Volvo S90 R-Design T6 AWD Polestar | TEST

Mówi się, że Szwedzi umierają jako najzdrowsi ludzie na świecie. Ich receptą na brak zmartwień i długowieczne istnienie jest „sundhet”, a w parze z nim idzie „lagom”. Ale co te szwedzkie terminy mają wspólnego z testowym Volvo S90 R-Design T6 Polestar i czy w ogóle do niego pasują? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w tekście poniżej.

Nie bez przyczyny do Szwedów przylgnęła łatka zakręconych na punkcie zdrowia wariatów. Są oni bowiem znani z tego, że ponadprzeciętnie dbają o tężyznę fizyczną, a każdą przerwę na lunch najchętniej spędzaliby aktywnie, tj. przemierzając pieszo pobliskie fiordy lub choćby wyskakując do siłowni majaczącej za oknami minimalistycznie urządzonego biura. Z drugiej strony ich działania nie sprowadzają się do obsesyjnego zrzucania kilogramów czy rozpaczliwego poszukiwania na opakowaniu ilości węglowodanów zawartych w interesującym ich produkcie. Nie muszą też niczego nikomu udowadniać, podejmując się karkołomnych ćwiczeń fizycznych. Skąd więc tyle w nich krzepy i zdrowia?

Odpowiedź jest prosta i brzmi: sundhet. Termin ten można przetłumaczyć ze szwedzkiego jako zrównoważone podejście do życia, zapewniające dobrą formę i dobre samopoczucie. Wyrażeniem blisko z nim związanym jest uwielbiany przez Szwedów lagom, czyli najprościej mówiąc umiarkowanie. By cieszyć się życiem w zdrowiu nie trzeba uciekać się do skrajności. Receptą na szczęśliwsze, dłuższe życie są proste i małe zmiany. I właśnie ta myśl przyświecała specjalistom z Polestara, którzy pochylili się nad przełomowym dla marki modelem S90.

Dystyngowany atleta

Nie trzeba wytężać wzroku, by dostrzec wpływy filozofii lagom (popularnej ostatnio nie tylko na Północy) w harmonijnej linii szwedzkiego samochodu. Projektanci Volvo wykonali kawał dobrej roboty, nadając autu nie tylko wyjątkowego charakteru, ale także wrażenia lekkości. A zgodzicie się chyba że to nie lada wyzwanie w przypadku niemal 5-metrowej limuzyny! Okazała, ale zarazem atletyczna sylwetka samochodu rzuca się w oczy już z daleka i utrzymuje zainteresowanie równie skutecznie, co zgrabna figura szwedzkiej gwiazdy ekranu, Emmy Sjöberg - znanej Wam zapewne z... francuskiej komedii akcji Taxi. Wracając do samochodu, Volvo S90 (choćby pokryte białym lakierem tak jak testowy egzemplarz), znakomicie sprawdza się w roli społecznego aktywizatora, prowokując przechodniów i innych kierowców do mimowolnego rozciągania mięśni karku i szyi. Udał się Szwedom ten samochód, a najlepiej świadczą o tym właśnie przytoczone powyżej reakcje obserwatorów.

R-Design to w kuchni Volvo specjalna przyprawa, która ze stylistyki auta wydobywa jeszcze głębszy "smak". W tym przypadku jest to lekko pikantny posmak sportu, który jednak nie zaburza całego "dania", a wręcz doskonale je uzupełnia. Nie każdy potrzebuje agresywnego pakietu stylistycznego, upodabniającego auto do samochodu wyścigowego - większość nabywców wymaga od limuzyny nienagannej, eleganckiej prezencji. A jeśli przed swoim przyszłym samochodem stawiacie właśnie takie kryterium, to zapewne pozostaniecie przy dystyngowanej, bogato wyposażonej odmianie Inscription, którą testował już wcześniej redaktor Napieraj. W wersji R-Design chromowane dodatki ustępują miejsca elementom polakierowanym na czarno, choć to, oczywiście, nie jedyny wyróżnik "erki". Obdarzone zestawem sportowych akcesoriów S90 rozpoznacie z zewnątrz przede wszystkim po odmienionym froncie z charakterystycznym, poziomym wypełnieniem grilla składającym się z kilkudziesięciu małych, czarnych prostokącików. Inne są także zderzaki - ten z przodu zyskał wyraźniejsze kanty i delikatną dokładkę pod nim. Z tyłu pojawił się dyfuzor w kolorze nadwozia i mocniej zaznaczona lotka wieńcząca klapę bagażnika. Po bokach zaś dostrzeżecie satynowe obudowy lusterek i nowe progi. Wisienką na torcie są 20-calowe (w opcji nawet 21-calowe!) obręcze ze stopów metali lekkich o wzorze zarezerwowanym właśnie dla R-Design. Czy szwedzka limuzyna w takim rynsztunku nie prezentuje się nad wyraz ponętnie? Jeśli chodzi o mnie, to zabrakło tylko matowego szarego lub błękitnego lakieru jako dopełnienia całości.

Współczesny gotyk

Szwedzki minimalizm? To wyświechtane hasło nadużywane przez dziennikarzy przy okazji testu jakiegokolwiek samochodu z Północy, moim zdaniem, nie do końca pasuje do nowego Volvo S90. Ograniczono tu do minimum liczbę przycisków i pokręteł (z tym się zgodzę), ukrywając pod 9-calową taflą centralnego wyświetlacza nawet panel służący do obsługi klimatyzacji. Natomiast architektura wnętrza tego auta, zaskakująco bardzo kojarzy mi się ze stylem... gotyckim. Podobnie jak w przypadku średniowiecznych budowli, w kabinie S90 dominują motywy wertykalne - dobrze obrazują to strzeliste nawiewy z aluminiowymi wstawkami otaczające pionowo ustawiony ekran systemu inforozrywki. I choć wydawałoby się, że próba rozpracowania go może co najwyżej wywołać ból głowy, to tak naprawdę wszystkie istotne funkcje rozmieszczono dość intuicyjnie. Gorzej sprawa ma się z drugim ekranem, czyli 12,3-calowym zestawem elektronicznych zegarów - by dostać się do konkretnej informacji, trzeba się jej trochę naszukać. Nie można się za to przyczepić do wysokiej rozdzielczości ekranów, ich płynności działania (przy rozruchu silnika system tylko raz zaliczył drobnego "laga") i estetycznej grafiki. Brawo!

Na pokładzie szwedzkiej limuzyny panuje też nieco mroczny klimat, wytwarzany przez dominujące, przeplatające się barwy czerni i szarości. Zapomnijcie o wyszukanym jasnym, wysokogatunkowym, naturalnym drewnie znanym z "cywilnych" odmian S/V90 - tutaj jego miejsce zajęły prawdziwe włókno węglowe (3 360 zł) i aluminium. W skrócie oznacza to, że oprócz gotyckiego mroku w kabinie S90 R-Design rzeczywiście można poczuć sportowego ducha. Decydując się na tę wersję, wzbogacacie wnętrze waszego auta o sportowe (głównie z wyglądu) fotele z tapicerką Nubuck, które dzięki elektrycznej, 4-stopniowej regulacji odcinka lędźwiowego i mechanicznej regulacji podparcia ud zapewniają znakomity komfort podróżowania. Szkoda tylko, że w samochodzie, którego cena niebezpiecznie zbliża się do 370 tysięcy złotych, trzeba manualnie ustawiać odległość siedziska od kierownicy... Kolejnym wy(R)óżnikiem jest obszyta perforowaną skórą, trójramienna kierownica o grubym, mięsistym wieńcu. O tym, czy wygodnie i precyzyjnie określa się nią kierunek, przeczytacie w akapicie poświęconym jeździe. Zaglądając jeszcze na moment do wnętrza, zobaczycie, że skóra pokrywa także drążek automatycznej skrzyni biegów, a nawet fragmenty deski rozdzielczej i środkowego tunelu. Nie muszę chyba wspominać o aluminiowych nakładkach na pedały, których nie mogłoby zabraknąć na pokładzie samochodu, próbującego udawać auto sportowe.

Kabina nowego Volvo potrafi zauroczyć designem czerpiącym inspiracje z tajemniczego stylu gotyckiego, ale to nie koniec przyjemnych niespodzianek - została też wykończona przy użyciu bardzo dobrych jakościowo materiałów. Całość sprawia bardzo znakomite wrażenie nie tylko pod względem stylistycznym, ale także jakościowym - nie ma tu mowy o jakichkolwiek trzaskach czy złym spasowaniu. W tym wnętrzu po prostu wszystkiego się chce dotykać, a przeprowadzone przeze mnie próby organoleptyczne mające doprowadzić do zdemaskowania plastiku imitującego aluminium zakończyły się niepowodzeniem. Poziom został więc zachowany, a wszystkich, którzy stawiali na szwedzkiej marce świeczkę po tym, jak trafiła pod finansowe skrzydła Chińczyków, muszę rozczarować wysoką jakością wykonania limuzyny z Północy.

Na dodatek we wnętrzu wygospodarowano wystarczająco dużo przestrzeni, by móc w komfortowych warunkach pokonywać nawet dłuższe dystanse i to z kompletem pasażerów. Choć trzeba tu zaznaczyć, że tylna kanapa została zaprojektowana raczej z myślą o wygodzie dwóch osób, zwłaszcza że dość wysoko poprowadzono tunel środkowy, zabierający miejsce na nogi. Rośli podróżni mogą narzekać na brak miejsca nad głową tylko w przypadku, gdy ich wzrost niebezpiecznie zbliża się do granicy 2 metrów. Pojemność bagażnika wynosząca równe 500 litrów, może i jest spora, ale dość płaski otwór kufra utrudnia załadunek - cóż, widać taki już urok 4-drzwiowego nadwozia. Sam bagażnik jest na tyle pojemny, że można przewozić w nim nawet złożone mniejsze meble (o ile przejdą przez otwór), a nie tylko płaskie kartony z meblami przygotowane przez pracowników sklepu IKEA do samodzielnego montażu w domu. Jeśli jednak macie w planach przeprowadzkę, musicie wybrać praktyczniejsze kombi V90.

Zwinny łoś

Kto spodziewał się, że pakiet stylistyczny R-Design to jedyne oznaki sportu w testowanym egzemplarzu, ten będzie zaskoczony. Na pokrywie kufra oprócz nazwy wspomnianej wersji, w galerii emblematów przypominającej odznaki na ramieniu dumnego harcerza widnieją także oznaczenia "T6", "AWD" i "Polestar". Ten pierwszy oznacza, że pod okazałą maską białego "wikinga" gnieździ się 2-litrowa jednostka benzynowa o zaledwie 4 cylindrach, ale za to z turbosprężarką i kompresorem. Zadaniem wspomnianego duetu jest liniowe rozwijanie mocy, a przy tym eliminowanie turbodziury. Tak, ten motor generuje aż 320 KM i 400 Nm, a w tym celu korzysta tylko z 4 cylindrów. Za mało jak na tę klasę? Sztuczne przedłużanie żałoby po 5. i 6. cylindrze w szwedzkich silnikach nie ma uzasadnienia, nowa jednostka bowiem znakomicie radzi sobie z ważącym blisko 2 tony samochodem. Narzekać można tylko na mniej charakterny "gang" silnika. To strata o tyle bolesna, że mówimy o wariancie T6, w którym dotychczas można było liczyć na dźwiękową "ucztę". Na ostatnią "odznakę" S90 zasłużyło (kosztującą właściciela 4 500 zł) wizytą w garażu Polestara, która zaowocowała wzrostem mocy o 14 KM (w sumie 334 KM) i dodatkowymi 40 Nm maksymalnego momentu obrotowego (440 Nm). Czy to dużo? Wystarczająco, by rozpędzić "Szweda" do 100 km/h w zaledwie 5,7 sekundy i pozwolić mu osiągnąć nawet 250 km/h.

Skandynawski pocisk jest szybki. I to bardzo. Dlatego nawet automatyczna, 8-biegowa skrzynia biegów nie może sobie pozwolić na chwilę zawahania przy przenoszeniu mocy na wszystkie 4 koła. Na szczęście trudno jej cokolwiek zarzucić, znakomicie bowiem "dogaduje" się z silnikiem. A jak sprawuje się napęd AWD? By to sprawdzić przegoniłem Volvo S90 po krętych drogach przecinających Ojcowski Park Narodowy. Szwedzką limuzynę z obniżonym, sportowym zawieszeniem (pakiet Polestar) można zaskakująco pewnie i szybko "złożyć" w ciasnych łukach. Podczas ich pokonywania czuć jednak przerzucaną ze strony na stronę masę pojazdu - fizyki nie da się tak łatwo oszukać. Napęd AWD wykorzystujący sprzęgło Haldex unika za to zbędnego buksowania kołami przy próbie ruszenia nawet na bardzo mokrej nawierzchni. Trzeba oswoić się za to z nietypowo skalibrowanym układem kierowniczym, który wymaga od kierowcy stawiania precyzyjnych komunikatów, a przy tym ma ogromne przełożenie. To pokazuje, że Volvo S90 mimo sportowych aspiracji nastawione jest na zapewnienie podróżnym maksymalnego komfortu i z tego zadania, rzeczywiście, wywiązuje się świetnie. Nie przeszkadzają mu w tym nawet 20-calowe koła z niskoprofilowymi oponami! Komfort, komfortem, ale na szczęście szwedzką limuzynę prowadzi się dość pewnie, a ona sama cechuje się wysoką stabilnością. Kompromis na miarę klasy premium?

Kompromisem ciężko za to nazwać horrendalnie wysokie zapotrzebowanie na paliwo, które potrafi przerazić zwłaszcza gdy Volvo S90 T6 "zasiedzi" się w mieście. W aglomeracyjnych warunkach, nawet przy obchodzeniu się z pedałem gazu jak z jajkiem samochód donosił o średnim spalaniu na poziomie 16,5-17,2 l/100 km. Dynamiczna jazda w terenie zabudowanym momentalnie podnosi te wartości do poziomu przekraczającego nawet 20 l/100 km! Sytuacja rysuje się w lepszych barwach, gdy zabierzecie niemal 5-metrowe auto na wycieczkę poza rogatki miasta. Tam przepisowa jazda "krajówką" pozwala zmieścić się ze zużyciem paliwa w pierwszej "dziesiątce", a przy odrobinie starań można zejść nawet poniżej 9 l/100 km. Opuszczenie miasta to znakomity pomysł nie tylko, jeśli chodzi o oszczędność paliwa, ale także dlatego, że Volvo S90... to "kawał" samochodu. Przeciskające się przez gęsto obstawione, wąskie uliczki przypomina lodołamacz torujący sobie drogę przez zmarzlinę. O to, by stres kierowcy nie sięgnął zenitu w trakcie poszukiwania odpowiedniej luki do zmieszczenia królującego nad miastem "wikinga", dba komplet kamer 360°, znacznie ułatwiających wyczucie długiego i szerokiego auta.

Zużycie paliwa Volvo S90 T6 AWD Polestar
przy 100 km/h 6,2 l/100 km
przy 120 km/h 7,2 l/100 km
przy 140 km/h 11,6 l/100 km

Bezcenny styl

Klasa i styl swoje kosztują, dlatego za bazowe S90 D3 w wersji Momentum Volvo żąda 185 300 zł. To wciąż mniej niż cała niemiecka trójka (Audi A6, BMW Serii 5, Mercedes Klasy E). Co więcej, Szwedzi chcą także za swój produkt klasy premium mniej pieniędzy niż Brytyjczycy za Jaguara XF. Jeśli zamierzacie stać się właścicielami S90 w usportowionej wersji R-Design, musicie przygotować przynajmniej 209 700 zł, ale wówczas otrzymacie auto z najsłabszą jednostką napędową, czyli 150-konnym motorem wysokoprężnym i mocą kierowaną wyłącznie na przednie koła. Benzynowa jednostka T6 z napędem 4x4 w aucie z emblematem R-Design, to już koszt rzędu 287 400 zł. Cena testowanego egzemplarza jest nawet wyższa, bo wynosi aż 369 900 zł. Wzrost o niemal 100 tysięcy złotych to, oczywiście, zasługa przeróżnych pakietów z listy opcji. Jednakże, co najmniej połowa z tych dodatków to gadżety, które nie są potrzebne na co dzień i łatwo można się bez nich obejść. Tanio nie jest, ale konkurencja wcale nie prezentuje się na tym polu lepiej.


Podsumowanie

Volvo S90 R-Design T6 AWD Polestar to magnetyzujący samochód, który udowadnia, że szwedzka marka jest w szczycie formy i może stanowić realne zagrożenie dla cenionych konkurentów z klasy premium. Jednakże pomimo obecności dwóch dodatkowych pakietów S90 nie jest sportowcem czystej krwi. To budząca pożądanie szwedzka limuzyna, która pod sportową przykrywką próbuje ukryć swój prawdziwy, komfortowy charakter wpisujący się w filozofię lagom, prowadzącą do osiągnięcia sundhet. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom i potraktujcie S90 R-Design T6 AWD Polestar raczej jako prywatną, rodzinną alternatywę dla międzymiastowego pociągu Pendolino, niż jako sprzęt do bicia rekordów czasowych na torach.

Dane techniczne

NAZWA Volvo S90 R-Design T6 AWD Polestar
SILNIK benzynowy; z kompresorem i turbo, R4, 16 zaw.
TYP ZASILANIA PALIWEM wtrysk bezpośredni
POJEMNOŚĆ 1969
MOC MAKSYMALNA 246 kW (334 KM) przy 5700 obr./min.
MAKS. MOMENT OBROTOWY 440 Nm przy 2200 - 5400 obr./min.
SKRZYNIA BIEGÓW automatyczna, 8-biegowa
NAPĘD 4x4
ZAWIESZENIE PRZÓD podwójne wahacze poprzeczne
ZAWIESZENIE TYŁ oś z pneumatycznymi miechami
HAMULCE tarczowe w./tarczowe w.
OPONY 255/35 R20
BAGAŻNIK 500
ZBIORNIK PALIWA 60
TYP NADWOZIA sedan
LICZBA DRZWI / MIEJSC 4/5
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) 4963/1879/1443
ROZSTAW OSI 2941
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ 1900
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM 750/1800
ZUŻYCIE PALIWA 9,5/5,9/7,2
EMISJA CO2 165
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h 5,7
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 250
GWARANCJA MECHANICZNA 2 lata
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER 12 lat/2 lata
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE co 30 tys. km lub co rok
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ Momentum D3 FWD: 185 300
CENA WERSJI TESTOWEJ R-Design T5 FWD: 231 900
CENA EGZ. TESTOWANEGO 369 900