Miał być najszybszym Mercedesem wszechczasów. Co się stało z A:Level The Big?

A:Level The Big brzmi jak zlepek zupełnie losowych słów. Tymczasem miał to być prawdziwy tuning z rosyjskim rozmachem. V12, Bitubo i 850 KM w Mercedesie CL600.

Był taki moment w historii Rosji, kiedy akurat nie planowała ataku na żadne z państw ościennych i wydawał się w swój, pokrętno-postradziecki sposób, dotrzeć do grona krajów zachodnich. Skutkiem przemian lat 90. pojawiło się mnóstwo osób z bardzo grubymi portfelami. I firm, które gotowe im były te portfele opróżnić w ramach spełniania zachcianek. Jedną z nich była firma A:Level, która słynna stała się po zmieszaniu Wołgi 21 z BMW 850. Ale to nie był ich jedyny projekt. Jednym z najbardziej tajemniczych jest A:Level The Big.

A:Level The Big miał być najszybszym i najmocniejszym Mercedesem tamtych czasów

I nie tylko Mercedesem. Miał przewyższać osiągami również supersamochody przełomu wieków.

Do A:Level zgłosił się Aleksander Inszakow, kaskader, człowiek dużych pieniędzy i pasji do samochodów. Był właścicielem m.in. Lamborghini LM002. Ale chciał czegoś więcej.

Bazą miał stać się "najgrubszy" samochód tamtego okresu. Prawdziwy pokaz siły w wykonaniu Niemców i "święty Graal bogactwa" nowych Rosjan. Czyli sześćseta typoszeregu 140. Kawał wspaniałego Mercedesa z V12 pod maską.

Ale nie miał to być zwykły samochód. Poniższe zdjęcie to dwa projekty z gliny przedstawiające koncepcje wyglądu. Z nich finalnie Inszakow wybrał lewy. W stylu Mercedesa Evo II, z wydłużonym tyłem i spoilerem. Pewnie miał z 5,5 metra długości, lekko licząc.

Przygotowanie projektu pochłonęło masę szpachli i włókna szklanego, połączonego z oryginalnymi elementami nadwozia CL600. To były tylko matryce, ale nadały oryginalny kształt autu.

Ale, żeby nie było, A:Level The Big powstawał również w tunelu aerodynamicznym. Efekt wyszedł bardzo dobrze. Przy projektowaniu wspierał ich Norbert Weber, szef niemieckiej firmy Light Weight. Do niej trafiło zresztą później nadwozie. Na bazie matryc przygotował elementy karoserii z włókien węglowych, aby The Big, nie był aż taki bardzo wielki, jeśli chodzi o kilogramy.

A:Level The Big

W tym samym czasie rosyjska firma przygotowywała silnik. Sześciolitrowe V12 przeszło dość solidne zmiany. Pojemność wzrosła do 6,7 litra, a dodatkowe powietrze tłoczyły dwie turbosprężarki. Szacowana moc wynosiła 850 KM. The Big oczywiście miał też nowy układ wydechowy, zmienione zawieszenie, hamulce, oraz ręczną skrzynię biegów. Ta, co ciekawe, pochodziła z Porsche 928, ale również nie oparła się modyfikacjom.

We wnętrzu A:Level również walczył z wagą. Tylna kanapa została zmniejszona (bo nie mieścił się tunel napędowy), a potężne, hiperwygodne fotele wymieniono na kubełki Recaro, pochodzące z Porsche 996 GT3.

A:Level The Big

Testy i poprawki tuż przed katastrofą

Auto pojechało znów do Niemiec. Tym razem na testy na Nurburgringu. Stamtąd wróciło do A:Level, gdzie poprawiano niedoróbki. Samochód przeszedł też kolejne testy w tunelu aerodynamicznym. Potem ten Mercedes na sterydach trafił na lotnisko w celu kolejnych testów. Za kierownicą, podobnie jak na Północnej Pętli, siedział Roland Asch, czterokrotny mistrz Porsche Supercup i wicemistrz DTM.

Niestety, tu coś poszło nie tak. Koszty rosły lawinowo, a silnik nie był tak trwały, jak możemy się tego spodziewać. Zwłaszcza znając oparte na tej jednostce silniki Pagani.

Podczas testów jednostka się zatarła i potrzebna była kompletna odbudowa. Ponoć koszty były tak wielkie, że zleceniodawca stracił zainteresowanie projektem i A:Level The Big nigdy nie został ukończony. Jeszcze kilka lat temu samochód stał na podwórku Władimira Reichlina, w jego zakładach w Niemczech, tam gdzie budowano tę mocarną V12.

Projekt idealnie oddaje ducha lat 90., zarówno jeśli chodzi o Rosję, jak i o tuning tamtych czasów. Musiało być "grubo" i tak właśnie było. Gdyby A:Level skończył to monstrum, do byłby dziś pewnie poszukiwanym klasykiem.

źródło: drive2.ru