Wszystko robimy źle. Szwajcarzy wręcz zachęcają do zabawy na śniegu. U nas za to stracisz prawko
Niebawem za "latanie bokiem" na śniegu, nawet na dużym pustym placu, stracicie prawo jazdy. Popadamy ze skrajności w skrajność, a powinniśmy podejść do tego tematu w rozsądny sposób.
Lata temu w książce "Szybkość Bezpieczna" legendarny polski kierowca Sobiesław Zasada wręcz zachęcał do tego, by po opadach śniegu wybrać się na pusty plac i tam poznać zachowanie samochodu. Przy okazji można było opanować sztukę wychodzenia z poślizgu i opanowania pojazdu. Oczywiście teraz wielu instruktorów i ekspertów, zwłaszcza tych od kwestii bezpieczeństwa ruchu drogowego, wdałoby się w polemikę z tym stwierdzeniem.
Powszechnie przyjęło się. że takie zachowanie jest niebezpieczne i może skończyć się tragicznie. Owszem, w skrajnych przypadkach, jak zresztą wiele innych rzeczy. Jest jednak rozwiązanie, które można wprowadzić i które przyniosłoby wiele dobrego. Zobaczyłem je w Szwajcarii i pozazdrościłem ludziom mieszkającym w tym kraju.
Najpierw w oczy rzucił mi się tor na śniegu i kolejka samochodów. Potem zobaczyłem tabliczkę "Winterfahrtraining"
Zacząłem więc zgłębiać temat i miło się zaskoczyłem. W wielu miejscach w Szwajcarii, na polach lub na dużych placach, w zimie organizuje się przestrzeń do "ćwiczeń". W zależności od miejsca opłata za wjazd wynosi od kilkudziesięciu do kilkuset franków (za zaawansowany kurs). Kierowca dostaje dostęp do przygotowanej przestrzeni, którą nadzoruje garść osób. Tam może albo samemu "bawić się" za kierownicą swojego auta. Alternatywnie w wybranych godzinach organizowane są szkolenia z instruktorami.
Cel jest prosty: nauczyć się zachowania auta na śniegu. Wiele osób zapomina o prawach fizyki i o tym, co dzieje się z autami w takich warunkach. Nie ma więc lepszego miejsca niż takie tory/place, aby "zrozumieć samochód" i zdobyć odrobinę doświadczenia.
Czy moglibyśmy zrobić coś takiego w Polsce? Owszem. Często wielkie parkingi pod supermarketami bywają puste w poszczególnych częściach (o ile spadnie trochę śniegu). Wystarczyłoby wydzielić je, zabezpieczyć i organizować płatny wjazd. Każdy byłby szczęśliwszym człowiekiem.
Zresztą taka przestrzeń sprawdziłaby się także w lecie. W USA i w Wielkiej Brytanii popularnością cieszą się "autocrossy". To próby sprawnościowe na dużych placach, gdzie pomiędzy słupkami i wyznaczonymi bramkami trzeba po prostu pojechać dynamicznie i technicznie.
To nieco inna bajka niż typowe KJS-y, gdyż wymagania do startu są dużo niższe, a autocrossy organizują różne firmy i organizacje. Realnie więc można bawić się samochodem tanio i bezpiecznie.