Według najnowszych badań auto elektryczne traci 2,3% zasięgu każdego roku
Wreszcie ktoś dokładnie sprawdził ile auta elektryczne tracą zasięgu każdego roku. I jak się okazuje... nie wygląda to najlepiej.
Na pierwszy rzut oka nie brzmi to groźnie. Otóż jak wskazuje firma Geotab, zajmująca się monitoringiem flot, auta elektryczne tracą rocznie średnio 2,3% z pierwotnego zasięgu. Stwierdzono to na przykładzie weryfikowanej regularnie floty składającej się z 6 300 samochodów. Wynik ten (2,3%) odnosi się głównie do aut Tesli, z naciskiem na najpopularniejszy model Model S. Tymczasem w Nissanie Leafie jest to aż 4,2% rocznie, co sugeruje znacznie bardziej problematyczną sytuację.
Czas na szybką matmę
Przyjmijmy, że opisywana Tesla oferuje dla uproszczenia 420 kilometrów zasięgu na jednym ładowaniu. Oznaczałoby to więc, że rocznie gubi ona około 10 kilometrów zasięgu. Nie brzmi to groźnie - użytkując auto przez cztery lata stracimy więc plus-minus 40 kilometrów. Kiedy jednak spojrzymy na przykład na wyjściowy zasięg poprzedniej generacji Leafa, to zauważymy, że utrata ta jest mniej więcej proporcjonalna dla obydwu aut elektrycznych. W Nissanie będzie jednak znacznie bardziej doskwierająca. Z tego powodu chociażby Leafy pierwszej generacji zaczynają tracić na wartości, a auta importowane ze stanów stają się śmiesznie tanie.
Kwestia konstrukcji
Co wpływa na utratę zasięgu? Zacznijmy od podstawy, czyli sposobu w jaki bateria jest chłodzona lub dogrzewana. Tutaj Tesla faktycznie ma świetnie dopracowaną konstrukcję. Dodatkowo amerykańska marka zapewnia aktualizacje oprogramowania, które zmieniają sterowanie zasilaniem w momencie, w którym akumulatory nie wykazują już odpowiednich właściwości.
W Nissanie oczywiście takich wynalazków nie znajdziemy. Zresztą sam akumulator w tym aucie lubi się przegrzewać podczas jazdy w trasie, co także jest problematyczne i negatywnie wpływa na kondycję całego zespołu zasilającego.
Baterie nie tracą zasięgu liniowo
Geotab zwraca uwagę na to, że w wielu autach utrata zasięgu nie postępuje regularnie, a pojawia się dopiero po pewnym okresie użytkowania pojazdu. Jest to efekt różnego podejścia do korzystania z samochodu. Na przykład Ci, którzy często używają szybkiego ładowania (np. Superchargerów) szybciej spotkają się z problemem zmniejszonej wydajności auta.
To niestety jest ciągła bolączka akumulatorów i na tę chwilę nie widać żadnej poprawy w temacie ładowania. Przykładowo w Porsche Taycan zaleca się tylko trzy szybkie ładowania miesięcznie. Po co? Otóż nawet pomimo zastosowania wielu nowoczesnych technologii, "szybkie tankowanie" jest bardzo męczące dla akumulatorów.
Niby mało, ale...
Jakby nie patrzeć utrata zasięgu jest sporym problemem. Jeśli ktoś użytkuje pojazd w leasingu ze zwrotem pojazdu, to niespecjalnie przejmuje się takimi sprawami. Osoby kupujące elektryki na własność są jednak w trudniejszej sytuacji. Jeśli samochód po czterech-pięciu latach nagle nie może przejechać dodatkowych 40-60 kilometrów, to może to być argument za jego wymianą lub naprawą akumulatorów. W pierwszym przypadku oznacza to rosnącą ilość aut używanych, które być może nie będą tak chętnie wybierane przez klientów, właśnie z tego powodu. Wymiana akumulatorów po okresie gwarancji wiąże się natomiast z ogromnym wydatkiem. Tak oto schodzimy do tematu recyklingu i generowania "złomu" przez bardzo krótkie użytkowanie nowych pojazdów.
Szczegółowe dane z badań Geotab znajdziecie tutaj.