Zender Swiftster. Japońskie GTi, niemiecki tuning i... dużo substancji psychoaktywnych

Nie przecierajacie oczu. Zender Swiftster naprawdę istniał i był wściekle różowym Suzuki Swiftem bez przedniej szyby.

Te 35 lat temu w Niemczech to były ciekawe czasy. Tuning święcił triumfy, kraj się łączył, pojawiały się pierwsze imprezy techno. Szaleństwo. Jednym z najdziwniejszych efektów tego okresu jest chyba Zender Swiftster. Prototyp, który ponoć stał się seryjny.

Zender jest firmą tuningową z naprawdę długą tradycją. Od końca lat 60-ych przerabiał, poprawiał, modyfikował i dokładał elementy nadwozia do wielu samochodów, głównie niemieckiej produkcji. Chyba najbardziej są znani z pakietów zmieniających fronty w Golfach II.

W 1990 roku zaprezentowali pierwszy z ciekawych projektów, który oparty był na japońskim aucie.

I to nie byle jakim. Suzuki Swift to oczywiście nie tylko dzielny i trwały (o ile nie zardzewieje) miejski hatchback, ale również "pierwsza rajdówka" dla dziesiątek kierowców. Zwłaszcza w wersji GTi. I właśnie takiego Swifta GTi wzięli na warsztat Niemcy.

Zender Swiftster to "o krok dalej"

Podczas targów w Genewie w 1990 roku pokazali Speedstera. Czyli dość prosto zrobiony projekt kabrioletu, pozbawionego dachu i z zabudową tylnej części nadwozia.

Zender Swiftster

Najwyraźniej jednak gdzieś potem ostro zabalowali. Być może na jednej z pierwszych Love Parade w Berlinie (np. tej pod hasłem "The future is ours") i stwierdzili, że zwykłe obcięcie dachu w Swifcie to za mało.

Dlatego obcięli również przednią szybę. Zabudowa tyłu też przeszła metamorfozę i samochód "zaczął wyglądać". Maska kończyła się zgrabnymi owiewkami, a za głowami kierowcy i pasażera znalazły się tzw. "rollbary".

Całość pomalowano na odblaskowo różowy, metaliczny kolor, połączony z niebieskimi akcentami i obowiązkową naklejką wielką na pół samochodu. Do kompletu dorzucono też dwa kaski w kolorze nadwozia.

Samochód był całkowicie seryjny mechanicznie. Jednak pozbawienie Swifta dachu i szyby spowodowało, że Zender Swiftster mógł być całkiem szybki. Pod maską miał 1.6 o mocy 103 KM, ale zrzucił solidne kilkadziesiąt kilogramów.

Reakcja na projekt musiała być naprawdę pozytywna. Oficjalnie zbudowano tylko jeden prototyp. Ale nawet na oficjalnych zdjęciach widać dwa - różowy oraz biały z zielonymi felgami. Niektóre źródła wspominają jednak o nawet 15 sztukach, które opuściły zakłady tunera. Albo nawet o 200, ale tutaj wchodza w grę egzemplarze z nieco bardziej konwencjonalną szybą. Być może ta ostatnia liczba oznacza łącznie Speedstery i Swiftstery.

Ciekawe, czy gdzieś zachował się którykolwiek z tych Swiftów?