Wiedeń to ponoć najlepsze miasto do życia. Pojechałem to sprawdzić i przeżyłem zaskoczenie

Od kilku lat Wiedeń króluje w rankingach na najprzyjaźniejsze miasto do życia. Postanowiłem sprawdzić co udało się Austriakom i co powinniśmy wprowadzić w naszym kraju.

Od mniej więcej trzech lat Wiedeń jednogłośnie zajmuje pierwsze miejsce w różnych niezależnych rankingach jakości życia. Stolica Austrii wyprzedza większość miast w Europie i za oceanem z naprawdę ogromną przewagą. Już wcześniej jednak doceniano to miejsce, uznając je za jedno z najprzyjaźniejszych.

W czym tkwi fenomen Wiednia, co tu się udało i co powinniśmy zaimplementować w naszych miastach? Po pokonaniu na piechotę ponad 60 kilometrów ulicami tego miasta, a także przejechaniu co najmniej dwukrotnie większej liczby kilometrów, znalazłem odpowiedź na te pytania.

Wiedeń chyba jako jedyne miasto zrozumiał ideę "zrównoważonego rozwoju"

A pod tym określeniem kryje się prosta zasada: aby każdemu było dobrze. Piesi mają czuć się komfortowo, pasażerowie komunikacji zbiorowej muszą być z niej zadowoleni, a kierowcy nie powinni irytować się na poruszanie po mieście. Wydawać by się mogło, że połączenie tych trzech światów jest niemożliwe. Nic bardziej mylnego - zapraszam do Austrii.

Wiedeń

Tu jest jakby ładnie

Na wstępnie zaznaczę jedną rzecz, za którą być może zostanę przez niektórych tutaj spopielony. Uwielbiam poruszać się pieszo i uważam, że w dużych miastach komunikacja miejska powinna mieć priorytet. Nie zmienia to jednak faktu, że samochody są częścią naszego systemu komunikacji i taka forma transportu też musi mieć swoje przywileje.

W Warszawie idea jest prosta: zwęzić większość ulic w sposób chaotyczny, a potem myśleć co z tego wyjdzie. W Wiedniu wygląda to nieco inaczej - i działa doskonale.

Zacznijmy od spojrzenia na to miasto z perspektywy kierowcy

Macie tutaj dużo różnych opcji. Jeśli, przykładowo, wybieracie się do Wiednia na krótki wypad i chcecie gdzieś porzucić samochód, to dostajecie multum opcji. To miasto w zasadzie jeden wielki parking - i to taki, gdzie... nie widać samochodów.

Wejdźcie na Mapy Google i kliknijcie w zakładkę "parkingi" w Wiedniu. Waszym oczom ukaże się las pinezek, które poprowadzą Was do najróżniejszych garaży. Jeśli chcecie, to możecie zaparkować pod słynną operą wiedeńską, tuż przy Hotelu Sacher, lub przy samym MuseumsQuartier. W obrębie ścisłego starego centrum znajdziecie najróżniejsze parkingi podziemne, w różnych cenach.

Te trzy parkingi dzieli jakieś 500 metrów. Do wyboru, do koloru.

Oczywiście im bliżej zabytków, tym drożej. Niemniej taka jest część użytkowania samochodu - za parkingi trzeba płacić. W większości garaży cała doba to wydatek rzędu 30 euro, aczkolwiek są opcje, aby przez tydzień parkować za... 22 euro. Wystarczy wykupić bilet tygodniowy na parkingach P+R, które są blisko centrum miasta, ale wymagają przejechania kilku stacji metrem.

Nie próbujcie za to parkować przy ulicy. To nie ma sensu

Wiedeń skutecznie walczy z parkowaniem przy ulicach i ogranicza je do minimum. Mogą tam stawać głównie mieszkańcy (to oczywiste). Jeśli chcecie zaparkować poza garażem, to musicie nieco się natrudzić.

Po pierwsze - oficjalnie zrobicie to tylko na 120 minut. To maksymalny czas postoju, po dwóch godzinach trzeba odjechać lub... przestawić samochód. Po drugie - za parking nie zapłacicie w parkometrze.

W stolicy Austrii panuje przedziwny system. Czeka Was wycieczka do "kiosku" (Tabak), gdzie musicie kupić vouchery parkschein. To kartki, na których wpisujecie rok, miesiąc, dzień i godzinę rozpoczęcia postoju. Kolor kartki i koszt vouchera oznacza czas parkowania - od 30 do 120 minut.

Parkschein Wiedeń

A tutaj opowiadam o tym jak działa Parkschein - wideo

Realnie więc parkingi podziemne, choć drogie, są najlepszą i najbardziej komfortową opcją. Tu ciekawostka - nawet w odległych dzielnicach (niemal całe miasto jest objęte strefą płatnego parkowania) są duże garaże publiczne. W okolicy, w której przebywałem, na przestrzeni 1,5 km były cztery, każdy na ponad 300 samochodów. Coś wspaniałego!

Kolejną kwestią, którą pokochałem w Wiedniu, jest spokojna jazda

Niektóre ulice mają po dwa-trzy pasy ruchu, a mimo to wszyscy grzecznie jadą tam 50-55 km/h. Dlaczego? Bo takie są przepisy.

Nie ma szaleńców, nie ma idiotów upalających bezsensownie między innymi autami. Porządku pilnują fotoradary (jest ich dość dużo). Poza tym szybsza jazda nie ma sensu, gdyż wiele ulic ma bardzo dobrze ustawione światła - jadąc 50 km/h wpadacie na "zieloną falę".

Wiecie co jest w tym takiego wspaniałego? Dwie rzeczy. Przede wszystkim plusem, z punktu widzenia kierowcy, jest niższe zużycie paliwa. Serio - czas podróży nie wzrasta, ale za to zużywacie mniej. W moim Volvo, które w Warszawie wciąga ponad 11 litrów w ruchu miejskim, w Wiedniu schodzę do 8,5-9 litrów. Portfel odczuje taką różnicę.

Wiedeń miasto parkowanie

Drugą kwestią, którą doceniłem z perspektywy bycia pieszym i zapalonym "piechurem", jest... cisza. Niższa prędkość to mniejszy hałas. Naprawdę docenia się to podczas spacerów po ulicach Wiednia.

wiedeń parkowanie prędkość

Protip: nie ma co jeździć szybko. Policja "suszy" także na... wąskich uliczkach w samym centrum miasta

Zasada jest prosta: na większych ulicach mamy ograniczenie do 50 km/h, na mniejszych i węższych do 30 km/h. Absolutnie nie widzę powodu, dla którego miałbym jeździć szybciej, skoro i tak sprawnie i komfortowo przecinam całe miasto. Korki są - to oczywiste. Mam jednak wrażenie, że największe zagęszczenie pojawia się na autostradach prowadzących przez miasto. W samym sercu Wiednia nie jest to aż tak odczuwalne.

Komunikacja miejska działa sprawnie i jest punktualna. To dobra rzecz

Mamy tutaj sześć linii metra, tramwaje i autobusy. Przy najdalszych stacjach kolejki podziemnej znajdziemy duże węzły przesiadkowe z parkingami P+R, które ograniczają ruch samochodów w mieście. W Polsce popularność systemu Park+Ride rośnie, ale wciąż nie jest on tak wydajny, jak tutaj. A szkoda, bo to zmarnowany potencjał.

Problemem w Warszawie jest chociażby fakt, że metro (dobrze, że chociaż mamy te dwie linie) dojeżdża do gęsto zaludnionych dzielnic. Nie zaplanowano jego dalszej ekspansji poza miasto, co byłoby korzystne dla osób mieszkających na obrzeżach stolicy. Może za 50 lat coś zmieni się w tej kwestii. Póki co nawet projekt trzeciej linii metra zdaje się być śmiesznym żartem rządzących stolicą.

Wiedeń miasto parkowanie

Co z Wiednia przeszczepiłbym do polskich miast?

Przede wszystkim spójną wizję rozwoju. Chciałbym, aby ruch zwolnił, ale w kluczowych miejscach niską prędkość premiowały "zielone fale". Tymczasem w Polsce działa to dokładnie na odwrót. Niektórzy zauważają, że znaczne przekraczanie prędkości daje im możliwość złapania wszystkich zielonych na danej ulicy.

Najlepszym przykładem jest tutaj Wolska/Połczyńska, gdzie jadąc 50 km/h będziecie stawać na absolutnie każdych światłach. Nie dziwię się więc, że ludzie później dociskają pedał gazu z powodu tej lekkiej frustracji.

Wiedeń zaskoczył mnie jeszcze jedną rzeczą

A chodzi o samochody i to, gdzie można nimi wjechać. Nie ma tutaj żadnej strefy czystego transportu, ani też regulacji związanych z jakimiś naklejkami definiującymi dostęp do konkretnych miejsc. Na drogach jest za to dużo zaskakująco starych, ale świetnie utrzymanych samochodów. Masa klasycznych japońskich, niemieckich czy nawet amerykańskich aut porusza się tutaj na co dzień.

U nas do SCT by nie wjechał. To zdjęcie zrobiłem dwie ulice za ratuszem miejskim

Poza tym widać dużo elektryków, ale wbrew pozorom nie są to głównie Tesle. Nie brakuje Volkswagenów, ale częsty widok stanowią nowe Polestary (2, 3 i 4), a także Smarty. Do tego bardzo szybko przyjęło się tutaj nowe Renault 5 - na żywo, w ruchu miejskim, wygląda po prostu fenomenalnie.