W Polsce jest nowa grupa fanatyków. To neofici chińskiej motoryzacji
Kiedyś złego słowa nie można było powiedzieć na temat francuskich samochodów. Wówczas zewsząd zbiegali się pasjonaci motoryzacji z kraju wina i serów. Teraz ewidentnie mają konkurencję, która gustuje w kurczaku w pięciu smakach.
Mam wrażenie, że właśnie słowo "neofita" idealnie oddaje sytuację, z którą zaczynamy mieć do czynienia. Zauważam, że w internecie pojawia się coraz więcej fanatyków chińskiej motoryzacji. To mocne określenie, ale niestety bardzo prawdziwe. Co więcej, mam tutaj na myśli nie tylko użytkowników takich samochodów, ale także osoby z "mojej strony" branży, które widzą w nich zbawienie dla rynku.
Jeździłem już szeregiem różnych produktów z Państwa Środka i szczerze mówiąc rozumiem ten fenomen, ale patrząc na niego z zupełnie innej perspektywy.
Chiński neofita od razu uznaje, że auta z tego kraju są najlepsze
Dlaczego? Kluczowym argumentem jest stosunek ceny do jakości i do wyposażenia. Z tym naprawdę ciężko jest walczyć. Większość aut z Chin jest naprawdę przyzwoitych. MG HS miło mnie zaskoczyło. Omoda 5 nie była zła. Jaecoo 7 oceniłbym na szkolną "czwórkę". Inne auta też są po prostu okej. Trudno od nich oczekiwać fajerwerków i niesamowitych doznań, niemniej spełniają się w swojej roli, nie zawodzą i... kosztują mało.
Oczywiście taki zakup wiążę się z dużym ryzykiem. Ludzie wchodzą tutaj w świat marek-gigantów, w Europie nie znanych, lub dopiero raczkujących. Znaki zapytania pojawiają się przy kwestii kosztów eksploatacji, dostępności części, jakości serwisu (choć tutaj z reguły gwarancją są duże sieci dealerskie, które odpowiadają za sprzedaż tych chińskich produktów).
Mam wrażenie, że to ryzyko sprawia, że każdy użytkownik chińskiego auta "wmawia sobie", że zrobił dobrze i że kupił najlepszy dostępny na rynku samochód
Przez kilka dni spoglądałem w komentarze w różnych zaułkach internetu, nie tylko polskiego, szukając komentarzy pod artykułami o chińskich autach. Zależało mi szczególnie na materiałach, w których pojawia się krytyka. Zresztą sam taki stworzyłem - to film o Jaecoo 7.
Zauważyłem, że od razu zbiegli się obrońcy każdej rzeczy, na którą zwróciłem uwagę. Ładowność mniejsza niż 400 kilogramów? Przecież to nie problem w SUV-ie, kto ma tak ciężką rodzinę. Irytujące działanie systemów bezpieczeństwa? Przecież to rozwiązania, które u konkurentów wymagają dopłaty, a tu dostajemy je w cenie. Przeciętna ergonomia? Nie znam się, wystarczyło zrobić "tak tak i tak".
Ta fascynacja przejawia się też po stronie dziennikarskiej, gdyż garść osób poczuła ogromną miłość do motoryzacji z Chin. A ja tu wciąż widzę pewne zagrożenia, stojące obok szans. Otwieranie drzwi na oścież i zapraszanie producentów z Państwa Środka bez żadnych restrykcji jest błędem. Motoryzacja w Europie kuleje (tak, Unia Europejska nie jest tutaj bez winy), ale to wciąż kluczowa gałąź gospodarki.
Dodatkowe podcinanie jej mocną i szybko uczącą się konkurencją jest głupotą. Dlatego właśnie potrzebujemy jasnych i klarownych zasad gry z Chińczykami, tak aby zabezpieczyć nasz interes. Uważam też, że krytyka tych aut jest wskazana. Producenci z Chin słuchają i obserwują. Jeśli chcą tworzyć lepsze auta, to muszą poprawiać wiele rzeczy.
Pewne jest tylko jedno: najbliższe lata będą fascynujące i przerażające dla europejskiej motoryzacji. Przygotujcie popcorn, bo będzie się działo.