Alfa Romeo Giulietta 1.4 TB 120 KM LPG Distinctive

Niektóre marki, nawet jeśli sprzedają się świetnie, nie mają rzeszy fanatyków, którzy traktowaliby je w wyjątkowy sposób - zwykle są jedynie narzędziami do przemieszczania się. Jest jednak kilku producentów, których klienci to wierni wyznawcy - na przykład <i>Alfisti</i>.

W Polsce nazywają się również Alfaholikami, a ich odmienność od reszty społeczeństwa rzadko spotyka się ze zrozumieniem. Dlaczego? Odpowiem w ten sposób - wczoraj jadąc ulicą Sobieskiego w Gdańsku poruszająca się przede mną, bardzo zadbana Alfa Romeo 156 nagle umarła, gwałtownie się przy tym zatrzymując, przez co o mały włos nie wjechałem w jej ładnie wyglądający tył. Ulica błyskawicznie się zakorkowała, a kierowcy wyprzedzający srebrną Włoszkę "na awaryjnych" mieli na twarzach złośliwe uśmieszki. Rzeczywiście trzeba fanatyka, aby kupić auto, o którym wiadomo, że do najbardziej bezawaryjnych nie należy. Trzeba poświęcać mu więcej uwagi, znać jego bolączki i cierpliwie znosić momenty słabości, które mogą się zdarzać, choć wcale nie muszą. Wtedy człowiek naprawdę potrafi zżyć się ze swoim autem, czemu sprzyja wyjątkowy charakter samochodów Alfa Romeo, ich wyrafinowanie i zdecydowana odmienność od produktów konkurencji.

Sęk w tym, że aby zdecydować się na obecnie produkowaną Alfę, nie trzeba już być Alfisti. Koncern Fiata poczynił ogromne postępy w dziedzinie technologii, dzięki czemu obecnie produkowane Alfy pod względem awaryjności wcale nie odstają od innych aut w swoich segmentach, a historie o częstych usterkach w nowych Volkswagenach słyszę równie często, co te o produktach Włochów. Wciąż jednak sprzedają się słabiej, bo ludzie i tak wiedzą swoje - i nie mam pojęcia, jaka kampania reklamowa potrafiłaby zmienić ich sposób myślenia.

Część pierwsza: Spotkanie po latach
Długi wstęp prowadzi nas do obiektu dzisiejszych rozważań. Z Julką bardzo dobrze się znamy - w czerwcu 2012 była moim pierwszym autem testowym, by pomimo początkowych obaw pozostawić po sobie bardzo dobre wspomnienia. Po części dlatego, że staram się wyrzucać z głowy te niemiłe. Niestety, system multimedialny szybko przypomniał mi, jak bardzo jest denerwujący, gdy spróbowałem ustawić nawigację. Sterowanie jest do niczego, ekran i grafika też, a szybkość działania przywodzi na myśl Nokię 3310 z podłączonym 4-calowym wyświetlaczem i zainstalowanym Windowsem. Krótko mówiąc, nie radzi sobie zbyt dobrze. Jeśli więc Panowie z Fiata nie potrafią stworzyć porządnego systemu, niech wreszcie znajdą kogoś, kto to potrafi, zapłacą mu i dadzą przyszłym klientom szansę na bezstresowe przebywanie wewnątrz Giulietty.

Bo poza tym nieszczęsnym systemem z zasłaniającym drogę wyświetlaczem (można go schować i spróbować o nim zapomnieć), jest tu naprawdę przyjemnie - pachnie prawdziwą skórą, wygląda nieźle, materiały są miejscami zróżnicowane, ale w większości miękkie, a całość nie wydaje niepotrzebnych dźwięków na nierównościach. Jeśli chodzi o mnie, nie podchodzi mi niebieski kolor aluminiowego panelu deski rozdzielczej. Czarny lub ciemnoszary wyglądałby lepiej. Można byłoby też zaszaleć z czerwonym, pod kolor nadwozia.

Dobrze się tu siedzi, bardzo dobrze. Zegary są schowane głęboko w tubach, a wskazówki startują z pozycji wiszącej - chyba po to, żeby prawie zawsze pokazywać, że jedziesz zbyt wolno. Alfa lubi szybko - brzmienie włączanego za pomocą ładnego, składanego kluczyka silnika również zachęca do wciśnięcia prawego pedału nieco mocniej. Czynność ta nie zawodzi pokładanych w niej nadziei - turbo benzina w miarę wzrostu obrotów krzyczy coraz ciekawiej, bardzo szybko się rozpędzając - co jest dla mnie małym zaskoczeniem, ponieważ pod maską pracuje wariant o mocy 120 KM zasilany LPG. Alfa zasilana gazem... Dziwnie, ale nie bez sensu, o czym przekonaliśmy się, pokonując czerwoną Giuliettą dystans 4395,5 km.

Część druga: Podróż
Taki dystans w kilka dni to nie lada wyzwanie - zarówno dla samochodu, jak i dla kierowcy. Intrygujący przód i seksowny tyłeczek przestają mydlić oczy. Liczy się tylko jazda, której w tym przypadku ciężko cokolwiek zarzucić.

Kilkunastogodzinna podróż po Europie pozwala jednoznacznie i bez cienia wątpliwości stwierdzić, czy fotele zdają egzamin. Jak się okazuje, to, co potrafi świetnie wyglądać, może być równie funkcjonalne - to jedne z najlepszych foteli w tej klasie samochodów, dzięki czemu niezależnie od ilości czasu spędzonego na fotelu, nie będzie on powodem jakichkolwiek dolegliwości. Oprócz tego brązowa, pleciona skóra Venere przypomina nam, że podróżujemy czymś o niebo ciekawszym niż Golf i szkoda, że wymaga dużej dopłaty.

Giulietta połykała autostradowe kilometry z wielką ochotą i dużą prędkością, która w żadnym wypadku nie powodowała spadku stabilności, a powietrze opływające auto nie tworzyło hałasu, który można byłoby określić mianem "drażniącego". Zasilane gazem LPG turbodoładowane serce potrafiło podczas takiej jazdy spalić nawet 12 litrów z 38-litrowej butli na każde 100 pokonanych w ten sposób kilometrów, lecz wystarczy nieznacznie zwolnić, aby wartość ta spadła do bardziej akceptowalnych 10 litrów. Tak czy inaczej, oszczędność jest - chociaż bardziej da się ją odczuć podczas jazdy miejskiej. Podróż zasilana benzyną oznacza spalanie niższe o 1-2 litry.

Podczas jazdy "na gazie" nie sposób odczuć jakichkolwiek spadków mocy czy zmiany dźwięku. Wciąż brzmi świetnie, lecz nie w sposób, w jaki swój dziki charakter wyraża np. Focus ST. To ucywilizowany, elegancki, rasowy dźwięk małego, włoskiego silnika. Pomimo zaledwie 120 KM nie brak mu wigoru, nawet na niemieckiej autostradzie.

Z gazem poza granicami naszego kraju jest jednak mały problem - na niewielu stacjach w ogóle go mają, a jeśli już uda się znaleźć stację oferującą paliwo dla ubogich, to nadal nie wiadomo, czy da się je zatankować. W Niemczech chociażby dystrybutory gazu posiadają inną końcówkę, więc trzeba prosić o przejściówkę. Tej najczęściej nie ma, a jak jest - należy zostawić 50 euro kaucji i pójść samemu wszystko podłączyć i zatankować. Można zatęsknić za Polską, prawda?

Niestety, instalacja gazowa to wydatek aż 10 tys zł., a dostępna jest tylko do silnika 1.4 TB 120 KM. Wersja Distinctive w nią wyposażona to koszt 88 900 zł, a dopłacać trzeba nawet za czujniki parkowania (1200 zł). Fotele natomiast kosztują w sumie prawie 9 tysięcy złotych: 5000 za tapicerkę, 3400 za elektryczne sterowanie i 500 zł za regulację podparcia odcinka lędźwiowego!

Pozostaje jeszcze 850 zł za elektrycznie składane lusterka, przyciemniany pas na przedniej szybie + czujnik deszczu za 450 zł, alarm z centralnym zamkiem i blokadą otwarcia drzwi od wewnątrz za 1570 zł, reflektory bi-ksenonowe z doświetlaniem zakrętów za 3 850 zł oraz pakiety: Sport 1, oferujący obszytą skórą kierownicę z czerwoną nicią, panel deski rozdzielczej z aluminium, sportowe zawieszenie oraz 17-calowe felgi z oponami w rozmiarze 225/45 oraz aluminiowe nakładki na pedały za 2900 zł i pakiet Infotainment, w którym za system z ubiegłego wieku z zestawem głośnomówiącym i nawigacją płacimy 7 tysięcy złotych - lepiej zainwestować w osobną nawigację, a do samochodu kupić samo Blue&Me (zestaw głośnomówiący bluetooth) z portem USB za 1250 zł. Całość kosztuje aż 114 420 zł - lepiej więc kupić wersję Quadrifoglio Verde z silnikiem 1750 TBi, która zapewni jeszcze więcej emocji za cenę 109 400 zł.

Część trzecia: Żywioł
Noc. Górska serpentyna w pobliżu Le Poizat na wschodzie Francji. Mokra, ciągnąca się nieustannie w górę, miejscami przyprószona śniegiem nawierzchnia. Za pomocą przełącznika Alfa D.N.A. wybieram tryb Dynamic, by sprawdzić ostatni element, którego potrzebuję do wydania werdyktu. Czas na szybką jazdę.

Kierownica stawia większy opór, reakcja na gaz staje się natychmiastowa, a na wyświetlaczu pojawia się grafika pokazująca przeciążenia, lecz wyświetlacz mnie tylko rozprasza. Zamykam go, redukuję bieg i zaczynam współpracę z Giuliettą. Dźwięk, moc, wszystko jest tu wystarczające, aby serce zabiło szybciej. Prowadzę Julkę pewnie, trzymając kierownicę, a ona w zamian oferuje mi stały dopływ bodźców z przednich kół, dzięki czemu mogę na bieżąco oceniać stan i przyczepność mokrej nawierzchni. Rolę elektronicznej szpery pełni tu system Alfa Q2 i czuć, że potrafi odrobinę pomóc podczas szybkiego pokonywania zakrętów. Pojawia się poślizg - można go opanować błyskawicznie. Alfa jest zwarta, zwinna i wydaje się lekka podczas wchodzenia w kolejne, szybkie łuki. Lecz Julka chce więcej - ciężko to wyrazić słowami, ale niektóre auta męczą się podczas bardzo dynamicznej jazdy. Ale nie Giulietta - podczas poszukiwania limitów czuje się świetnie. Nawierzchnia w wyższych partiach zdaje się przesychać. Pojedźmy jeszcze szybciej...

Plusy:
+ świetne, sportowe prowadzenie
+ nadspodziewanie przyjemny dźwięk silnika
+ dobrze pracująca skrzynia biegów
+ włoska otoczka, styl i klimat, które robią różnicę
+ wygodne fotele

Minusy:
- zupełnie niefunkcjonalny system multimedialny
- duże koszty fabrycznej instalacji gazowej
- stosunkowo wysoka cena zakupu

Podsumowanie:
Gdy opony i hamulce są gorące, Twoje dłonie spocone, a ciało przyklejone do fotela - właśnie wtedy poznasz Giuliettę. Ma naprawdę gorący temperament, oferując znacznie więcej niż mogą Wam pokazać reklamy. A to tylko kompakt! Posiada niezbyt duży, ale całkiem ustawny bagażnik, rozsądną ilość miejsca z tyłu dla osób do 180 cm wzrostu oraz może być zasilana gazem LPG. Czyli ma wszystko, czego potrzebuje kompakt, a dla właściwego klienta będzie miała znacznie więcej do zaoferowania.