Audi stawia na opcje w subskrypcji. Klienci tego nie chcą, marka twierdzi inaczej
Chcesz mieć możliwość sterowania trybami jazdy? A może przydadzą Ci się automatycznie włączane światła drogowe? Audi stawia na możliwość rozszerzania wyposażenia w modelu subskrypcyjnym. To coś, co budzi niezmiennie wiele kontrowersji, a według marki z Ingolstadt będzie absolutnym standardem w najbliższych latach.
W ubiegłym roku BMW wywołało duże zamieszanie zapowiadają model subskrypcyjny dla poszczególnych elementów wyposażenia. Wedle uznania można było dokupić podgrzewanie foteli, które aktywowało się na przykład tylko na miesiąc. To samo tyczy się innych dodatków, które są na pokładzie, ale trzeba za nie zapłacić, aby zostały włączone w wyposażeniu. Marka z Monachium wycofała się ze swojego pomysłu po negatywnej reakcji klientów, ale nie odstraszyło to ich kolegów z Ingolstadt. Audi idzie w tym kierunku - i uważa, że inni byli w błędzie rezygnując z takiej koncepcji.
Krótko mówiąc: Audi chce, abyśmy płacili za coś, co mamy w samochodzie
Haczykiem subskrypcyjnego modelu jest to, że wszystkie elementy wyposażenia, które chcemy aktywować, oczywiście są na pokładzie. Mamy więc te podgrzewane fotele i zapłaciliśmy za nie kupując samochód. To samo tyczy się sterowania trybami jazdy, czy możliwości włączenia automatycznej wiązki świateł drogowych.
Formalnie więc ta marka mówi wprost, że klienci mają zapłacić za coś po raz drugi - tylko po to, aby to aktywować. Oczywiście opcji będzie kilka. Zapewne pojawi się opcja włączenia czegoś "na zawsze". Nie zabraknie jednak także funkcji aktywacji danych opcji na miesiąc, dwa lub trzy.
Formalnie więc w takiej sytuacji trzeba byłoby kilkukrotnie płacić za tą samą rzecz, obecną na pokładzie. Szaleństwo? Nie, to doskonała metoda na zwiększenie przychodów. Audi uważa, że to odpowiedź na potrzeby i prośby klientów.
Czy to będzie kolejny przypadek, w którym ktoś w Ingolstadt się myli?
To nie jest wykluczone. Cała grupa Volkswagena zabrnęła w dziwne miejsce ze swoim działem tworzącym oprogramowanie. W efekcie "cztery pierścienie" musiały drastycznie opóźnić premiery kluczowych modeli. Wiecie, że Audi A5 (czyli dawne A4) i Audi Q5 miały ujrzeć światło dzienne w tym roku?
Tymczasem z naszych informacji wynika, że te auta nie zobaczą prędko światła dziennego. Wszystko wskazuje nawet na to, że na drogi wyjadą bliżej 2025 roku. Zobaczymy więc, czy decyzja o położeniu ogromnego nacisku na tworzenie modelu subskrypcyjnego będzie dobrym kierunkiem rozwoju.