Włosi ubili elektryczne hulajnogi. To dobrze i zarazem bardzo źle

Włosi w zasadzie mogą odstawić swoje elektryczne hulajnogi w kąt. Od 14 grudnia obowiązują nowe przepisy, które sprawiły, że te jednoślady straciły sens. Z jednej strony popieram takie regulacje, a z drugiej są one przesadą.

Elektryczne hulajnogi budzą skrajne opinie. Dla jednych są one rozwiązaniem idealnym. Stosunkowo lekkie, zwinne i szybkie. Można je złożyć i schować do bagażnika, lub zabrać do biura. Ułatwiają codzienną mobilność i skracają czas podróży. W razie potrzeby, jeśli nie mamy własnej hulajnogi, w grę wchodzą opcje wynajmu na minuty, bardzo popularne w dużych miastach. Włosi postanowili jednak podjąć walkę z tym środkiem transportu - i w ten sposób sprawili, że zostanie niemal całkowicie wyeliminowany z ulic.

Wszystko za sprawą nowych przepisów, które weszły w życie 14 grudnia. Przeanalizował je i doszedłem do wniosku, że są połączeniem skrajności. Z jednej strony doceniam inicjatywę regulatorów, z drugiej jednak uważam, że granicę przesunięto zdecydowanie zbyt daleko.

Włosi w zasadzie pozbyli się elektrycznych hulajnóg z dróg. Aby jeździć takim środkiem transportu, trzeba spełnić wiele wymagań

Przede wszystkim hulajnogi są tam teraz traktowane jak najsłabsze skutery. To oznacza, że użytkownicy muszą je zarejestrować (tak, są malutkie tablice rejestracyjne) i ubezpieczyć. Akurat ta kwestia brzmi nieźle, niemniej oznacza wysokie koszty użytkowania.

Być może o tym nie wiecie, ale ubezpieczenia w Polsce są naprawdę tanie. Jakbyście spojrzeli na cenniki we Włoszech, to prawdopodobnie osiwielibyście w sekundę. Miałem okazję mieszkać w tym kraju i otarłem się o kwestię rejestracji pojazdu w jednym z większych miast. Kosztowałoby to krocie - a w grę wchodził stary i tani samochód.

włosi hulajnogi elektryczne

Ubezpieczenie dla elektrycznej hulajnogi to 120 euro rocznie, o ile jeździ nią jedna osoba. Gdy np. z jednej hulajnogi korzysta małżeństwo, to cena mocno rośnie, gdyż trzeba dopisać osobnego użytkownika do ubezpieczenia.

Hulajnogom zabroniono korzystania z dróg rowerowych, ale jednocześnie ograniczono ich prędkość do 20 km/h. W efekcie są... wolniejsze od rowerów. Użytkownicy muszą też jeździć w kaskach, a za ich brak są wysokie mandaty.

To sprawi, że z Włoch wycofują się firmy oferujące współdzielone hulajnogi na minuty

A jak się okazuje w Rzymie ich obecność sprawiła, że wiele osób zrezygnowała z samochodu. Bardziej opłacało się połączyć podróż komunikacją miejską i hulajnogą. Według badań emisja CO2 mogła spaść nawet o 4000 ton (uwzględniając przeliczenia spadku liczby aut w mieście w ostatnich latach w porównaniu do liczby wynajmów hulajnóg na minuty).

Włosi są rozczarowani postawą rządu, gdyż wiele osób zostało teraz z drogim i trudnym do sprzedania jednośladem. Rejestracja to koszty, ubezpieczenie to koszty, a brak komfortowej możliwości użytkowania i tak ograniczonej prędkością hulajnogi na drogach rowerowych stanowi duży minus.

Jednocześnie nowe regulacje nie objęły rowerzystów. Rowery nadal nie muszą posiadać rejestracji i ubezpieczenia, a kask jest dobrowolny. A na rowerze bez problemu pojedziecie więcej niż 20 km/h. Gdzie sens, gdzie logika?

Uważam, że ubezpieczenie to dobra rzecz, ale wszystko powinno być dopasowane do konkretnych standardów

Tanie ubezpieczenie, takie samo dla użytkowników hulajnóg i rowerów - to coś, co by się sprawdziło. Możliwość jazdy drogami rowerowymi? Czemu nie - nie widzę tutaj przeciwskazań, także jako rowerzysta, ceniący sobie miejski rower (Veturilo). Kwestia rejestracji jest sporna, ale tutaj można byłoby znaleźć jakieś dogodne rozwiązanie.

Niestety, regulatorzy mają tendencję do postrzegania świata w skrajnościach. Albo nie robimy nic, albo zrobimy tak, że nie będzie to miało sensu.