Zostałem prezydentem Francji. Renault Rafale nie rozczarowuje. TEST
Nie wiem czy wiecie, ale Emmanuel Macron jeździ służbowo Renault Rafale. Co prawda Warszawie do Paryża sporo brakuje w kwestii architektury, ale wsiadając za kierownicę tego auta postanowiłem poszukać zarówno tego francuskiego szyku, jak i klasy i elegancji wymaganej od prezydenckiej limuzyny.
Jakby nie patrzeć idea stojąca za stworzeniem Renault Rafale jest słuszna. Usportowione wizualnie SUV-y sprzedają się doskonale i klienci chętnie na nie stawiają, rezygnując z bardziej praktycznych modeli. Francuzi, jak to na Francuzów przystało, nie mogli jednak pójść standardową ścieżką rozwoju takiego auta.
Jak pewnie wiecie w gamie tych "największych" SUV-ów Renault mamy Australa, Espace'a i Rafale. Te trzy auta dzielą ze sobą multum elementów. Wydawać by się mogło, że Rafale powinno być po prostu dynamiczniej narysowanym Australem. Nic bardziej mylnego - wbrew pozorom ten flagowy produkt Renault mocniej związał się z "rodzinnym" Espace.
Renault Rafale dostało platformę z większym rozstawem osi - właśnie z Espace'a
W Australu przednią i tylną oś dzieli 2667 mm. W Espace i Rafale jest to 2738-2740 mm. Tę różnicę nie tylko zobaczycie gołym okiem patrząc na profil samochodu, ale także poczujecie ją siadając na tylnej kanapie.
Renault tworzyło model Rafale z myślą o stworzeniu z niego nie tylko ciekawego SUV-a, ale także flagowego produktu. Drugi rząd oferuje bardzo dużo przestrzeni i ogromny komfort jazdy. Jest dobrze wyprofilowana kanapa, jest wygodny podłokietnik, są też nawiewy i różne udogodnienia. Nawet plastiki w tylnej części kabiny są lepsze, niż w spokrewnionych modelach.
Przy okazji udało się też wygospodarować całkiem spory bagażnik. Rafale oferuje 647 litrów do wykorzystania, a ustawny kształt ułatwia zapakowanie większych przedmiotów.
Sam design kokpitu jest w zasadzie taki sam, jak w Australu i Espace. Nie zabrakło tutaj jednak ciekawych detali. Renault postawiło na przykład na niebieskie wykończenie kieszeni drzwi (świetny detal), drewniane listwy na desce rozdzielczej i na podświetlane logo Alpine na fotelach. Do tego przeszycia na wybranych elementach wykonano z niebieskiej, białej i czerwonej nici, nawiązując tym samym do barw Francji.
Nie zepsuto tego, co jest dobre
A mowa tutaj o ergonomii. Oczywiście nie każdy jest fanem dotykowego ekranu systemu OpenR Link, ale moim zdaniem to całkiem niezłe rozwiązanie, które sprawdza się w tym samochodzie. Oferuje szybką łączność ze smartfonem, co w zasadzie teraz jest kluczową kwestią. Poza tym ma dostęp do sieci i do aplikacji ze sklepu Play (za sprawą oprogramowania Google Automotive), tak więc niczego mu nie brakuje. Jednocześnie wciąż mamy fizyczne przełączniki na panelu klimatyzacji, więc obsługa jest banalnie prosta.
Dodajmy do tego dobre i bardzo wygodne fotele, świetną pozycję za kierownicą i mnogość schowków. Pod kątem praktyczności jest to naprawdę mocny zawodnik.
Stylistyka nadwozia też udała się Renault
Nie jestem wielkim fanem "usportowionych" wizualnie SUV-ów, ale tutaj naprawdę wszystko idealnie ze sobą gra. Nie będę ukrywać - bardzo podoba mi się kierunek, w którym poszło Renault pod "ołówkiem" Gillesa Vidala. Agresywniejszy wygląd pasa przedniego i nowy tył pasują do nieco bardziej kanciastej linii Rafale.
Na żywo ten samochód prezentuje się bardzo dobrze, świeżo i elegancko. Jakby więc nie patrzeć "odhacza" wszystkie kluczowe i oczekiwane rzeczy, poszukiwane w tym segmencie.
Dyskusyjną kwestią pozostaje napęd
Póki co w Renault Rafale mamy do wyboru tylko dwa silniki. Pierwszą opcją jest klasyczna hybryda, która łączy silnik 1.2 i jednostkę elektryczną. Tutaj dostajemy 199 KM.
Drugi wariant to nowa hybryda plug-in z napędem na cztery koła (tylną oś napędza jednostka elektryczna), oferująca 300 KM. Ten model jeszcze nie trafił na drogi, ale jest to już kwestia tygodni.
199 koni mechanicznym w Rafale radzi sobie dobrze, ale nie da się ukryć, że nie jest to rakieta. Według oficjalnych danych technicznych setka pojawia się na zegarach w niecałe 9 sekund, a licznik stanie na wartości przekraczającej 200 km/h.
Realnie jednak oddechu zaczyna brakować tutaj powyżej 130 km/h. Nie jest to też samochód, który lubi bardzo dynamiczne przyspieszanie. Trzeba w nim także pogodzić się ze specyfiką pracy napędu hybrydowego, a zwłaszcza z nietypową skrzynią biegów, która oferuje 4 biegi dla silnika spalinowego i dwa dodatkowe przełożenia dla napędu elektrycznego.
Pojawia się tutaj czasami moment zwłoki, regularnie też auto lubi lekko szarpnąć. Mimo to całość działa dość sprawnie i przede wszystkim faktycznie zapewnia dobre zużycie paliwa.
W mieście ciężko jest osiągnąć wynik wyższy niż 7,5 litra
Co jak na 199-konną benzynę jest dobrym wynikiem. Owszem, silnik 1.2 (trzycylindrowy) niezbyt pasuje do takiego dużego samochodu, ale przynajmniej oferuje moc - a czymś takim nie może pochwalić się na przykład Peugeot 3008.
przy 100 km/h: | 6,2 l/100 km |
przy 120 km/h: | 8,1 l/100 km |
przy 140 km/h: | 8,9 l/100 km |
w mieście: | 5,4-7,6 l/100 km |
W trasie przy 120 km/h, średnie zużycie paliwa sięga 8 litrów. Przy 140 km/h wzrasta do 9 litrów. Nie można więc powiedzieć, że mamy do czynienia z najoszczędniejszym zawodnikiem na rynku.
Do właściwości jezdnych Renault Rafale trzeba się przyzwyczaić
Oczywiście system 4Control, czyli skrętna tylna oś, wciąż jest na pokładzie. Francuzi nie rezygnują ze swojego flagowego systemu i wykorzystują go po to, aby z jednej strony zapewnić lepsze właściwości jezdne, a z drugiej ułatwić manewrwowanie.
Regulowany w dziesięciostopniowej skali skręt tylnej osi (można go ustawić wedle własnych potrzeb) sprawia, że auto albo zawija się dosłownie w miejscu, albo przypomina klasyczne samochody konkurencji. Wymaga to przyzwyczajenia i nauki, ale faktycznie sprawia, że Rafale potrafi miło zaskoczyć.
Przede wszystkim w wybranych zakrętach zmniejsza to skręt wykonywany kierownicą i zwiększa przyczepność. Oczywiście napęd na przednią oś sprawia, że łatwo jest tutaj przeholować i spotkać się z podsterownością, ale nie ukrywajmy - nikt nie projektował Rafale do bicia rekordów na torach wyścigowych.
Plusem jest też świetnie ustawione zawieszenie. Komfort jazdy, nawet na 20-calowych kołach, pozostaje wysoki. Wyciszenie zawieszenia też jest dobre - szum opływającego nadwozie powietrza staje się zauważalny dopiero powyżej 140 km/h.
Za Rafale zapłacicie 192 900 złotych. Ta kwota otwiera cennik
Mowa tutaj o wersji Techno, która ma nieco bardziej dystyngowany wygląd nadwozia. Wariant Esprit Alpine oferuje lepsze wyposażenie, ale kosztuje już 210 900 złotych. Testowany egzemplarz, doposażony w we wszystkie dostępne opcje (z wyjątkiem szklanego dachu), to wydatek rzędu 237 900 złotych.
Przyznam szczerze, że jest to bardzo dobra cena jak na samochód, który ma wszystko. To wciąż duży SUV, który może pełnić rolę auta rodzinnego. Brakuje mu jedynie w ofercie sensowniejszego silnika, choć hybryda faktycznie ratuje tutaj temat. Jestem bardzo ciekaw wersji plug-in, która co prawda będzie wymagała ładowania, ale może być ciekawym kompromisem w kwestii mocy.