Jakoś tak wyszło, że zanieczyszczenie powietrza nie spadło podczas "lockdownu"
Czy zanieczyszczenie powietrza zmniejszyło się podczas tak zwanych "lockdownów" związanych z koronawirusem? Otóż niestety nie.
Zanieczyszczenie powietrza to wciąż ogromny problem. Cząstki PM2.5 i PM10 mają ogromny wpływ na nasze zdrowie, a w szczególności na płuca. Większość osób zarzuca, że ich głównymi "generatorami" jest ruch samochodowy. Okazuje się jednak, że wyniki mówiąc coś innego.
Zanieczyszczenie powietrza nie jest do końca związane z motoryzacją
Podczas tak zwanego lockdownu, który w Szkocji był dużo bardziej rygorystyczny niż u nas w Polsce, ruch na drogach zmniejszył się o 65%. Zachęciło to naukowców z Uniwersytetu w Stirling do zweryfikowania wyników z okresu 24 marca- 31 kwietnia w porównaniu z ubiegłymi latami.
Okazuje się, że geometryczna koncentracja najbardziej szkodliwych cząstek PM2,5 wynosiła 6,6 mikrogramów na metr sześcienny powietrza. Dla porównania w 2017 roku w tym samym okresie odnotowano wynik 6,7 mikrogramów, zaś w 2018 7,4 mikrogramów. Rok 2019 podawany jest jedynie jako przykład (12,8), gdyż ze względu na warunki meteorologiczne nad Szkocję przyniesiony został pył z Sahary.
Dr Ruaraidh Dobson odpowiedzialna za te badania twierdzi, że dużo bardziej negatywny wpływ na zdrowie w tym okresie mogło mieć palenie w domu lub smażenie w pomieszczeniach o słabej wentylacji. Takie opary także mają cząsteczki wpływające na nasze płuca.
Lockdown obniżył za to poziom dwutlenku azotu
Tlenki azotu są jednymi z bardziej szkodliwych substancji wydzielanych w spalinach. NOx okazuje się być większym zagrożeniem niż dwutlenek węgla, z którym najgłośniej się walczy. Obecnie w autach stosowane są coraz bardziej zaawansowane filtry, które mają umożliwić maksymalną redukcję tlenków azotu. Niższą emisją mogą pochwalić się też auta hybrydowe oraz oczywiście hybrydy plug-in, które umożliwiają jazdę na samym prądzie.