajmuje Mazda MX-5. Jej pozycja jest jednak zagrożona, gdyż nowa wersja tego auta, nosząca oznaczenie ND3, straciła w Europie silnik 2.0. Tym samym jest teraz tutaj znacznie mniej mocy do wykorzystania, a to oznacza mniej emocji w czasie jazdy. Czy klienci przekonają się do słabszej, ponad 130-konnej wersji 1.5? Dowiemy się w drugim kwartale tego roku.