W Maserati nic nie działa. I to jest BARDZO zła wiadomość
Stellantis ma duży problem. W ich portfolio jest marka, na którą nikt nie ma dobrego pomysłu. Nazywa się Maserati i póki co notuje fatalne wyniki.
- Maserati ma fatalny rok
- Sprzedaż spadła o blisko 50%
- Stellantis nie ma w zasadzie żadnego sensownego planu na rozwój tej marki
Na wstępie można w zasadzie zadać jedno kluczowe pytanie: czym jest Maserati? Dla wielu osób ta marka zawsze była gdzieś na uboczu. Jedni przyrównywali ją nawet do Ferrari, z którym przez lata blisko współpracowała. W końcu we wczesnych latach dwutysięcznych w ofercie miała odlotowe Quattroporte, cudowne 4200 i wyprodukowała kilka sztuk MC12. To były samochody z najwyższej półki.
Później grupa FCA chciała ten luksus upowszechnić. Kolejna generacja Quattroporte, nowe Ghibli czy Levante miały w tym pomóc. Plan był dobry, ale jego wykonanie zawiodło. To udane produkty, ale pełne wad. Nie wiedzieć czemu wepchnięto do nich masę amerykańskich przycisków i przełączników, prosto z Jeepa. Być może ktoś uznał, że to jest ta "najwyższa półka", którą wówczas miał włosko-amerykański koncern.
Teraz, pod skrzydłami Stellantisu, Maserati ma nowy cel - być prawdziwie luksusowe. Stworzono więc przyjemny model Grecale (bazujący na platformie Giorgio, znanej ze Stelvio) i opracowano kolejną generację GranTurismo. To ciekawe samochody, a mimo to nikt ich nie kupuje. Dlaczego?
Problemem Maserati jest stosunek wizerunku, ceny i jakości
Ta włoska marka jest dla wielu osób ekstrawagancka. Trudno ją nazwać naturalną odpowiedzią na Porsche, choć dokładnie taki był zamysł Włochów. Tutaj popełnili oni jednak wielki błąd - przestrzelili z cenami.
Grecale, choć atrakcyjne, jest dużo droższe od Macana. Ten samochód na dobrą sprawę nigdy nie stał się odpowiedzią na niemieckiego SUV-a, którą miał być. Teraz, gdy Macan jest już tylko elektryczny, Grecale mogłoby kapitalizować sukces i wykorzystywać popyt na mocny samochód z 2-litrową lub 3-litrową benzyną.
Tak się jednak nie dzieje. Wysokie ceny, spora utrata wartości, brak atrakcyjnego finansowania i przede wszystkim absolutny brak pomysłu na promocję produktów przynoszą owoce w postaci fatalnej sprzedaży.
To samo tyczy się modelu GranTurismo, który powinien być naprawdę atrakcyjną alternatywą dla Porsche 911. Tutaj jednak ceny w standardowej wersji są bliższe modelu 911 Turbo, a nie bazowej Carrery. Dla wielu osób to granica, której nie przekroczą.
Co więc powinno zrobić Maserati?
Nie jestem w tej dziedzinie ekspertem, aczkolwiek myślę, że kluczem do sukcesu jest naprawdę rozsądne budowanie wizerunki marki. Ceny powinny być dużo bardziej "rynkowe", a nie przestrzelone o dziesiątki tysięcy euro. Wykorzystywanie niszy po Macanie jest idealną szansą na to, aby się odbić. Do tego ograniczenie produkcji "na stock" i stworzenie atrakcyjnych instrumentów finansowych dla klientów powinno zahamować przepalanie pieniędzy i zachęcić rynek do odwiedzania salonów Maserati.
Tych też musi być więcej, aby faktycznie były "dostępne" dla wielu osób. Obecnie to rzadki widok, co oczywiście przekłada się też na sprzedaż.