Skoda Roomster 1.6 TDI Style

Na papierze wszystko się zgadza. Skoda Roomster jest obszernym, pomysłowo zaprojektowanym, a przy tym oryginalnie wystylizowanym autem, wprost stworzonym dla rodziny. Dlaczego więc nie sprzedaje się tak dobrze jak inne modele czeskiej marki? Czy niedawny lifting może to zmienić?

Podczas gdy Octavia i Fabia biją w naszym kraju kolejne rekordy sprzedaży, Roomster sprzedaje się w ilościach dość symbolicznych jak na czeską markę. Bo za taki wynik należy uznać miesięczną sprzedaż na poziomie 150-200 sztuk. Co jest powodem takiego stanu rzeczy?

Trudno jednoznacznie postawić diagnozę. Być może Roomster jest zbyt odważny stylistycznie dla dość konserwatywnie usposobionego klienta Skody. A może nie oferuje wiele więcej niż tańsza, ale także praktyczna Fabia Combi? Technicznie bowiem Roomster bazuje na Fabii - m.in. ta sama płyta podłogowa, niemal identyczna deska rozdzielcza. Rzut oka w cennik - Roomster z nowym silnikiem 1.6 TDI o mocy 105 KM jest droższy od analogicznie skonfigurowanej Fabii Combi o równe 6650 zł. Czy w zamian oferuje wystarczająco dużo, aby uzasadnić wydanie tej sumy? Nim poruszę tę kwestię, muszę wspomnieć o jeszcze jednym konkurencie dla Roomstera, którym jest, o dziwo... inny model czeskiej marki. Myślę tu o Yeti, które sprzedaje się coraz lepiej i z pewnością przy ewentualnym wyborze auta rodzinnego stanowi atrakcyjną alternatywę dla tego auta.

Yeti jest wyraźnie droższe, średnio o ok. 12 tys. zł, jeśli bierzemy pod uwagę porównywalny pod względem mocy 110-konny silnik diesla 2.0 TDI i zbliżone wersje wyposażenia obu aut (trudno je bezpośrednio porównać z racji sporych różnic w specyfikacji, która wypada na korzyść Yeti). W zamian oferuje jednak nadwozie utożsamiane z SUV-em czy crossoverem, a więc o wyższym prześwicie, a w opcji także z napędem 4x4, którego w Roomsterze nie otrzymamy nawet za dopłatą. I kwestia atrakcyjności wizualnej, która zawsze jest rzeczą gustu. Tu, subiektywnie, Yeti bije na głowę swojego wewnętrznego konkurenta. Nie zmienia to jednak faktu, że Roomster, nim stanie w szranki z konkurencją, musi zawalczyć o klienta wewnątrz gamy modelowej Skody.

Na plus
Retusz stylistyczny, jaki przeszedł Roomster nie jest rewolucyjny, ale z pewnością zauważalny. Zmieniły się co prawda detale, ale na tyle wyraźnie, że można stwierdzić, iż auto zyskało na świeżości i urodzie. Daruję sobie opis, co dokładnie uległo zmianie, bo każdy sam z pewnością zauważy nowe klosze lamp, zderzaków czy grilla. To, co zmieniło się najbardziej, to możliwości, jakie daje personalizacja tego modelu - od bogatej gamy lakierów, po różnego rodzaju smaczki stylistyczne, jak możliwość zamówienia Roomstera np. z dachem w innym kolorze niż nadwozie. Potrafi to diametralnie odmienić charakter czeskiego auta, choć mi akurat przyszło testować powściągliwą i zajmującą dolne rejony cennika odmianę Style.

Praktyka na co dzień
Jeśli ktoś zawiąże nam oczy i usadowi na przednich fotelach, tylko nieco więcej miejsca nad głową zdradza, że to chyba nie jest Fabia. I właśnie owa przestrzeń do sufitu może mieć znaczenie dla wysokich osób bądź amatorów jazdy w berecie z antenką lub filcowym kapeluszu. Z tyłu to już całkiem inna bajka. Roomster jest mistrzem aranżacji tej części nadwozia. Ma to znaczenie dla osób preferujących aktywny wypoczynek lub młodych rodzin, dla których wraz ze wzrostem pociech rosną i zmieniają się wymagania co do auta. Skoda nazywa tę możliwość metamorfozy tylnej części nadwozia jako VarioFlex.

W czym rzecz? Otóż tylną kanapę stanowią trzy niezależne fotele, na których wygodnie uda się zasiąść trzem osobom, pod warunkiem, że nie są zbyt rozbudowane w ramionach. Fotele te można składać, pochylać czy przesuwać. W zależności od potrzeb, mamy większy bagażnik, kosztem miejsca na nogi. I odwrotnie oczywiście. Ponadto środkowy fotel daje się stosunkowo łatwo zdemontować i skrajne dwa siedziska można zbliżyć ku sobie. Wrażenie przestrzeni jest wówczas zdecydowanie lepsze niż przy komplecie foteli. Tym bardziej że swobody na nogi mogą Skodzie pozazdrościć auta z segmentu o półkę wyżej. W tej kategorii Fabia nie może konkurować z Roomsterem. Za to w Yeti miejsca jest niemal tyle samo dużo.

W zależności od ustawienia foteli drugiego rzędu, kufer Roomstera dysponuje pojemnością od 480 do 560 litrów, licząc do linii okien. Po złożeniu tylnych siedzeń otrzymamy płaską powierzchnię, która pozwoli upakować aż 1810 l przeróżnych pakunków. Szkoda tylko, że wraz z modernizacją księgowi nie pozwolili uzupełnić ubytków materiałowych tapicerki pod spodem foteli. Goła pianka nadal więc straszy nasze oczy. To jednak detal, bo bagażnik z pewnością swoją powierzchnią zadowoli liczną rodzinę. W tej kategorii zarówno Fabia Combi (480 l) pozbawiona możliwości przesuwania kanapy, jak i Yeti (405 l) przegrywają z Roomsterem. Dużym plusem są pakowne schowki, liczne uchwyty na napoje i praktyczne wnęki w drzwiach. Utrzymanie porządku na pokładzie rodzinnej Skody nie stanowi więc problemu.

Wzór przedniej części kokpitu obu aut to kalka. W wersji po liftingu wyraźne poprawiły się materiały wykończeniowe i jakość ich spasowania. Fotele na pierwszy rzut oka są takie same, ale w długiej podróży sprawdzają się lepiej. To zasługa twardszych siedzisk i lepszego wyprofilowania boków.

Zegary główne są nieco inaczej wystylizowane, a komputer pokładowy obsługuje teraz jeden większy wyświetlacz ulokowany pomiędzy nimi. Poza tym podświetla je teraz białe, neutralne dla oczu światło, przez co skojarzenia z Audi są jak najbardziej na miejscu. W ogóle wrażenia dotykowo-estetyczne to poprzeczka wyżej w stosunku do modelu sprzed modernizacji.

Komfort nie dla każdego
Najbardziej zaskakujące jest to, że stricte rodzinne auto resoruje i prowadzi się zupełnie inaczej niż np. francuska konkurencja. Czesi postawili na pewne właściwości jezdne, przez co Skoda nie jest mistrzem w niezauważalnym pokonywaniu wyrw w drodze. Zawieszenie jest sztywne, ale wystarczająco sprężyste, by jazda w zakrętach dostarczała przyjemności. Ponadto przejazd przez poprzeczne nierówności nie generuje "dzwonienia" czy dobijania pod podłogą. Dźwięki są zdrowe i głuche, czyli tak jak lubię. Do tego naprawdę precyzyjny, jak na auto tego typu, układ kierowniczy sprawia, że jazda tym przerośniętym kombi dostarcza bardzo pozytywnych wrażeń.

Skoda oferuje ponadto bardzo zaawansowane systemy elektroniczne, które u konkurencji są albo w droższych opcjach wyposażenia, albo nie występują w ogóle. W testowanej odmianie Style warto dopłacić 2 tys. zł i mieć na pokładzie wielu osobistych asystentów. Dla miłośników skrótów literowych mała próbka: ESP z ABS, MSR, ASR, EDS, HBA. Za dodatkowe 500 zł można mieć dodatkowo TPM i HHC.

TDI czy TSI
To spory dylemat, bowiem miłośnicy jednego i drugiego systemu zasilania spierają się o to zaciekle. Nie wdając się w szczegóły - jeśli nie robisz rocznie minimum 30-40 tys. kilometrów rocznie, nie kupuj diesla. Policz, kiedy zwróci się różnica w cenie jego zakupu (blisko 8 tys. zł droższy jest diesel). I pamiętaj, że jednostka 1.2 TSI o mocy 105 KM posiada charakterystykę pracy zbliżoną do wysokoprężnej. Auto żwawo przyspiesza już od niskich obrotów i nie spala przesadnie dużo.

Jeśli jednak wierzysz w bajki, że TSI jest tylko nieznacznie bardziej paliwożerny niż TDI, to polecam cykl wydawniczy pod nazwą "Poczytaj mi mamo". Przewaga diesla 1.6 TDI o mocy 105 KM, który włożono pod maskę testowego egzemplarza jest następująca. Styl jazdy ma stosunkowo mały wpływ na wzrost zużycia paliwa. Całkiem żwawa jazda z prędkościami autostradowymi oznacza spalanie w wysokości ok. 5 l. Jeśli utkniesz w miejskim korku, nie zbankrutujesz, bo Skoda spali nie więcej niż 7 l. Jeśli masz w sobie coś ze Szkota albo "centusia", dasz radę osiągnąć wynik podawany przez producenta, czyli 4,1 litra na 100 km. Spróbuj jechać dynamicznie TSI - takie wartości są po prostu nieosiągalne i tu tkwi główna różnica w eksploatacji obu jednostek.

Na korzyść nowego silnika TDI przemawia także sposób, w jaki pracuje. Jest cicho, łagodnie i prawie bezwibracyjnie. Jadąc w trasie, trudno poznać, że do baku wlewa się olej napędowy, a nie benzynę. Dynamika więcej niż zadowalająca, choć wynik przyspieszenia do "setki" w postaci 11,5 sekundy wydaje się mało atrakcyjny. Zapewniam jednak, iż absolutnie nie czuć, że Roomster rozpędza się ociężale.

Sztuka wyboru
Warto zainteresować się oferowanymi przez Skodę promocyjnymi pakietami wyposażenia. Za 2,2 tys. zł dostaniemy m.in. pakiet Trend, który zawiera przednie skrętne reflektory projekcyjne, światła przeciwmgielne z funkcją doświetlania zakrętów oraz światłami dziennymi, spryskiwacze reflektorów przednich, klimatyzację automatyczną, tempomat i lakier metalik.

Testowany egzemplarz wzbogacono ponadto m.in. o opcję bluetooth i rozbudowany komputer pokładowy MAXI-DOT (1,9 tys. zł wraz z instalacją GSM i anteną), gniazdo MIDI (500 zł) czy obsługę radia i telefonu w trójramiennej kierownicy skórzanej (300 zł), która świetnie leży dłoniach. Opcjonalna nawigacja Amundsen kosztuje 4,3 tys. zł i nie grzeszy zaawansowaną grafiką czy wielkością ekranu. Jest za to całkiem dokładna, więc jeśli ktoś lubi firmowe zestawy, może się na nią skusić.

Podstawowa odmiana Roomstera z silnikiem 1.6 TDI kosztuje 58,3 tys. zł. Testowaną wersję Style rozpoczyna w cenniku kwota 63,3 tys. zł. Wybierając trzy pakiety promocyjne (każdy za 2,2 tys. zł), które wzbogacą naszą Skodę o kilkanaście użytecznych gadżetów, cena wzrośnie do ok. 70 tys. zł. Jak na uniwersalny środek transportu wyposażony w nowoczesny silnik diesla to dość ciekawa oferta. Tylko że za niewiele więcej pieniędzy można stać się posiadaczem modnej i zbierającej świetne recenzje Yeti z silnikiem 1.2 TSI. I tu pojawia się dylemat, co wybrać. Tym bardziej że zbliża się koniec roku i pojawiają się ciekawe upusty cenowe.