Volvo S90 B5 za 351 500 złotych - TEST. Wciąż genialne, ale ma już zmarszczki
Na rynek trafiło siedem lat temu i wywołało niemałe zamieszanie za sprawą swojego wyglądu. Dziś Volvo S90 jest powszechnym widokiem na naszych drogach, a niektórzy dopytują nawet o następcę. Czy pomimo sporego stażu rynkowego wciąż warto zainteresować się tym modelem?
Dokładnie 7 lat temu, w lipcu 2016, Volvo S90 po raz pierwszy pojawiło się w naszej redakcji. Doskonale pamiętam, jakie wrażenie wtedy robiło. To było coś zupełnie nowego, innego i niesamowicie imponującego. Stylistyka przyciągała spojrzenia na ulicach, a piękne wnętrze imponowało wysmakowaniem detali.
Od tamtej pory minęło dużo czasu, a przez rynek przewinęły się kolejne generacje konkurencyjnych aut. Tymczasem S90 pozostaje w ofercie w niemal niezmienionej formie. Drobny lifting, który przeprowadzono 3 lata temu, nieznacznie odświeżył ten model.
Czy jest on wciąż warty uwagi? Historia zatoczyła koło, gdyż pierwszym S90 w naszej redakcji była wersja D5 AWD. Tym razem dostałem w swoje ręce egzemplarz w wydaniu B5 AWD, czyli z nową wersją jednostki wysokoprężnej.
Volvo S90 B5 - TEST. Auto z zamierzchłych czasów
Siedem lat w świecie motoryzacji kiedyś było normalnym okresem. Teraz jest wiecznością - zwłaszcza w momencie, w którym rozwój elektromobilności wystrzelił w zastraszającym tempie. S90 łączy dwa okresy w historii Volvo. Z jednej strony to jeden z pierwszych modeli stworzonych pod skrzydłami koncernu Geely. Z drugiej łączy on markę z nowymi modelami, stawiającymi już wyłącznie na napęd elektryczny.
Zaskakujące jest to, że pomimo tylu lat na karku, S90 nie tylko w zasadzie się nie zmieniło, ale też wciąż przyciąga klientów do salonów. Szwedzi stworzyli przepis na samochód, który naprawdę dobrze opiera się starzeniu.
Kiedy kilka dni temu wsiadłem do egzemplarza testowego, poczułem się jak w domu. Koncepcja wnętrza nie uległa zmianie i wciąż jest bardzo przyjemna. Owszem, pojawił sie tutaj system inforozrywki z oprogramowaniem Android Automotive (nie jestem ich fanem) i nowe cyfrowe zegary, ale to by było na tyle z nowości.
Ergonomia niezmiennie robi doskonałe wrażenie, choć wspomniane nowe multimedia są dużo mniej intuicyjne w obsłudze. Zrezygnowano też z wygodnej rolki, która służyła do wyboru trybów jazdy. Teraz, aby je zmienić, musimy przejść przez trzy zakładki w menu ustawień pojazdu. Nie jest to ani wygodne, ani bezpieczne.
Stary dobry "klekot"
Ponownie przekręciłem więc ciekawy przełącznik startera i obudziłem do życia dwulitrowego diesla. W obecnych czasach charakterystyczny warkot przy rozruchu to już rzadkość. Jeszcze 3-4 lata temu większość samochodów prasowych korzystała z jednostek wysokoprężnych, bo oferowały dobre osiągi i niskie zużycie paliwa.
"Dieselgate" zmieniło jednak wszystko. Olej napędowy stał się wrogiem w samochodach osobowych, a pogoń za elektromobilnością wrzuciła wyższy bieg. A tymczasem Volvo S90 B5 naprawdę cieszy na każdym kroku.
Owszem, nieco hałasuje "na zimno" i przy mocniejszym dodawaniu gazu
Odpowiedzią jest za to dobra dynamika przy zachowaniu naprawdę niskiego zużycia paliwa. Silnik B5 wyraźnie poprawiono względem konstrukcji D5. System miękkiej hybrydy to jedynie jedna z wielu modyfikacji, które tutaj przeprowadzono.
Największą różnicą jest mocno zredukowane zużycie paliwa. Przy prędkościach autostradowych S90 zużywa od 6,8 do 7,3 litra ropy na setkę, co jest naprawdę dobrym wynikiem. W mieście osiągnięcie wartości przekraczających 9 litrów wymaga solidnego łamania przepisów.
przy 100 km/h: | 4,5 l/100 km |
przy 120 km/h: | 5,8 l/100 km |
przy 140 km/h: | 6,9 l/100 km |
w mieście: | 8,1-9,3 l/100 km |
Jest to doskonałe auto na długie podróże
Za kierownicą tego egzemplarza pokonałem ponad 1500 kilometrów, głównie w trasie. Za każdym razem wysiadałem zrelaksowany i wypoczęty, dzięki magii, którą czyni Volvo.
Po pierwsze - są nią fotele. Co jak co, ale Szwedzi wiedzą jak stworzyć komfortowe i dobrze ukształtowane siedziska i oparcia. Szeroki zakres regulacji sprawia z kolei, że znalezienie dobrej pozycji za kierownicą to kwestia kilku sekund zabawy z ustawieniami.
Drugą kwestią jest wyciszenie, które nie rozczarowuje. Nawet przy prędkościach autostradowych w kabinie jest bardzo cicho - zarówno pod kątem wygłuszenia podwozia, jak i izolacji od szumu opływającego powietrza.
Przestrzeń w kabinie robi wrażenie. Ilośc miejsca z przodu jest świetna (zwłaszcza na szerokość), a osoby podróżujące z tyłu docenią dużą odległość od przednich foteli. W tej kwestii Volvo S90 wciąż nie ma się czego wstydzić na tle BMW Serii 5, Audi A6, czy Mercedesa Klasy E.
Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć. Mam tak z układem jezdnym w Volvo S90
Moja pierwsza podróż tym modelem w 2016 roku zaowocowała dwoma spostrzeżeniami. Przede wszystkim doceniłem wysoki komfort podróżowania, ale zaburzał go układ kierowniczy z bardzo długim przełożeniem.
Siedem lat później albo mam inne podejście do takich samochodów, albo po prostu zestarzałem się na tyle, że w S90 czuję się po prostu... doskonale. Jest wygodnie, pewnie, ale nie sportowo. I to najlepsza cecha tego auta.
W zakrętach mamy pełną pewność prowadzenia, ale jednocześnie nie tracimy dobrego resorowania nierówności. Plusem jest też napęd na cztery koła, który wbrew pozorom robi tutaj dużą różnicę. Przede wszystkim na śliskiej nawierzchni wyraźnie "trzyma" w ryzach auto i nie dopuszcza do wyraźnej podsterowności.
351 500 zł - i masz w takim Volvo S90 absolutnie wszystko, czego do szczęścia potrzeba
Obecnie gama tego modelu jest mocno ograniczona, gdyż poza wersją plug-in hybrid, dostępne są jedynie dwie wersje napędu B5. Pierwsza jest benzynowa (264 KM), druga zaś to testowany diesel (249 KM).
Co ciekawe wariant z silnikiem benzynowym dostaniemy wyłącznie z napędem na przednią oś, zaś diesel jest oferowany tylko z układem AWD. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z 8-biegowym automatem.
Testowany egzemplarz to kompletnie wyposażona wersja Ultimate, do której dołożono kilka przydatnych opcji. Moim zdaniem absolutnym "must have" w Volvo S90 jest nagłośnienie Bowers&Wilkins, kosztujące 14 000 złotych. Dźwięk jest tutaj absolutną czołówką nie tylko w tej klasie, ale ogólnie w świecie motoryzacji.
Poza tym warto pomyśleć o komplecie kamer 360 stopni (za 5 500 złotych), gdyż zdecydowanie ułatwiają one manewrowanie tym samochodem. Skórzaną tapicerkę Nappa (z wentylacją siedzisk przednich) można z kolei pominąć, jeśli nie ma dla Was szczególnego znaczenia.
Ten egzemplarz wyceniono na ponad 350 000 złotych, ale na pokładzie ma już absolutnie wszystko, co da się tutaj dołożyć. Patrząc więc na ceny porównywalnie wyposażonej konkurencji, dostajemy solidną ofertę. Warto jednak pamiętać, że ceny tego auta startują od 270 900 złotych, a w standardzie otrzymujemy znacznie więcej, niż w BMW Serii 5, Audi A6, czy w Mercedesie Klasy E.
To zaleta i wada tego auta. Z jednej strony nie musimy dokładać wielu opcji, aby wyjechać z salonu bardzo bogato wyposażonym autem. Z drugiej strony jednak winduje to cenę Volvo S90 do poziomu, w którym "wypada ono" z widełek wielu osób.
Dla kogo jest ten samochód?
Volvo S90 to auto dla ludzi, których nie pociąga niemiecki charakter popularnej "trójcy" w tej klasie. Szwedzkie auto, pomimo siedmiu lat na karku, ma raptem kilka zmarszczek, które zupełnie nie zwracają na siebie uwagi. Wciąż jest to niezwykle kompetentna i konkurencyjna limuzyna, oferująca dobre osiągi i niskie zużycie paliwa.
I trzeba się nią cieszyć, póki możemy. Volvo nie zrezygnuje w przyszłości z sedanów, aczkolwiek elektryfikacja następcy jest pewniakiem. Już teraz diesle w autach tej marki to rzadkość, a lada chwila w ogóle ich nie uświadczymy. A jednostka B5 nie rozczarowuje i idealnie pasuje do długodystansowego charakteru S90.