Wiecie kto chciał utrzymać silnik V8 HEMI? Wszyscy. A kto go osobiście pokonał? Pan Tavares
Wiecie kto najbardziej chciał pozbyć się silnika V8 HEMI z oferty grupy Stellantis? Zgadliście - Carlos Tavares.
- To Carlos Tavares osobiście naciskał i doprowadził do rezygnacji z silnika V8 HEMI w ofercie grupy Stellantis
- Wielu pracowników i analityków podkreślało, że nie jest to dobra decyzja
- Teraz ludzie w USA coraz częściej decydują się na auta konkurencji
Im więcej dni mija od momentu, w którym Carlos Tavares pożegnał się z grupą Stellantis, tym więcej faktów na jego temat zaczyna widzieć światło dzienne. Kolejne raporty pokazują, że portugalski menadżer rządził żelazną ręką, nie przyjmował do akceptacji słowa "nie" i nie zgadzał się na sprzeciw wobec swoich decyzji. Do tego wymagał absurdalnego reżimu pracy i dyspozycyjności o każdej porze dnia i nocy.
Jak się okazuje, co zresztą nie jest zaskoczeniem, Carlos Tavares był też osobą, która popchnęła grupę Stellantis do rezygnacji z silnika V8 HEMI. Według wielu osób z koncernu nie była to dobra decyzja. Skąd więc taki pomysł?
Carlos Tavares znał się na Europie, a na USA patrzył przez pryzmat Starego Kontynentu
W jego oczach Stellantis miał stać się globalnym koncernem skupionym na elektryfikacji. Cel był jeden, niezależnie od tego, w jakim tempie poszczególne rynku rozwijały się pod kątem elektromobilności. Jak donoszą informatorzy z koncernu, na których powołuje się CNBC w USA, to właśnie dyrektor wykonawczy Stellantisu osobiście naciskał i ciągnął za odpowiednie sznurki, aby ubić ten silnik. Formalnie nie miało to sensu, ale chodziło tutaj o osiągnięcie sukcesu mierzonego własnymi wytycznymi.
To tylko pokazuje jak ogromną moc sprawczą miał jeden człowiek w tej grupie. Przez kilka lat dawano mu wolność w kwestii decyzyjności. Finalnie jednak miarka się przebrała, a Stellantis walczy teraz o poprawę swojego wizerunku i o uratowanie stabilności koncernu. Ceny akcji spadły o ponad 40% od początku roku, a sprzedaż maleje z miesiąca na miesiąc.
Ktokolwiek więc zastąpi Tavaresa na fotelu dyrektora wykonawczego, będzie miał do posprzątania "stajnię Augiasza". I będzie to bardzo trudne wyzwanie. Jednocześnie konieczne będzie dopasowywanie się do nowych norm, sprzecznych w dużej mierze z popytem na konkretne auta na rynku.