Mercedes CLS 350 BlueEFFICIENCY
Zaprezentowana w 2004 roku pierwsza generacja Mercedesa CLS wzbudziła pożądanie i zachwyt. Świetnie skrojone 4-drzwiowe coupe zachwycało swoją delikatnością i świeżością. Po sześciu latach debiutuje nowy CLS - bardziej bogaty i zaawansowany od swojego poprzednika pod każdym względem.
Zaprezentowanie i wprowadzenie do produkcji modelu CLS w 2004 roku było dużym wyzwaniem i próbą odwagi ze strony Mercedesa. Tak naprawdę nikt wcześniej nie próbował zaistnienia w segmencie 4-drzwiowych, luksusowych coupe, jednak posunięcie marki ze Stuttgartu okazało się strzałem w dziesiątkę. Do końca produkcji pierwszej generacji modelu CLS, Mercedes sprzedał 170 000 sztuk tego samochodu, którego głównym powodem popularności bez wątpienia był wyjątkowy design.
W 2008 roku pojawiły się pierwsze pogłoski o następcy modelu CLS, którego samotność w klasie 4-drzwiowych coupe już wkrótce miała zostać zaburzona. Akurat wtedy Porsche prezentowało Panamerę, Aston Martin szykował się do debiutu Rapide, a Audi raczyło nas testami zamaskowanego A7 Sportback. Nowa generacja Mercedesa CLS oficjalnie zadebiutowała w sierpniu 2010 podczas salonu samochodowego w Paryżu, co ciekawe, razem ze swoim najnowszym konkurentem spod znaku czterech pierścieni - A-siódemką. Przed projektantami ze Stuttgartu stanęło niełatwe zadanie - stworzyć nowoczesne, luksusowe auto, które będzie emanować elegancją i stylem jak poprzednik. Czy doświadczenie i 125-letnia historia marki pomogły w wywiązaniu się z zadania?
Dodać dynamizmu
Mercedes CLS przede wszystkim urósł. Nieznacznie, ale dynamiczniejsza stylistyka powoduje, że jest to bardziej zauważalne. Jest dłuższy od poprzednika o 27 mm (4940 mm), szerszy o 8 mm (1881 mm), a rozstaw osi został zwiększony o 20 mm (2874 mm). Auto stało się jednocześnie niższe o 14 mm (1416 mm).
Wygląd nowego modelu wzbudza kontrowersje. Smukłe i delikatne linie poprzednika zostały zastąpione przez zdecydowane przetłoczenia, które 4-drzwiowemu coupe nadały tłustego i mięsistego wyrazu. Widać to przede wszystkim po tylnych błotnikach i przetłoczeniach na drzwiach, zwanych przez stylistów Dropping Line. Przód natomiast nabrał charakteru dzięki pokaźnej atrapie oraz oryginalnie stylizowanym reflektorom z diodami LED i z całą pewnością nawiązuje do najnowszych, sportowych modeli marki jak SL i SLS. Najspokojniejszy jest delikatnie opadający tył z wyraźnie zaznaczonym przetłoczeniem na klapie bagażnika w formie spojlera. Pod elektrycznie otwieraną pokrywą (pakiet Keyless-Go wraz z systemem bezkluczykowym: 6072 zł) wygospodarowano dość przyzwoity bagażnik o pojemności 520 litrów.
Jeśli całość może wzbudzać mieszane uczucia i niektórym przypominać spasioną, rozjechaną przez walec Klasę E (na której zresztą CLS bazuje), tak w cenniku Mercedesa odnajdziemy opcje, którą pozwolą, że nawet najwięksi krytycy nowego CLS-a zerkną na niego łaskawszym okiem. Przede wszystkim lakier. Standardem, bez dopłaty, są kolory czarny i szary. Piękna, diamentowa biel widoczna na testowanym egzemplarzu (Biel Diamentu BRIGHT metalik) to wydatek 9026 złotych i jest najdroższym opcjonalnym lakierem dostępnym w modelu CLS (każdy z pozostałych dziewięciu to wydatek rzędu 4978 zł).
Widzieć i być widzianym
To, co rzuca się także od razu w oczy i doskonale współgra z białym lakierem, to opcjonalny pakiet AMG. Dzięki agresywniej stylizowanym zderzakom (z przodu większe wloty z diodami LED, jedna poprzeczka w atrapie, z tyłu wyprofilowany dyfuzor z końcówkami układu wydechowego) pozwoli delikatnie upodobnić naszą "zwykłą" 350-kę do najmocniejszej, 525-konnej odmiany CLS 63 AMG. W skład kosztującego 16 138 złotych zestawu wchodzą także: trójramienna, wielofunkcyjna kierownica pokryta skórą nappa, sportowe zawieszenie, welurowe dywaniki z logo AMG oraz 18-calowe felgi z lekkich stopów, które w tym wypadku zostały wymienione (dopłata: 4650 zł) na cal większe, także z oznaczeniem fabrycznego tunera z Affalterbach. Wyglądają fenomenalnie, strach tylko jeździć po dziurach, zwłaszcza gdy na tylnej osi znajdziemy opony w rozmiarze 285/30 R19 (przód 255/35 R19).
Warto wspomnieć także o opcjonalnych (dopłata: 8151 zł) diodowych reflektorach, w które został wyposażony testowany CLS. W każdym z nich zamontowano 71 diod LED, którymi steruje aktywny system oświetlenia ILS (Intelligent Light System). Inteligentne oświetlenie dostosowuje się zarówno do warunków pogodowych na drodze, jak i do typu trasy (miasto, autostrada), poza tym oferując znane już wcześniej funkcje, takie jak automatycznie zmieniające się światła drogowe w mijania (po wykryciu zbliżającego się z naprzeciwka bądź na naszym pasie innego auta) czy też aktywnych świateł zakrętowych.
Dopełnieniem może być asystent jazdy nocnej Nighview Assist Plus (dopłata: 6838 zł). To znany m.in. z Klasy S system, opierający się na czujnikach podczerwieni w reflektorach i rejestratorze na szybie czołowej, który na ekranie wewnątrz samochodu przekazuje czarno-biały obraz otoczenia przed samochodem. Zastosowany w nowym CLS-ie udoskonalony układ dodatkowo wykrywa pieszych na drodze, którzy oprócz dodatkowego podświetlenia są oznaczani ramką na wyświetlaczu. To bez wątpienia najciekawsze elementy wyposażenia CLS-a, które otwierają nową jakość podróżowania autem po zmroku.
Intymność według Mercedesa
Po otwarciu drzwi z szybami bez ramek i zaglądając do wnętrza, od razu można stwierdzić, dlaczego Mercedes nazywa ten model 4-drzwiowym coupe. CLS jest aż o 55 mm niższy od Klasy E i widać to od razu. Zresztą nikt nikomu nie chce tu udowadniać, że mamy do czynienia z pełnowymiarową, komfortową limuzyną. Dla potwierdzenia tego faktu Mercedes zastosował, podobnie jak w poprzedniku, wariant 4-osobowy. Z przodu mamy oczywiście do dyspozycji obszerne fotele, a z tyłu, zamiast klasycznej kanapy, dwa indywidualne miejsca rozdzielone konsolą ze schowkami i podłokietnikiem.
We wnętrzu CLS-a można odczuć przyjemną intymność. Wąska linia okien, elektrycznie sterowana roleta tylnej szyby (dopłata: 2106 zł), nisko osadzone siedziska, pokaźne profilowania miękkiej, skórzanej tapicerki Passion Exclusive przeszytej białą nicią (dopłata: 12 582 zł) czy też nastrojowe podświetlenie wnętrza Ambiente (dopłata: 1559 zł) o jednej z trzech barw - to wszystko tworzy niepowtarzalny klimat, którego na próżno szukać w innych autach.
Równie przyjemnie jest z przodu, a przy okazji przestronniej. Elektrycznie regulowane fotele można wzbogacić zarówno o podgrzewanie i wentylowanie (dopłata: 5799 zł), jak i przede wszystkim o funkcję aktywnej zmiany ciśnienia poduszek w siedzisku i oparciu (Pakiet aktywnych, wielokonturowych foteli: 7002 zł). Wystarczy wejść w szybszy zakręt, aby przekonać się, jak fotel dopompowuje się od zewnętrznej strony. Bardzo przyjemne uczucie.
Kokpit Mercedesa CLS to bez wątpienia kwintesencja elegancji, dobrego smaku i najwyższej jakości materiałów. Skórę nappa znajdziemy m.in. na górze deski rozdzielczej i boczkach drzwi oraz na wspomnianej wcześniej opcjonalnej kierownicy AMG z grubym, przyjemnym wieńcem. Z czernią kokpitu doskonale współgrają srebrne wykończenia oraz dekor na desce rozdzielczej i boczkach drzwi lakierowany na wysoki połysk (i kładziony nawet w 7 warstwach) lakierem fortepianowym (dopłata: 1368 zł).
Twoja prywatna sala odsłuchowa
Także obsługa nie nastręcza większych problemów. Opcjonalna, trójstrefowa klimatyzacja Thermotronic działa dokładnie tak, jak od niej oczekujemy (brawa za klasycznie stylizowane pokrętła do regulacji temperatury), a system audio Comand APS (dopłata: 15 645 zł) tylko na początku może wydawać się zbyt skomplikowany. W poruszaniu się po nim pomaga pokrętło na tunelu środkowym z dodatkowymi przyciskami nawigacyjnymi. A jest czym sterować: standardowo mamy oczywiście radio i odtwarzacz płyt CD/DVD, poza tym nawigację z dokładnymi mapami (ważniejsze budynki ukazano jako 3-wymiarowe obiekty), telefon, a także kamerę cofania.
Bez wątpienia warto do tego całego systemu dokupić zestaw nagłaśniający Harman Kardon Logic 7. Za kwotę 4322 zł otrzymujemy prawdziwą salę koncertową z 14 głośnikami (także z subwooferem), 12-kanałowym wzmacniaczem oraz dźwiękiem przestrzennym Surround Dolby Digital 5.1. System ten odtwarza formaty w pełnej jakości cyfrowej, a przy okazji klasyczne nagrania stereo przetwarza na format surround. Naprawdę, audio firmowane przez Harman Kardon gra niesamowicie i potrafi ulubioną płytę przedstawić muzycznie w nieznany dotąd sposób.
Tak naprawdę jedyne, do czego można się przyczepić, to dwa elementy, tak znane z innych Mercedesów: przełącznik zespolony przy kierownicy po lewej stronie, w którym zgrupowano przełączanie świateł, kierunkowskazów oraz wycieraczek, a także hamulec postojowy, który jest uruchamiany specjalnym pedałem pod lewą stopą. Może zaburzam nieco klasyczną wizję marki ze Stuttgartu, ale ów hamulec mógłby przybrać bardziej cywilizowaną formę i być, jak by to nazwać, "delikatniejszy".
Akceptacja mocy
Pod długą maską testowanego Mercedesa CLS znalazł się benzynowy, 3,5-litrowy silnik V6. To bazowa, jedna z trzech jednostek napędowych zasilanych "bezowiołówką" - pozostałe to silniki 8-cylindrowe o pojemnościach 4,6 l (CLS 500) i 5,5 litra (CLS 63 AMG) oraz oczywiście wysokoprężne (250 CDI i 350 CDI). Skupmy się jednak na właściwej odmianie CLS 350. Wolnossący motor, wyposażony w bezpośredni wtrysk paliwa, to bardzo udana konstrukcja, a dodatkowo dzięki technologii BlueEFFICIENCY jest dostępny z funkcją ECO Start-Stop, która szybko i delikatnie wyłącza silnik podczas postoju. Przekłada się to do obniżenia zużycia paliwa - w trasie CLS potrafi spalić nawet poniżej 8 litrów (dokładnie 7,9 l/100 km), a w mieście niecałe 13 l/100 km (12,8 l/100 km).
Na wolnych obrotach silnik pracuje wyjątkowo łagodnie i cicho (choć to także zapewne duża zasługa świetnego wyciszenia kabiny), ale także podczas jazdy nie jest przesadnie głośny. Przyzwoitą moc 306 KM (moment obrotowy wynosi 370 Nm w zakresie 3500-5250 obr./min) rozwija bardzo równomiernie i ważącej niecałe 1700 kg limuzynie zapewnia całkiem dobre osiągi (przyspieszenie 0-100 km/h: 6,1 s, prędkość maksymalna ograniczona elektronicznie: 250 km/h). Kto chce poczuć głośniejszy oddech V-szóstki, musi wskazówkę obrotomierza wprowadzić znacznie bliżej czerwonego pola.
Napęd przenoszony jest na tylną oś za pośrednictwem sprawdzonej już automatycznej skrzyni 7G-Tronic, która dysponuje siedmioma przełożeniami. Może pracować w trzech trybach: Sportowym, Ekonomicznym i Manualnym. W pierwszym dynamicznie podtrzymuje wyższy bieg (także po odjęciu gazu), a kolejne przełożenia zmienia znacznie bliżej czerwonego pola na obrotomierzu, w drugim zapewnia niczym niezmąconą komfortową podróż (poszczególne biegi zmienia wcześnie i bardzo łagodnie), a w ostatnim oddaje kierowcy do dyspozycji łopatki przy kierownicy oraz wszystkie siedem przełożeń. Jedyne, co można tej przekładni zarzucić, to fakt, że na wymuszenie nagłej redukcji (tzw. "kick down") reaguje odrobinę za wolno.
CLS wręcz zachęca do spokojnej jazdy. Bez wątpienia swój udział ma pracujący z przyjemnym oporem układ kierowniczy oraz opcjonalne, półaktywne zawieszenie pneumatyczne Airmatic z adaptacyjnym system amortyzacji ADS (dopłata: 9300 zł). Także i tutaj mamy do wyboru dwa tryby pracy: Komfortowy i Sportowy. Biorąc pod uwagę wielkość dziur na naszych krajowych drogach i niski profil 19-calowych opon, ten pierwszy powinien być częściej w użyciu. CLS porusza się majestatycznie, zawieszenie łagodnie tłumi nierówności i całkiem nieźle daje sobie radę.
Tryb Sportowy natomiast zdecydowanie usztywnia nastawy i idealnie nadaje się na autostradę (np. tę za zachodnią granicą). Ponadto Airmatic automatycznie obniży samochód przy wyższych prędkościach, a w razie potrzeby podniesie (o 25 mm - tym razem manualnie za pomocą przycisku), kiedy będziemy znajdowali się na gorszej drodze bądź podczas pokonywania przeszkody w postaci wysokiego krawężnika.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Mercedes przywiązuje bardzo dużą wagę do bezpieczeństwa i nie sposób pominąć systemów, które są na wyposażeniu testowego egzemplarza. Oczywiście, każdy CLS seryjnie otrzymuje absolutny komplet poduszek powietrznych, układ antypoślizgowy ASR czy też stabilizacji jazdy ESP. Specjaliści z Mercedesa poszli o krok dalej, oferując szereg układów, których zadaniem jest uniknięcie wypadku. Składają się one na "pakiet wspomagający bezpieczeństwo jazdy" i są warte absolutnie każdych wydanych pieniędzy - w tym wypadku kwoty 12 308 złotych.
Jego podstawą jest system automatycznego utrzymywania odległości Distronic Plus. To mocno zaawansowany tempomat, który dzięki radarowym czujnikom utrzymuje stałą, ustawioną przez nas wcześniej prędkość oraz odległość od poprzedzającego auta. Jeśli zacznie ono hamować, czujniki wykryją to, zaalarmują kierowcę, a w razie potrzeby uruchomią hamulce aktywowane przez system Pre Safe. Warto wspomnieć, że Distronic Plus działa w zakresie prędkości 0-200 km/h oraz odległości 0,2-200 metrów, a więc nadaje się nie tylko do jazdy autostradowej, ale także do zwykłej po mieście.
Z układem Distronic Plus współpracuje także aktywny asystent martwego punktu. Także i on korzysta z radarowych czujników i monitoruje obszar po obu stronach oraz z tyłu auta. Jeżeli wykryje obiekt w tzw. martwym punkcie, na lusterku zewnętrznym zapala się lampka. Uzupełnieniem całego systemu jest asystent utrzymania pasa ruchu, który pilnuje, aby kierowca w sposób niekontrolowany nie przekroczył linii na jezdni. Oczywiście obydwaj "asystenci" w przypadku zagrożenia mogą awaryjnie uruchomić sterowanie systemem ESP.
Jak milion dolarów
Nowy Mercedes CLS wzbudza wyjątkowe uczucia. Z jednej strony mamy do czynienia z powierzchownością, a więc jego zbyt przyciężkawym stylem i brakiem lekkości, którą cieszył się poprzednik. Z drugiej jednak strony, gdy zajrzymy głębiej, zauważymy niemal doskonałą limuzynę o charakterze 4-osobowego coupe. Na próżno doszukiwać się tu głębszych wad, bo cóż może taką być? Ciasne wnętrze? Dla tych, co cenią przestronniejsze, Mercedes proponuje Klasę E. Wysoka cena? Cóż, to strefa ludzi wymagających czegoś więcej od samochodu niż tylko silnika i czterech kółek. Tu liczy się styl, elegancja i najwyższa jakość, a takowa w przypadku Mercedesa CLS 350 to wydatek co najmniej 299 500 złotych.
Jednak to dopiero początek. 22-stronicowa księga zwana potocznie "cennikiem" powoduje, że wszystkie opcje, na które mamy ochotę, windują cenę egzemplarza marzeń do blisko 430 000 złotych, a to już jest konkretna suma. Suma, za którą otrzymujemy idealnie dopasowany, wysublimowany samochód z praktycznie kompletnym wyposażeniem.